[ Pobierz całość w formacie PDF ]
naga. Chciałaby poczuć jego palce na swojej skórze.
- Ty te\ mnie pragniesz.
Westchnęła niemal z jękiem.
- A... jeśli mam mę\a, panie? - zapylała cicho,
rozedrganym głosem. - Albo narzeczonego?
Bartholomew przerwał pieszczoty i wyprostował się gwałtownie.
- A masz?
- Nie wiem - szepnęła. - Podejrzewam, \e nikt przedtem nie dotykał mnie w ten
sposób, ale nie jestem pewna.
- Zatem nic się nie zmienia - rzekł szorstko. - Jak masz hołubić mę\a lub
narzeczonego, skoro ich nie pamiętasz?
- Nie wiem, milordzie - powtórzyła Marguerite. Powoli odzyskiwała spokój. -
Jednak nie zdradzę mę\a, jeśli istnieje.
- Ale... - Bartholomew odwrócił się gwałtownie i nerwowym ruchem przesunął
dłonią po włosach. Gniewnie zamruczał coś pod nosem, lecz Marguerite nie
rozró\niła słów. Podszedł do drzwi i stanął tyłem.
- Wybacz mi, panie, jeśli mo\esz.
- Chciałbym cię widzieć w moim ło\u - powie-dział, patrząc na nią przez ramię.
- Nagą i chętną. Przyjdz do mnie, kiedy ju\ podejmiesz decyzję.
ROZDZIAA PITY
- Bartie! - krzyknęła Eleanor, widząc brata idącego ście\ką przez ogród.
- Co się stało? - spytał zduszonym głosem. Siostra umiała go zaskoczyć, kiedy
był na to najmniej przygotowany.
- Jesteś zły?
- Nie - burknął bardziej opryskliwie, ni\ zamierzał.
- Ale tak wyglądasz.
- O co chodzi?
- Szukam lady Marguerite - odpowiedziała Eleanor, rezygnując z dalszych
pytań. - Miała być w ogrodzie. Myślałam, \e wcią\ jesteś na placu treningowym.
- Marguerite powiedziała ci, \e idzie do ogrodu? -zapytał, nieco zdziwiony jej
słowami.
- Tak, na spacer - odparła. - Chciała odetchnąć świe\ym powietrzem, \eby
trochę ochłonąć i pomyśleć.
Równie dobrze mogła przecie\ skłamać i wybrać się za mury, pomyślał. Dzieciom
opowiedziała zaś bajeczkę o ogrodzie. Tak, na pewno kłamała.
- Widziałeś ją? - spytała Eleanor.
- Hm?
- Bartie! - ofuknęła go dziewczynka. - Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Pytałam,
czy lady Marguerite jest w ogrodzie!
- Tak - odpowiedział z roztargnieniem - ale chyba jeszcze nie zebrała myśli.
Zostawił Eleanor na ście\ce i wrócił do wie\y.
Długo trwało, zanim Marguerite odzyskała spokój. Powoli podniosła szal i wyszła z
chaty, starannie zamykając za sobą drzwi. Przez chwilę stała nieruchomo, z ręką na
drewnianym skoblu.
Przyjdz do mnie, kiedy ju\ podejmiesz decyzję", powtórzyła w myślach słowa
Barta. Nie ulegało wątpliwości, \e chciał z niej zrobić kochankę.
Westchnęła z głębi piersi. Przyznawała w duchu, \e podobał jej się Bartholomew
Holton, pan na Norwyck. Wiedziała jednak, \e nie mo\e się w nic anga\ować.
Zwłaszcza teraz, gdy nie znała swojej prawdziwej przeszłości. Co gorsza, nie umiała
kochać bez zobowiązań. I chocia\ pieszczoty Barta sprawiały jej zmysłową rozkosz,
to jej uczucia płynęły prosto z serca.
Bartholomew nie był zdolny do takiej miłości. Marguerite podejrzewała, \e
potraktowałby kochankę jak wasala. Dawałby jej ochronę i pewnie nagradzał
prezentami w za-mian za wierność i posłuszeństwo. Nie widziała siebie w takiej roli.
To na pewno by ją zniszczyło.
Drgnęła, słysząc dziecięcy głosik śpiewający jakąś piosenkę. Odwróciła się i
zobaczyła wesoło podskakującą Eleanor. Dziewczynka nadbiegła dró\ką. Marguerite
odstąpiła od drzwi i skinęła jej głową.
- Lepiej się czujesz? - spytała Eleanor.
Marguerite uśmiechnęła się.
- O, tak. Zwłaszcza teraz, kiedy jesteś przy mnie. Poka\esz mi najciekawsze
miejsca w tym ogrodzie?
- Mam lepszy pomysł - odpowiedziała Eleanor i oczy jej się zaświeciły z
podniecenia. Wzięła Marguerite za rękę i pociągnęła w przeciwną stronę ni\ ta, z
której przyszła.
- Zobaczymy murarzy stawiających mur?
- Poczekaj - odparła Marguerite. - Najpierw mi wyjaśnisz, skąd się wzięła
bi\uteria w kufrze.
- Bi\uteria?
Marguerite popatrzyła na dziewczynkę spod oka.
- Tak. Wło\yłaś ją do buta. Dobrze wiedziałaś, \e ją tam znajdę, kiedy zacznę
przymierzać suknie.
- Myślałam, \e ci się spodoba - powiedziała Eleanor, zrozumiawszy, \e nie ma
się co wykręcać.
- Nie o to chodzi. Czyja to własność? Do kogo na-le\ą te klejnoty?
- Do Norwyck - odparła Eleanor. - Bartie trzyma je w kasetce w swoim pokoju.
- W takim razie zaraz po powrocie musisz je tam odnieść. Co do jednego.
- Dobrze - z ociąganiem powiedziała Eleanor, ale natychmiast poweselała. -
Pójdziemy teraz zobaczyć mur?
Marguerite poszła za nią w du\o lepszym nastroju. Cieszyła się, \e lepiej pozna
Norwyck, bo z okien zamkowej wie\y niewiele było widać.
- Jaki mur?
- Wokół wioski. - Eleanor zawinęła spódnicę i wdrapała się na niską gałąz
rosnącego w pobli\u drzewa. - Bartholomew mówi, \e to jedyny sposób, aby
uchronić się przed Armstrongami.
- Niezły pomysł.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]