[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nic nie widziała. Mężczyzna ponownie zacisnął wokół jej rąk
powróz, po czym wyjął z kieszeni chusteczkę do nosa i
zawiązał jej usta.
- To ci pomoże siedzieć cicho - rzekł. - Powiedziołem ci
przedtym, co się stanie, jak ino piśniesz. Reszty to tyż się
tyczy! - dodał głośniej.
Gdy mężczyzna wyszedł, ciężko stąpając po surowych
deskach, zauważyła, że przez jeden ze świetlików dochodzi
blade światło. Na dworze wciąż jeszcze było ciemno.
Mężczyzna zatrzasnął drzwi i Lalita usłyszała zgrzyt klucza w
zamku.
Rozglądała się usiłując dostrzec, kto jeszcze znajduje się
w kabinie. Było to pomieszczenie małe, o niskim stropie,
pozbawione jakichkolwiek sprzętów. Oczy stopniowo
przyzwyczajały się do ciemności i zdołała w mroku rozróżnić
jakieś kształty leżące na podłodze. Zrozumiała, że były to inne
kobiety, zakneblowane i związane podobnie jak ona.
Zwiatło wpadające przez świetlik stawało się silniejsze, w
miarę jak blady świt zaczął rozpraszać nocne ciemności.
Przesuwając się cal po calu i zmieniając pozycję, usiadła i
oparła się o ścianę. Teraz mogła lepiej obejrzeć kabinę.
Znajdowało się tam jeszcze osiem osób. Widziała ich
wystraszone oczy, zakneblowane usta. Wszystkie miały
związane ręce i nogi.
Dziewięć kobiet - pomyślała Lalita - i jeszcze jedna w
drodze.
Usłyszała zbliżające się korytarzem ciężkie kroki. Drzwi
otworzyły się i do kabiny wszedł mężczyzna niosący na
ramieniu kolejną kobietę. Zrzucił ją pod przeciwną ścianę,
zdjął jej z głowy tkaninę, zacisnął powróz wokół talii i
zakneblował ją.
Była to bardzo młoda, ładna dziewczyna o jasnych
włosach.
- Bydziymy teroz odbijać - powiedział mężczyzna - i jak
wypłyniemy na morze, to wos rozwiążymy, jeśli bydziecie się
dobrze sprawować. Spodziewom się zresztą, że bydziecie
mieć morską chorobe!
Roześmiał się, jakby powiedział coś zabawnego, po czym
wyszedł, znów zamykając drzwi na klucz.
Nad nimi rozległy się odgłosy pospiesznych kroków i
łopot rozpinanych żagli. Opuszczamy Anglię - pomyślała
Lalita. Zabierają mnie za morze i nikt się nigdy nie dowie, co
się ze mną stało.
Zastanawiała się nad możliwością ucieczki. Była to
szalona, nierealna myśl. Gdyby nawet zdołała rozwiązać
krępujące ją więzy, ucieczkę uniemożliwiały zamknięte na
klucz drzwi, a jedyny w kabinie świetlik wychodził
bezpośrednio na rzekę. Poza tym Lalita doskonale wiedziała,
jaka kara czekałaby ją za próbę ucieczki. Była pewna, że
mężczyzna dotrzymałby słowa, bijąc ją do utraty
przytomności za każde nieposłuszeństwo.
Rozglądając się po kabinie, Lalita ujrzała dwie
dziewczyny, które były pogrążone we śnie. Na pewno nie
spały snem naturalnym. Pozostałe również rozglądały się
przerażone.
Lalita domyśliła się, że większość dziewcząt pochodziła
ze wsi, tak jak opowiadał lord Rothwyn. Były bardzo młode,
mogły mieć piętnaście, najwyżej szesnaście lat. Na nogach
niektórych dojrzała mocne, wiejskie buty, jakie na ogół noszą
służący. Ubrane były w sukienki z bawełny lub szorstkiej
wełny własnej roboty.
Ku jakiemu przeznaczeniu podążały?
Usłyszała odgłosy wciąganej kotwicy i zdejmowanych
cum. Potem rozległ się głos wykrzykujący rozkazy i poczuła
ruch statku. Prawdopodobnie odbili od nabrzeża i płynęli już
środkiem rzeki. Było bardzo zimno. Lalita w swojej cienkiej
sukni wieczorowej drżała z chłodu. Przez brudny świetlik
wpadły pierwsze lśniące promienie słońca. Może docierają
także do sypialni lorda Rothwyna i go obudzą. Jej serce wciąż
go wołało. Czy jej rozpaczliwe wołanie dotrze do niego? Był
taki mądry, a także bardzo spostrzegawczy. Czy możliwe było
dosięgnąć go umysłem? Zawsze wierzyła w potęgę myśli.
Była przekonana, że umysł nie zna żadnych granic. Przyjdz do
mnie! Pragnę... cię! Potrzebuję cię! Ocal mnie! Raz za razem
wysyłała swe wołanie, a wraz z nim modlitwę: Boże, proszę,
niech mnie usłyszy, niech się dowie, że jestem w
niebezpieczeństwie... Spraw, by to pojął... Boże, proszę, Boże,
proszę...
Potem zrozumiała, że to beznadziejne! Statek oddalał się
wraz z odpływem, unosząc ją coraz dalej od Londynu, w dół
rzeki i do morza. Jej wołanie, tak jak modlitwy, zawiodło! Nie
było już nadziei ani dla niej, ani dla pozostałych
nieszczęsnych dziewcząt.
Siedzącą obok Lality dziewczyna, której nie zauważyła
wcześniej, zdołała wysunąć knebel z ust.
- Co się dzieje? Dokąd jedziemy? - zapytała
wystraszonym głosem.
Mówiła z wiejskim akcentem. Lalita spojrzała na nią. Była
to ładna, pulchna dziewczyna. Wyglądała zdrowo i gdyby nie
pobladła ze strachu, miałaby z pewnością policzki różowe jak
jabłuszka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •