[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rodzinne dziedzictwo. Przechodzi z pokolenia na pokolenie.
Rozumiesz?
- Tak jak twój kolor włosów i buzia w kształcie serca?
- No właśnie.
- A także upodobanie do kwiatów i serduszek. - Ujął w palce
cieniutkie ramiączko i bawił się nim w zamyśleniu.
Venus wzdrygnęła się, ale nie cofnęła.
- Zauważyłeś?
- Oraz chęć kojarzenia ludzi w pary - powiedział miękko.
- Cóż, rozszyfrowałeś mnie i nasze geny.
- Aha... Czy to znaczy, że swatanie ludzi jest ulubionym zajęciem
całej rodziny?
- Tata się do tego nie miesza.
Powiedziała to tak naturalnie, że niemal uwierzył w te banialuki.
Roześmiał się.
- No dobrze, wystarczy. Powiedz wprost. Czy naprawdę jesteś
boginią miłości... a może raczej małym Kupidynkiem?
- Jak by to powiedzieć... - zaczęła powoli. - Tak.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Mówisz prawdę?
- Oczywiście! - zapewniła z przekonaniem. Uśmiechnął się
szeroko. Była niezwykłą dziewczyną.
- Powinienem był się tego domyślić.
- Przecież się domyśliłeś. I tak bym ci powiedziała, ale wy-
bawiłeś mnie z kłopotu.
Zaśmiał się z uznaniem. Ramiączko uciekło mu z palców. Nie
mógł się powstrzymać, by nie przesunąć palcem po jej policzku.
- Jesteś niesamowita, wiesz? - Patrzył na jej usta. Ciągle
prześladowało go wspomnienie tamtego pocałunku. Jest taka słodka,
taka krucha... Nic, tylko całować! - Zapomniałaś o czekoladkach -
szybko zmienił temat.
- Och, chyba... - Podniosła je ostrożnie, jakby bała się, by nie
cofnął ręki. - Chyba się rozpuściły.
- Takie są najlepsze.
Z ociąganiem cofnął dłoń. Patrzył, jak Venus odwija czekoladkę i
smakuje ją w ustach. Dopiero wtedy wziął swoją.
- Jeszcze coś - rzucił lekko. - Już idziesz spać...
- To co?
- A buziak na dobranoc?
Kompletnie ją zaskoczył, ale nie zamierzał już dyskutować, tylko
przystąpił do dzieła. Otoczył ją ramieniem, przygarnął do siebie. Przez
jedną szaloną chwilę zastanawiał się, czy to zagadkowe znamię nie
wiedzie prosto do serca Venus.
Dałby głowę, że różowe serduszko błysnęło spod ramiączka,
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
wypalając na nim swój znak. Poczuł w sobie ogień.
Panował nad zmysłami resztką sił. Paliło go pragnienie, chciał
więcej niż tylko pocałunku, dużo więcej... ale zaręczył, że może mu
ufać. Dotrzyma słowa.
ROZDZIAA DZIEWITY
Pocałunek ją oszołomił. Tylko ją. Bo Riley odsunął się od razu,
jakby nic się nie stało. Przeraziła się, bo zaczął szybko rozpinać guziki
koszuli. Zciągnął ją i rzucił na stojące obok krzesło.
- Co ty robisz? - wybąkała drżącym głosem.
- Ja? - Palce sięgające do guzika spodni zatrzymały się w pół
ruchu. - Szykuję się do spania.
Wiedziała, że lepiej nie drążyć tematu. Po co ma widzieć jej
minę? Odwróciła się i wślizgnęła pod kołdrę. Riley okrążył łóżko i
stanął po swojej stronie.
- Zwykle śpię tylko w bieliznie. To ci nie przeszkadza?
- Ależ skąd, nie. - Chciała powiedzieć to spokojnie, lecz jej głos
zabrzmiał dziwnie słabo.
Riley rozpiął metalowy guzik, odwrócił się tyłem. Przeniosła
wzrok, ale przed oczami ciągle miała jego muskularne ciało, mięśnie
widoczne pod skórą, płaski brzuch.
Zrzucił dżinsy i usiadł na łóżku. Słyszała, jak ściąga buty i
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
skarpetki, rzuca je na podłogę. Wyobraziła sobie skotłowane ciuchy
leżące obok łóżka.
Bałaganiarz. Na tym się teraz skup, przykazała sobie w myślach.
Nie na zapachu jego wody czy szeleście gniecionych prześcieradeł. Ani
na jego równym oddechu. Zgasił pilotem światło i w pokoju zaległa
ciemność. Venus wstrzymała oddech. Riley zaczął układać się do snu.
Dyskretnie uchyliła powieki. Leżał na plecach, z rękami pod
głową. Podciągnął kołdrę do piersi. Patrzył w sufit.
- Myślisz, że zaraz zaśniesz? - zapytał.
- Hm, chyba nie.
- Ja też raczej nie. Wiesz, nie mogę uwierzyć, że naprawdę tu
jestem.
- Ty nie możesz? Zaśmiał się cicho.
- Ten wyjazd niezle cię zaskoczył, co?
- %7łebyś wiedział. Siedziałabym teraz na poczcie i ręcznie
stemplowała walentynkowe kartki.
- Lubisz swoją pracę, prawda?
- Raczej tak.
- Powiedziałaś to jakoś bez przekonania.
- To nie jest zła posada. Ma wiele plusów. Lubię kontakt z
ludzmi, odpowiadają mi godziny pracy, pensja. Ale też ciągnie mnie do
innych rzeczy. Chyba jestem domatorką. Chciałabym mieć więcej
czasu na pieczenie ciasteczek, sadzenie kwiatków w ogródku, tego typu
sprawy.
Po ciemku nie widziała jego twarzy, jednak była pewna, że się
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
uśmiechnął. Jak to możliwe?
- Wiesz, czego mi brakuje w tym pokoju? - zapytał.
- Czego?
- Gwiazd na suficie.
Odwróciła się. Nie była pewna, czy dobrze go zrozumiała.
- Miasto tonie w światłach - mówił dalej - ale to wszystko
sztuczne. Jest tak jasno, że nie widzisz prawdziwego nieba, nawet
Droga Mleczna znika.
- A gdyby umieścić tu plastikowe gwiazdy, toby pomogło?
- Pewnie tak.
Znowu zapadła cisza. Poczuła, że Riley zmienił pozycję.
- Mam wolne ramię. Może ci będzie wygodniej, jeśli się oprzesz?
- zaproponował.
Nie odpowiedziała od razu.
- Mam nadzieję, że to niczym nie grozi?
- Co ty! Razem popatrzymy w noc. - Kiedy podsunęła się bliżej i
położyła głowę na jego ramieniu, zapytał:
- I co, lepiej?
- Uhm.
- Na pewno? - Delikatnie się poruszył. - Nie chciałbym urazić
twojego czułego miejsca. Ani w ogóle.
Uśmiechnęła się. Niepotrzebnie mu o tym powiedziała. Teraz
miała za swoje.
- Nie urazisz mnie.
- Na pewno?
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Na pewno.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]