[ Pobierz całość w formacie PDF ]
budzę się i nasłuchuję.
Potarł skronie dłońmi.
Jesteśmy chorzy dodał po chwili. Może kiedyś to minie. Przestaniemy chować chleb po
kieszeniach i zapierać drzwi na noc. Może dopiero nasze dzieci będą zdrowe, a my zaczniemy
spać mocno. Ale to musi potrwać.
Podniósł się i uśmiechnął.
Wstawaj, mała. Zmarnowaliśmy mnóstwo życia. Kiedyś już byli jacyś pierwsi ludzie.
Może tym razem będzie normalnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]