[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cierpiał określenia Baryła. Odetchnął głęboko i odwrócił się, \eby stawić czoło staremu wrogowi.
Na widok narzeczonego siostry omal nie chwycił się na powrót poręczy. Bea zawsze mówiła mu, \e
Luke wyrośnie ze swojej niezgrabnej baryłowatości.Rzeczywiście, wyrósł. Musiał mieć teraz metr
dziewięćdziesiąt lub nawet dziewięćdziesiąt pięć. Przytulona do niego Meredith istotnie wyglądała jak
laleczka.
Dopiero w tej chwili zobaczył Susan, która stała w drzwiach ze starym kuCem,
najobrzydliwszym,jakiego Richard w \yciu widział. Nie patrzyła na nich, miała opuszczoną głowę i
wzrok wbity w ziemię.
Luke Hardin zatrzymał się tu\ przed Richardem, . który musiał zadrzeć głowę, \eby spojrzeć mu w
oczy. - Zwietnie, Baryło - odpowiedział. - A co u cie-
bie? .
. W tym momencie Susan uniosła głowę. '
- N o proszę - powiedziała ze złym błyskiem w oku - nareszcie ktoś, kogo pamiętasz.
ROZDZIAA
12
Jak\e by inaczej, musiała z tym wyskoczyć przy Hardinie. Wiedziała, \e Richard długo jej to będzie
pamiętał. śe te\ musiałam go tak .zranić, pomyślała Susan ze złością.
- Co takiego, Suz? - Luke spoglądał na nią z radosnym błyskiem w oku. - Czworo oki nie mógł cię
poznać? Pewnie zapomniał wziąć dodatkowej pary oczu.
- Coś w tym rodzaju - burknęła w odpowiedzi, zaciskając dłoń na lejcach Szatana, który poruszył się
niespokojnie.
- Biedactwo. To musiało cię trafić w samo ... O, cholera! -zaklął Luke, któremu kuc właśnie nastąpił na
prawą nogę.
- Dzięki - mruknęła Susan do ucha zwierzęcia
- ale sama bym to załatwiła.
Szatan zastrzygł uchem.
Opierając się na Meredith, Luke kuśtykał na lewej nodze, wciągając powietrze przez zaciśnięte zęby.
Susan z trudem powstrzymała śmiech. Kto jak kto, ale Luke Hardin powinien uwa\ać na to, co do niej
mówi, zwłaszcza stojąc o krok od Szatana. Susan była jedyną osobą na świecie, której udało się zaskarbić
prawdziwą sympatię starego złośnika.
Richard natomiast nie ukrywał zadowolenia. Stał teraz trochę pewniej, nie kryjąc złośliwego
uśmiechu. Susan odwróciła wzrok. Otworzyła bramkę i wprowadziła Szatana do boksu, który kuc
dzielił z Lady.
Klacz opuściła głowę i powitała swego towarzysza, trącając go nosem w kark. Susan ścisnęło się
serce. W całej tej scenie było coś, co znów przyciągnęło jej uwagę do Richarda.
Poczuła nagły skurcz i odwróciła się, \eby na niego spojrzeć. Stał za nią, pocierając kark,
skrzywiony, jakby cierpiał na okropny ból głowy.
T o było całkiem mo\liwe, jeśli nie potrafił we właściwy sposób przyjąć sygnałów nadawanych
przez Lady. Raz czy dwa w dzieciństwie, zanim poznała istotę i funkcjonowanie posiadanego daru,
Susan sama miała potworną migrenę. Richard, z czego najprawdopodobniej w ogóle nie zdawał
sobie sprawy, był znakomitym medium. Ich spojrzenia spotkały się na moment i Susan, wytrącona
swoimi myślami z równowagi, nie potrafiła się powstr~ać przed odebraniem jego sygnału. Przekaz
Richarda, wyra\ał czyste pragnienie fizyczne. Była to ta sama potrzeba, którą zawsze w nim
wyczuwała, choć nigdy nie odbierała jej tak świadomie.
Odwróciła się i podeszła do drzwi. T o był najprostszy i zarazem najpewniejszy sposób na
zerwanie kontaktu. Gdy tylko wyszła, ró\, kolor aury Lady, zaczął powoli blednąć w głowie
Susano
- T en kuc to najbrzydsze stworzenie, jakie w \yciu widziałem - odezwał się Richard, który wraz z
resztą to'- warzystwa udał się jej śladem. - I najgrubsze. Istna beka. - Uwa\aj, co mówisz, Czworooki -
ostrzegł, kuśtykający za nimi Luke.
- Sam uWazaj, Baryło - odparował wojowniczo Richard, zaciskając pięści.
- Mo\e powinieneś przetrzeć swoje szkiełka ze starej flaszki po coli - zaśmiał się Luke. - Aatwiej ci
wtedy będzie poznawać ludzi, którym zatrułeś pół \ycia.
- Noszę teraz szkła kontaktowe.
- Pokłócicie się innym razem - wtrąciła się Mere-
dith. - T eraz ogłaszam zawieszenie broni. Mam rację, Susan?
- Myślę, \e ju\ czas jechać do do~lU - odpowiedziała zagadnięta, spoglądając na zegarek.
Było wpół do trzeciej, pora, o której zwykle kończyła pracę. Ten dzień był jednym z najkrótszych,
ale zarazem najcię\szych w jej \yciu dni roboczych.
- Zastanowię się nad dietą dla Szatana, Luke
- powiedziała. - Je\eli nie znajdziesz \adnego stajen-
nego, który miałby odwagę trochę go przegonić, to daj mi znać. Przyślę ci Rufusa.
- Sam to zrobię, jak będzie trzeba - odparł Luke. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •