[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tatą. A może będziesz się upierał, że mój tata też należał
do spisku?
Maddox był bardzo zakłopotany. Ann poczuła dla
niego litość, ale nie dała tego po sobie poznać. W tej
178 Virginia Kantra
sprawie była po stronie Val. Bezwarunkowo. Nie zamie-
rzała ponownie zdradzić przyjaciółki, choćby nie wie-
dzieć ile miało ją to kosztować.
Ja się przy niczym nie upieram powiedział
obojętnie Maddox. Niestety, badania laboratoryjne
jednoznacznie stwierdziły związek pomiędzy pożarem
a motelem, w którym przez jakiś czas mieszkał twój mąż.
Ann skurczyła się w sobie. Miała do wyboru: albo
spokojnie słuchać, jak Maddox oskarża Cona MacNeilla,
albo zacząć mówić i tym samym całkiem się upokorzyć.
Strasznie trudno było się zdecydować, ale przecież nie
miała wyboru.
Rob też miał związek z tym motelem powie-
działa.
Co za związek? zdziwił się Maddox. W książce
gości nie ma jego nazwiska. Specjalnie rano tam pojecha-
łem, żeby wszystko sprawdzić.
A jednak on tam mieszkał upierała się Ann. Nie
zatrzymywał się na noc, tylko...
Kiedy?
Mniej więcej w tym samym czasie, co Con. Tak mi
się zdaje. Jakiś rok temu. Spotykał się tam z Donną
Winston.
Wstyd sprawił, że Ann stała się teraz czerwona jak
burak. Mogła sobie wyobrazić, co Maddox sobie o niej
pomyśli. Nie tylko pozwalała mężowi bić siebie, ale
jeszcze przymykała oko na jego zdrady.
To by wyjaśniało, dlaczego nie podpisał się włas-
nym nazwiskiem stwierdził Maddox, wyciągając służ-
bowy notes. Czy masz jakiś dowód na to, że zabrał tę
kobietę do motelu? Może wyciąg z karty kredytowej
albo...
Odszukać szczęście 179
Moja mama jej o tym powiedziała wtrąciła się Val.
Czy twoja matka ich tam widziała? Zwrócił się do
Val. Czy na własne oczy widziała Roba z tamtą kobietą
w motelu?
Nie sądzę. Ann zwiesiła głowę.
Mało prawdopodobne. Val pokręciła głową. Ja-
koś nie mogę sobie wyobrazić, żeby moja mama wpadła
ot, tak sobie, do motelu Beyera.
Racja. Maddox zamknął notes. Wobec tego
porozmawiam sobie z tą całą Donną.
Ona wyjechała powiedziała Ann. Zaraz po
procesie.
Jakże zazdrościła kochance swego męża, że mogła
zostawić to wszystko w diabły: to miasteczko, cały ten
skandal, przyciszone głosy, kiedy się wchodzi na pocztę,
ukradkowe spojrzenia w kościele.
A niech ich wszystkich szlag trafi, pomyślała Ann,
ogarnięta nagłą złością. Niech sobie gadają, że nie jestem
na tyle kobieca, żeby zatrzymać przy sobie męża. Przeży-
ję te ich szepty. Ale na pewno nie przeżyję, jeśli Val i jej
mąż zostaną oskarżeni o podpalenie.
Pojadę do niego powiedziała zdeterminowana.
Wiem, gdzie Rob trzyma rachunki i różne dokumenty.
Może znajdę jakiś rachunek z motelu.
Nie chcę, żebyś się do niego zbliżała powiedział
stanowczo Maddox.
Oczywiście, Ann też by tak wolała, tylko niczego nie
mogliby mu udowodnić.
Pójdę tam, kiedy on będzie w pracy.
Nie ma mowy. Będzie musiał przedstawić sądowi
wszystkie rachunki, jeśli zajdzie taka potrzeba. Masz
może jakieś aktualne zdjęcie Roba? Sprawdziłbym,
180 Virginia Kantra
czy któryś z pracowników motelu czegoś sobie nie
przypomni.
A jeśli sobie nie przypomni? spytała Val.
Wtedy poszukamy tej Donny albo znajdziemy
jakiś inny sposób. O której będziesz w domu? Zwrócił
się do Ann.
O wpół do piątej muszę odebrać Mitchella.
Ja o tej porze jeszcze mam służbę.
Nie szkodzi. Nic złego nam się nie stanie.
Taką miała nadzieję. To był dzień, kiedy Rob zabie-
rał Mitchella na trening koszykówki, lecz Ann wolała się
do tego nie przyznawać. Nie mogła stać się niewolnikiem
godzin pracy Maddoxa. Nie zamierzała składać na niego
odpowiedzialności za swoje bezpieczeństwo. Sama mu-
siała za siebie odpowiadać.
Może wpadnę przejazdem powiedział. Spraw-
dzę, jak sobie radzicie.
Lepiej nie. Ludzie zaczną gadać.
I tak już gadają. Val wzruszyła ramionami.
Jakieś kłopoty? spytał Maddox.
Nie zapewniła go Ann. Ale jeśli będą, wiem co
należy zrobić.
Naprawdę wiesz? Co takiego?
Zadzwonić na policję i prosić o pomoc.
Spojrzał na nią z uznaniem. Ann zrobiło się ciepło na
sercu.
Rob przywiózł Mitchella do domu o wpół do dziewią-
tej. Ann ucieszyła się, że się nie spóznił, odetchnęła
z ulgą.
Ale ledwie otworzyła drzwi, zorientowała się, że coś
jest nie w porządku. Mitchell przeszedł obok niej
Odszukać szczęście 181
szybko, nawet się nie przywitał. Plecy miał przygarbione,
ponurą minę i w ogóle zachowywał się tak, jakby chciał,
żeby go nikt nie zauważył.
Jak było? zapytała radośnie Ann. Ale radość w jej
głosie była fałszywa.
Mitchell tylko wzruszył ramionami.
Bardzo się zmęczyłeś?
Pokręcił głową.
Zwietnie mu poszło powiedział Rob stojący na
ganku.
To była pochwała, ale mimo to Mitchell nadal był
skulony w sobie.
Zjesz coś? spytała Ann.
Nie. Idę do siebie powiedział Mitchell i pobiegł
do swego pokoju, jakby goniły go potwory.
Ann odczekała, aż chłopiec zniknie na piętrze, po
czym spojrzała na Roba.
Coś mu zrobiłeś? zapytała.
Nie zaprosisz mnie do domu?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]