[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyobrażała sobie, że on też ją kocha, choć nigdy jej tego nie powiedział.
- Harry - zapytała delikatnie, stukając go pod żebro - jest tam ktoś?
- Tak? - zdzbło zadrżało w ustach. Wiedziała, że nie lekceważy jej, po prostu, nie było go tutaj. Był
gdzieś daleko. Czasami chciała poznać to miejsce, tajemne miejsce Harry'ego.
Usiadła, zapięła bluzkę, poprawiła spódnicę i strząsnęła z niej piasek.
- Harry, zrób ze sobą porządek. Na plaży są ludzie. Poprawiła jego rzeczy, przytuliła się i pocałowała
go w czoło.
- O czym myślisz? Gdzie jesteś, Harry? - szczypiąc w ucho zapytała.
- Chciałabyś wiedzieć - powiedział. - Tam nie jest przyjemnie. Ja przywykłem. Nie polubiłabyś tego
miejsca.
- Polubiłabym, gdybyś ty tam ze mną był.
- To nie jest miejsce, gdzie można być z kimś - powiedział. - Tam można być tylko samemu.
- Harry, powiedz... - zaintrygowało ją to.
- Przecież jesteśmy tutaj - uciął. - Jesteśmy tutaj i kochamy się.
Wiedziała, że gdy spróbuje dalej wypytywać, to i tak niczego nie zmieni.
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
- Kochałeś się ze mną - powiedziała - osiemset jedenaście razy.
- Przywykłem do tego.
To zbiło ją z tropu.
- Do czego przywykłeś? - zapytała po chwili.
- Do liczenia. Czegokolwiek. Kafelków w ubikacji, gdy tam siedzę, na przykład.
%7łachnęła się rozdrażniona.
- Mówiłam o kochaniu, Harry. Nie jesteś ani trochę romantyczny.
- Teraz nie - zgodził się. - Miałaś całą przyjemność?
Już nie był tak chorobliwie zamyślony. Tak właśnie określała jego dziwne stany świadomości. Była
zadowolona, że wrócił mu humor.
- Osiemset jedenaście razy - powtórzyła - w ciągu trzech lat. To dużo. Wiesz, od jak dawna chodzimy
ze sobą?
- Od dziecka - odpowiedział. Patrzył w niebo.
Wiedziała, że tylko jednym uchem słucha tego, co ona mówi. Coś działo się w jego głowie, unosił się na
krawędzi rzeczywistości. Znowu odpłynął. Miała nadzieję, że kiedyś dowie się dokąd. Teraz tylko
odchodził i wracał.
- Ale jak długo? - naciskała. Złapała go za podbródek.
- Jak długo? Cztery, pięć lat chyba. - Patrzył na nią bez wyrazu.
- Sześć - powiedziała. - Miałeś wtedy dwanaście lat, a ja jedenaście. Zabrałeś mnie do kina i trzymałeś
za rękę.
- A! O to ci chodzi - pokiwał głową. - A mówisz, że nie jestem romantyczny.
- Założę się, że nie pamiętasz tytułu filmu. To był "Psycho". Nie wiem, kto z nas bardziej się bał.
- Ja - zaśmiał się Harry.
- Potem - kontynuowała - gdy miałeś trzynaście lat pojechaliśmy na piknik na polach Ellison's Bank.
Podjedliśmy trochę i zaczęliśmy się wygłupiać. Wtedy położyłeś rękę na mojej nodze pod sukienką.
Skrzyczałam cię. Udałeś, że to był przypadek. Za tydzień znowu to zrobiłeś. Nie rozmawiałam z tobą
przez dłuższy czas.
- Było mi wtedy tak smutno - westchnął Harry.
- Potem zacząłeś chodzić do szkoły w Harden. Rzadko cię wtedy widywałam. Następne lato było
piękne - dla nas. Pewnego razu wzięliśmy namiot na plażę w Crimdon. Poszliśmy popływać, potem w
namiocie wycierałeś moje plecy.
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
- A ty moje - przypomniał sobie.
- Chciałeś, bym położyła się obok ciebie.
- Ale ty nie chciałaś.
- Harry! Nie miałam wtedy jeszcze piętnastu lat. To było straszne!
- Nie było tak zle - zaśmiał się znowu. - Pamiętasz pierwszy raz?
- Oczywiście.
- To było jak otwieranie wytrychem zupełnie nowego zamka!
- Szybko się sprawiłeś. - Musiała się uśmiechnąć. - Zawsze się dziwiłam, skąd się tego nauczyłeś.
Naprawdę zastanawiałam się, czy może ktoś inny nie udzielił ci lekcji...
Jego twarz przybrała poważny wyraz.
- O co ci teraz chodzi?
- No, jakaś inna dziewczyna! - Była zaskoczona jego nagłą zmianą nastroju. - A o czym pomyślałeś?
- Inna dziewczyna? - ciągle był nachmurzony. Powoli zaczął uśmiechać się, rozbawiło go to, w końcu
wybuchnął serdecznym śmiechem. - Inna dziewczyna!
- Jesteś zabawny - Brenda odetchnęła z ulgą.
- Wiesz - odpowiedział, poważniejąc znowu - całe życie ludzie mówią mi, że jestem zabawny. A ja nie
jestem taki. Boże, czasami chciałem dobrze się uśmiać. Jakbym nie miał na to czasu - nigdy. Nie czułaś
czasami, że jeśli się nie wyśmiejesz, to zaczniesz wrzeszczeć. To właśnie czuję.
- Nie rozumiem ciebie. A ty nawet nie chcesz, abym cię rozumiała - westchnęła. - Tak pięknie by było,
gdybyś pragnął mnie tak, jak ja ciebie.
Powstał, podał jej ręce. Pocałował w czoło, tak zwykle zmieniał temat.
- Przejdziemy plażą do Hartlepool. Stamtąd złapiemy autobus do Harden.
- Iść do Hartlepool? To cały dzień drogi.
- Wstąpimy na kawę w Crimdon. Możemy jeszcze się wykąpać. Potem pójdziemy do mnie. Możesz
zostać do wieczora, jeśli chcesz. Chyba, że masz inne plany?
- Nie, nie mam. Wiesz, że nie mam, ale...
- Ale co?
- Harry, co będzie z nami? - Brenda stała się rozdrażniona.
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
- O co ci chodzi?
- Kochasz mnie?
- Chyba tak.
- Ale nie wiesz na pewno? Bo ja wiem, że cię kocham. Szli wśród wydm, po mokrym piasku, gdzie
niedawno odpłynęła fala. W morzu kąpali się ludzie.
- Tak - odpowiedział w końcu. - Wiem, że cię kocham. Co ciebie martwi? %7łe nie okazuję miłości? Nie
wiem, co chcesz, bym ci mówił. Nie miałem czasu pomyśleć, co mam ci powiedzieć.
Przylgnęła do jego ramienia, przytulili się, szli tak.
- Nie, nic nie musisz mówić. Nie chciałabym, żeby to się skończyło.
- Dlaczego miałoby się skończyć?
- Nie wiem, ale martwię się. Dokąd zmierza nasza miłość? Moi rodzice też się martwią.
- O! - pokiwał głową. - Małżeństwo, tak?
- Nie, nie to - westchnęła. - Mówisz od zawsze, że jesteśmy za młodzi. Zgadzam się. Wiem, że lubisz
być sam i masz rację: jesteśmy za młodzi.
- Ty to powtarzasz - zaprzeczył. Brenda spojrzała w dół. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •