[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jedynie z Jakiem Matherem.
Jeżeli zechce uciec, nie ujdzie nawet dwóch
kroków, a Jake ją złapie. Jeżeli jest na tyle głupia,
by sądzić, że tłum ją osłoni, będzie miała niemiłą
niespodziankę. Do Jake'a dołączyło wielu innych
i śledzili każdy jej krok. A tu, w budynku, jeden
z ochroniarzy już tropił rozmówcę, do którego
dzwoniła z publicznego telefonu.
GRECKA WYSPA 121
- Gdzie ona teraz jest? - spytał, gdy Jake
Mather zadzwonił, by złożyć mu kolejny raport.
- Prawdę mówiąc, szefie, wraca do pana.
Xander roześmiał się ironicznie. Nell musiała
się zorientować, że jest śledzona i nie ma innego
wyboru.
- Skręca w naszą ulicę - zameldował Jake.
Xander rzuciÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™ i w jednej chwili zna­
lazł się przy oknie. Aż zazgrzytał zębami, widząc
jej sztywny krok. Jest zła. I dobrze, bo on też jest
zły. Jeżeli Nell chce wojny, będzie ją miała.
NiosÅ‚a wiele plastikowych toreb z orgii zaku­
pów. I przebrała się. Miała teraz na sobie obcisłe
dżinsy, które fantastycznie oblepiały jej szczupłe,
dÅ‚ugie nogi, i miÄ™kkÄ… brÄ…zowÄ… marynarkÄ™ z zam­
szu na kremowym topie.
Czyżby celowo wybrała te rzeczy? Właśnie tak
ubraną zobaczył ją wtedy, gdy weszła po spacerze
z psami do domu swojego ojca.
Tymczasem Nell spojrzaÅ‚a do góry, jakby wie­
działa, że on stoi w oknie.
- No, chodz, moja rozwścieczona czarownico
- syknął przez zęby.
Nell pchnęła drzwi i weszła do pokoju, jej
zielone oczy ciskały błyskawice. Drzwi zatrzasnęły
się z hukiem. Rzuciła torby i spojrzała w oczy
Xandrowi, który obojętnie kołysał się na krześle za
biurkiem. Wyglądał tak samo elegancko i porządnie
122 MICHELLE REID
jak wtedy, gdy wychodziła. I oczywiście trzymał
przy uchu słuchawkę.
Ogarnęła ją furia.
- Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego uważasz,
że moje życie jest twojÄ… wÅ‚asnoÅ›ciÄ…?! - krzyk­
nęła.
Szepnął coś zmysłowo po włosku do słuchawki,
a potem spokojnie odłożył ją na widełki.
- Jeżeli masz ochotÄ™ dyskutować o prawie wÅ‚as­
ności, to proszę bardzo, nie krępuj się - zezwolił.
- Ale zanim zaczniesz, ty mi wyjaśnij, dlaczego
musiałaś spędzić pół godziny w toalecie w sklepie
Selfridge'a. Znowu zle się czułaś?
- Ilu ludzi mnie śledziło?
- Siedmiu. AÄ…cznie z Jakiem Matherem, które­
go, jak przypuszczam, od razu zauważyłaś, ale
tylko dlatego, że nie kazałem mu się kryć.
- PróbowaÅ‚ mnie powstrzymać przed skorzys­
taniem z publicznego telefonu - syknęła.
Xander sięgnął po telefon i podał jej.
- Spróbuj teraz. Wszystkie rozmowy sÄ… bez­
płatne.
- Co za łaskawość! - wykrzyknęła. - Nie masz
prawa mnie więzić, jakbym była...
- ZwierzÄ™ciem w zoo - podpowiedziaÅ‚ uprzej­
mie, gdy zabrakło jej słowa. - Chociaż w tym
przypadku wÅ‚aÅ›ciwiej byÅ‚oby powiedzieć: niegod­
ną zaufania żoną.
- Mnie nie można ufać? - zripostowała. - Nad-
GRECKA WYSPA
123
zwyczajne, że to mówisz ty, najbardziej podstępna
osoba, jaką miałam nieszczęście spotkać!
- Och, cara, spotkałaś gorszych - wycedził
Xander.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
Zerwał się nagle na równe nogi.
- Chciałaś ode mnie odejść do niego! Znowu!
Zadzwoniłaś do niego przy pierwszej okazji, jaka
się nadarzyła! - krzyczał, straciwszy opanowanie.
- WyÅ›ledziÅ‚eÅ› to poÅ‚Ä…czenie? - sapnęła zdu­
miona.
- Niedobrze mi siÄ™ robi, gdy na ciebie patrzÄ™
- oświadczył Xander i odwrócił się do okna.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić? - wyjąkała
z furiÄ….
- Bez trudu. - Wziął z biurka kopertę i rzucił
jej. - To raport policji o twoim wypadku. Możesz
przeczytać, jeśli chcesz.
Ale Nell nie chciała. Już szła do drzwi.
- To nie ty prowadziłaś samochód. - Pobiegł za
nią. - Zwiadczą o tym ślady po pasach. Siedziałaś
na lewym fotelu, nie na prawym. Gdybym częściej
sam prowadziÅ‚ w Anglii, od razu bym siÄ™ zorien­
tował.
Blada, z ustami zaciÅ›niÄ™tymi w wyrazie niesma­
ku, szła do apartamentu, świadoma, że Xander idzie
krok w krok za nią. Była zadowolona, bo odchodząc
bez słowa, chociaż trochę zdołała go zaskoczyć.
- Tak bardzo jesteÅ› zakochana w tym facecie,
124 MICHELLE RED)
że nie raczyłaś nikomu wyjawić tego ważnego
faktu! - warknął. - Chroniłaś go, chociaż ten tchórz
zmył się, pozostawiając cię tam ciężko ranną!
Gdy tak rzucał oskarżenia, Nell otworzyła drzwi
jego szafy i wyciągnęła szufladę ze swetrami.
Gdyby Xander byÅ‚ w stanie w tej chwili coÅ› zauwa­
żyć, wiedziałby, co go czeka.
Ale on szarżował, trzymając kopertę jak broń.
- On nie uciekÅ‚. Ja kazaÅ‚am mu odejść - oznaj­
miła. - Jak mówisz, chroniłam go przed tobą
i zgrają twoich psów gończych i przed tym, co
mogli mu zrobić.
- Bo go kochasz - wyszeptał.
Nell skinęła głową. Po co zaprzeczać?
- Tak samo, jak ty chronisz swojÄ… rodzinÄ™, bo
ich kochasz - wyjaśniła, a w jej głosie brzmiał żal.
- Ty jesteś moją rodziną - powiedział, nie
zauważając żalu.
- Nie, oto twoja rodzina - oznajmiła spokojnie
i położyła fotografię na łóżku. - Nie rozumiem,
czemu nie ożeniłeś się z Vanessą i nie dałeś jej,
a także temu chłopcu, który chyba bardzo cię
kocha, nazwiska, do którego mają prawo. Ale nie
ośmielaj się mówić o mnie jako o twojej rodzinie,
bo ja nie jestem twojÄ… rodzinÄ…. Oni niÄ… sÄ…. I chyba
nadszedÅ‚ już czas, byÅ› uporzÄ…dkowaÅ‚ swoje priory­
tety i działał zgodnie z nimi.
Przez chwilę się nie odzywał, jakby nie potrafił
zrozumieć, co się stało.
GRECKA WYSPA 125
- MogÄ™ to wyjaÅ›nić - powiedziaÅ‚ wreszcie pÅ‚a­
skim, nieobecnym tonem.
- Nie. Im wyjaśnij, dlaczego ożeniłeś się ze mną.
- To jakieś szaleństwo!-wybuchnął, wracając
do życia. - Wszystko mogę ci wytłumaczyć!
- Ale ja nie chcę słuchać! - krzyknęła.
Podszedł do niej. Jego oczy ciskały błyskawice.
- Oni nie są ważni. Ważna jesteś ty i twój
Francuz.
- On nie jest Francuzem. To Kanadyjczyk. Jest
też moim...
- Kanadyjczyk... - powtórzył Xander. - Pas-
calis, jesteś idiotą - zbeształ się i spojrzał na Nell
z pogardÄ….
- Zanim mi przerwałeś, chciałam powiedzieć,
że Marcel nie jest moim...
- Wiem, wiem, yenika.
- To mój brat, ty durniu! - wykrzyknęła.
Było tak, jakby ktoś go podłączył do prądu.
Cały aż się zatrząsł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •