[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrobić, ale obawiam się, że przedstawienie się skończyło.
- Zwiatła? - spytała. Może nie czułaby takiego wstydu, gdyby mogła zobaczyć na
jego twarzy rodzące się podniecenie.
Pokiwał głową. .
- Podobasz mi się, kiedy oświetla cię lampka. Pokrywa cię żywym złotem. - Powoli
pochylił głowę i musnął ustami jej naprężoną pierś. - Zobaczymy, czy potrafię jeszcze
raz sprawić, żeby na tych ślicznych piersiach pojawiły się małe fałdki.
Odetchnęła głęboko. zamknął usta wokół jej piersi, na zmianę ssąc i gryząc sutek,
niecierpliwie czekający, aż poświęci mu uwagę. Beau był na początku bardzo łagodny,
ale wraz z upływem czasu wyczuła w nim pewną zmianę. Z napięciem i z hamowaną
gwałtownością pchnął ją na materac. Obiema dłońmi otaczał jej piersi, coraz bardziej
napęczniałe. Ustami starał się ogarnąć całą pierś, podczas gdy językiem błyskawicznie
jej dotykał. Coraz mocniej ją szczypał. Twarz zarumieniła mu się, spoważniał.
- Nie mogę się tobą nasycić. Chciałbym cię pożreć żywcem.
Stał się gwałtowniejszy, wychyliła się do niego z cichym okrzykiem. Pochylił się nad
nią, wciąż w niezwykłym tempie pieszcząc jej piersi. Wcale nie przypominał kota, do
którego się porównał, choć ocierał się o nią, co było równie podniecające jak to, że
pieścił jej piersi. Składał się jednak z twardych kości, delikatnych mięśni i wzbudzonej
męskości. Czuła jego męskość ocierającą się o jej ciało. Bezwiednie rozchyliła uda, by
go przywitać. Chciała go całego - jego dotyku, zapachu i widoku. Chciała, by otoczył ją,
jak tylko potrafił.
- Pragniesz mnie? - spytał, rzucając czysto złote spojrzenie. zaborczo przeniósł
dłonie między jej uda. Nie ruszał się, ani jej nie pieścił. Jednak ciepły ciężar rąk na
najbardziej intymnej części jej ciała, całkowicie bezbronnie przed nim otwartej, przepełnił
ją nieznośnym podnieceniem. Przez hamowane pragnienie zachrypł mu głos. - Tutaj?
Jesteś na mnie gotowa?
- Pragnę cię - westchnęła. - Teraz!
Zamknął oczy i wziął głęboki oddech.
54
- Dzięki Bogu, nie wiedziałem, czy wytrzymam długo tę grę. Bliski byłem
szaleństwa. Rozsuwał jej nogi z dzikim zapałem. Teraz poruszał palcami, pieścił ją i
docierał coraz dalej. - jaka tu jesteś piękna. - Schylił głowę do jej brzucha, łagodnie
skubiąc delikatne ciało. - I naprawdę jesteś gotowa. - Zaśmiał się niskim głosem. -
Chciałem być pewien. Jesteś cudownie napięta, bałbym się wyrządzić ci krzywdę, jeśli
nie pragnęłabyś mnie tak jak ja ciebie.
"Nie musi się o to martwić" - pomyślała nieprzytomnie. Nieznośnie i gorączkowo
pragnęła spełnienia.
Był pomiędzy jej udami. Trącał ją swym napiętym ciepłem, aż nagle uśmiechnął się
uroczo.
- Będę ostrożny. wyszeptał. - Nie chcę cię w żadnej sposób skrzywdzić.
Powiedziałem ci, teraz już wiem, jak dbać o skarby.
Jego głos i oczy emanowały ujmującą szczerością i namiętnością ... Na widok tego
piękna łzy zabłysły jej w oczach - cudowne, złote spojrzenie, zmysłowe wygięcie warg,
błyszczące koralowe orchidee na ścianie nad jego ramieniem, a przede wszystkim
uczucie przepełniające ją, gdy się z nią połączył. .
- Rozluznij się - powiedział zniecierpliwionym tonem. - Obiecałem, że cię nie
skrzywdzę. Nie ufasz mi?
Oczywiście, że mu ufała, ale chodziło o coś innego. Miał nieco zaniepokojoną
twarz, nie potrafiła tego zmienić. "Nic nie ma prawa zepsuć piękna tej wspólnej chwili" -
pomyślała rozmarzona. Przecież mogła bez trudu rozwiązać ten problem. Wysunęła się
zdecydowanie do przodu. Poczuła krótki, przeszywający ból, natychmiast
zrównoważony przez wszechobecną rozkosz całkowitego wypełnienia. I uśmiechnęła
się do niego szczęśliwa.
- Lepiej?
- Lepiej - powtórzył za nią. Wyglądał na oszołomionego.
Ruszył się gwałtownie, przeszedł przez niego dreszcz. zamknął oczy.
- O Boże. Tak, lepiej.
- Dobrze. - Z czułością pieściła jego biodra. - Chcę, żebyś był szczęśliwy, Beau.
Podniósł oczy i spojrzał na nią z dziwnie udręczonym wyrazem twarzy.
- Wiem, że chcesz - powiedział chrapliwie. - Każdy powinien być szczęśliwy, nawet
jeśli wiąże się to z nieustannym dawaniem. Ponieważ wszyscy bierzemy, prawda? -
wygiął gorzko usta. - Nawet ja. Raz jedyny w życiu chciałem dać coś i skończyło się na
tym, że również biorę. Jedną ręką delikatnie pogłaskał jej policzek. - Najgorsze jest to,
że nie mogę przestać.
Czuła się oszołomiona. Chciała mu pomóc, ale wyglądał na bardzo zasmuconego.
- Beau, czy powinnam ...
- Szsz ... - Położył jej palec na ustach. - Cicho, wszystko jest w porządku. Wezmę,
ale znajdę sposób, by dawać. Może wszystko się wyrówna. - Poruszał się łagodnymi
pchnięciami, pozwalając, by się do niego przyzwyczaiła.
55
Niełatwo było mu się kontrolować. Czuła, że powstrzymuje potrzebę, która stara się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]