[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dostrzegłem w nich coś poza skrajną rozpaczą.
– Cóż, to dobrze. Potrzebny ci ktoś równie ambitny i
utalentowany jak ty.
Nie byłem pewien, jak to się skończy, zamilkłem więc,
dokończyłem piwo, po czym wyrzuciłem puszkę do kosza.
Skrzyżowałem ramiona na piersi i spojrzałem na nią z powagą,
gotów zmienić temat.
– Mamo, wiedziałaś, że ojciec zgłosił się do mnie, bym
wysłał go w trasę z przyjaciółmi z zespołu?
Światło, które rozbłysło w jej zamglonych oczach, gdy
usłyszała dobre nowiny, natychmiast zgasło. Zastąpiło je puste
spojrzenie samotności i świadomości, że dla niego funkcjonowała
tylko jako wycieraczka i wypełniacz miejsca, podczas gdy on żył
swoim życiem bez niej. Splotła palce i utkwiła wzrok w blacie.
– Twój ojciec jest już stary. Po co miałby chcieć jechać w
trasę z bandą dzieciaków? Jaki ma w tym cel?
Przeczesałem włosy dłońmi i ugryzłem się w język, by nie
warknąć, że on nie ma żadnego celu poza pobłażaniem samemu sobie
i swojemu egoistycznemu sposobowi życia. Taki atak donikąd by
mnie jednak nie zaprowadził. Odetchnąłem głęboko i klasnąłem
językiem o zęby.
– Mamo, czy on kiedykolwiek zrobił coś, co służyło
jakiemuś celowi? Wprost powiedział mi, że jeśli do tego nie
doprowadzę, przyjdzie do domu i wyżyje się na tobie. Jak możesz tak
po prostu tu siedzieć i mu na to pozwalać? Jak możesz pozwalać, by
tak nami manipulował?
Moje pierścionki wybijały szybki rytm na blacie, gdy
czekałem na jej odpowiedź. Przez lata czekałem, by dostrzegła, że
mogę się nią zaopiekować, że nie musi zgadzać się na jego kaprysy i
bezmyślne zachowanie. Nie mogłem znieść jej ciągłego powtarzania,
że go kocha i że nie pozwoli, by jej rodzina się rozpadła, choć nigdy
nie przebywałem dobrowolnie z ojcem w jednym pomieszczeniu,
odkąd skończyłem naście lat.
Nie patrzyła na mnie, zniżyła głos do szeptu, odpowiadając:
– Ty po prostu nie rozumiesz, jak to z nami jest, Jet. Nigdy
nie rozumiałeś.
Odepchnąłem się od blatu i podszedłem do niej, a ona niemal
złożyła się w moich oczach. Położyłem dłoń na jej ramieniu i
kucnąłem, by nie miała wyjścia i musiała spojrzeć mi w oczy.
– Mamo, nie uważasz, że problem polega na tym, iż
rozumiem zbyt dobrze? Wiesz, że stać cię na coś lepszego niż on, na
coś więcej. Zawsze tak było.
Jej dolna warga zaczęła drżeć, prowokując coś innego niż
gniew, który drzemał w mojej piersi. Nie mogłem znieść faktu, że za
każdym razem, gdy próbowałem wyrwać ją z tego koszmaru,
ostatecznie ją raniłem. Powinna mi dziękować, uciekać najszybciej,
jak się da od tego miejsca, a jednak została zakorzeniona w nim tak
głęboko, że choćbym nie wiem jak uparcie kopał, i tak nie zdołałbym
jej wydostać. Korzenie sięgały zbyt głęboko.
– Jeśli możesz go uszczęśliwić, wysyłając go w trasę, może
powinieneś to zrobić. Przecież nie prosi o wiele.
Wstałem gwałtownie, czując na karku uderzenie rozpalonego do
białości gniewu. Zapragnąłem nią potrząsnąć. Zapragnąłem wbić pięść
w najbliższą ścianę. Zapragnąłem wypaść z nędznej kuchni tego
okropnego domu po złej stronie międzystanowej i nigdy nie oglądać
się za siebie. Zamiast tego zamknąłem oczy, pochyliłem się i
pocałowałem ją w czubek głowy.
– Zobaczymy, mamo. Pracuję z tymi ludźmi. Nie wiem, czy
chcę ich prosić o taką przysługę. Dobrze było cię zobaczyć. Dbaj o
siebie.
Postanowiłem wyjść, zanim zrobię coś głupiego, na przykład
nakrzyczę na nią, lecz ona chwyciła mnie za przedramię, jej palce
wbiły się w rozlane gęby na mojej skórze. Podniosła na mnie oczy tak
smutne, że dosłownie poczułem, jak umiera część mego serca.
– Przyprowadź tu tę dziewczynę. Bardzo chciałabym ją
poznać.
Było to ostatnie miejsce, w jakie chciałbym zaprosić Ayden, lecz
zmusiłem się do czegoś, co miało przypominać uśmiech.
– Jasne, mamo, może pewnego dnia wpadniemy.
Ayden była całkowitym przeciwieństwem tej kobiety, którą
tak kochałem na tyle różnych sposobów, że myślenie o tym niemal
bolało. Była silna i niezależna, nigdy nie pozwoliłaby innemu
człowiekowi dyktować sobie, jak ma żyć i co robić, ani odzierać się z
godności. Nie mogłem znieść myśli, że Ayden zobaczy moją złamaną
matkę i zacznie się zastanawiać, dlaczego nie zrobiłem więcej, by jej
pomóc, dlaczego tego nie powstrzymałem. Te same pytania dręczyły
mnie każdego dnia. Gdy teraz patrzyłem na matkę, przypomniałem
sobie każdy raz, gdy przedkładała życie z tym dupkiem nade mnie;
wspomnienia obróciły w popiół część barier, które na siebie
nałożyłem, by ochronić serce przed piekłem gniewu, który we mnie
żył.
Tę samą chwilę wybrał mój telefon, by zadzwonić; z mojej
kieszeni wydarło się wycie Memphis May Fire. Powiedziałem
mamie, że muszę iść, i nie tracąc czasu, zbiegłem po schodach.
Czułem, że uciekam nie tylko od niej, lecz także od każdej złej rzeczy,
która się wydarzyła w tym domu. Z wyświetlacza gapiła się na mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]