[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziecinne i nieodpowiedzialne.
Maggie zawahała się.
- No, nie wiem. W końcu się tu urodził i wychował. Do licha, co ja
mówię! Przecież on nigdy nie lubił tego miejsca, nigdy! Zaniedbał je, sprzedał
bydło, stracił pieniądze i pozwolił, żeby wszystko zarosło chwastami! Więc po
co chce tu wracać? - zastanowiła się przez chwilę. - Przez całe życie tak robił.
Nawet kiedy żył dziadek. Brał się do czegoś, a kiedy mu to nie wychodziło albo
się znudził, po prostu wracał na ranczo.
- A mama?
- Gdzie był tato, tam i mama.
- A ty?
- Ja zawsze byłam z dziadkiem.
- Nie wydaje ci się to trochę dziwne? Rodzice ciągle wyjeżdżali,
zostawiając cię na farmie.
- Ale ja chciałam tu zostawać!
- Może wtedy, gdy byłaś już na tyle duża, żeby samodzielnie podejmować
decyzje. Ale wcześniej?
- Sloan, to nie ma nic wspólnego z dniem dzisiejszym!
- A mnie się wydaje, że ma. Przecież dlatego jesteś tak bardzo
przywiązana do tego miejsca. Ty, ja, ranczo, twoi rodzice - to wszystko jest
- 126 -
RS
strasznie zagmatwane. Musisz zrozumieć swój stosunek do rodziców i wtedy
wszystko się jakoś ułoży.
- To naprawdę jest dosyć trudne. Dlaczego zgodzili się sprzedać ranczo?
A właściwie dlaczego uważałam, że to ostateczna decyzja? Przecież w
przypadku ojca nic nie jest pewne. Dziadek był inny.
- Kochałaś go bardzo. Był dla ciebie najważniejszą osobą, prawda?
- Tak. Był jedyną osobą, która mnie...
- ...która cię kochała - dokończył za nią Sloan.
- Matka i ojciec kochali tylko siebie nawzajem. Nie mieli dla mnie czasu -
powiedziała zdziwiona, że w ogóle komuś mówi o tym.
Teraz dopiero Sloan pojął, dlaczego tak bardzo pragnęła tego rancza. Było
własnością Lyle'a Hollowaya - człowieka, który dawał jej poczucie
bezpieczeństwa, kiedy była dzieckiem.
- Wiesz, to chyba jednak niecała prawda. Matka i ojciec kochali mnie, ale
tak bardzo byli sobą zajęci, że zapominali o moim istnieniu. A dziadek zawsze
był przy mnie. Szkoda, że go nie poznałeś. Był miły, zabawny i zawsze
znajdował czas, żeby odpowiadać na wszystkie moje pytania.
- Ale nie lubił hodowców owiec - zauważył Sloan, uśmiechając się.
- Tak, ale powinieneś go zrozumieć. Był człowiekiem staroświeckim.
- Jednak udało mu się wpoić tę niechęć tobie. Co o tym sądzisz?
- Pytasz o owce? Dla mnie możesz nawet hodować kangury. To już
naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Och, Sloan! Powiedz, co mam zrobić?
Wiem, że ojciec chce odzyskać ranczo.
- Coś wymyślimy, Maggie. Obiecuję.
- Chyba powinnam zadzwonić do rodziców.
- Chcesz, żebym to zrobił za ciebie? - zapytał, wyczuwając wahanie w jej
głosie.
- A możesz? Wiesz... ja chyba jeszcze nie jestem gotowa, żeby...
- 127 -
RS
- Rozumiem - powiedział i pocałował ją w policzek. - To potrwa tylko
chwilę. - Sięgnął po słuchawkę. - Cześć, Saro. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że
Maggie jest ze mną. Tak, nic jej nie jest. Zadzwoni do was pózniej. - Spojrzał na
Maggie. - Zatelefonuje do was rano. Dobrze. Powiem jej. Dobranoc.
Odłożył słuchawkę i wrócił na sofę.
- Twoja matka prosiła, żeby ci powiedzieć, że oboje bardzo cię kochają.
- Ale ja i tak potrzebuję przede wszystkim ciebie - powiedziała,
wyciągając do niego ramiona.
ROZDZIAA DWUNASTY
Pokój Sloana był duży, miał białe ściany i gustowne meble z wiśniowego
drewna. Maggie ledwie je zauważyła. Myślała tylko o jednym. Chciała, żeby
Sloan wziął ją w ramiona i kochał się z nią. Rozbierali się szybko. W tej chwili
nic nie było dla nich ważne poza ich miłością. Tym razem był to dziki akt
miłosny, ale tego właśnie Maggie potrzebowała. Pózniej rozpłakała się, więc
Sloan wziął ją w ramiona i tulił mocno do siebie.
- Nie płacz, proszę. Naprawdę cię rozumiem. Do kogo miałabyś się z tym
wszystkim zwrócić, jeśli nie do człowieka, którego kochasz?
- Bardzo cię kocham.
- Wiem, ale powiedz mi to jeszcze raz - zaproponował z uśmiechem.
- Kocham cię. Naprawdę. Próbowałam do tego nie dopuścić. Tak bardzo
się starałam.
- To też wiem - powiedział Sloan, odgarniając włosy z jej czoła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]