[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koszu.
27
Dotarła do pracy dopiero o dziesiątej dwadzieścia pięć. Nastawiła co prawda budzik na siódmą
trzydzieści, ale kiedy dzwonił, śniła akurat o matce. W jej śnie był ciepły sierpniowy dzień, błękitne
niebo i obłoki nad Atlantykiem, a ona znajdowała się w ogrodzie i właśnie mówiła mamie, że
spodziewa się dziecka. Ptaki ćwierkały, liście łagodnie szeleściły poruszane lekkim wiatrem. Matka
zmarszczyła czoło i zapytała:
Jeszcze jednego dziecka czy tego, które zmarło?
Gwałtownie usiadła na łóżku. Była spocona. Popatrzyła na zegar i w pierwszej chwili nie
uwierzyła, że jest już siedem po dziewiątej. Paul wciąż spał z głową głęboko schowaną w poduszce.
Chrapał wysokim, jakby złowróżbnym charkotem.
Ubrała się szybko, rozdzierając paznokciem nowe czarne pończochy. Zdążyła przełknąć pół
szklanki soku pomarańczowego i wyskoczyła z domu, nie umywszy nawet zębów. Kiedy zbliżała się
do Cork, zorientowała się, że główna droga zakorkowana jest przez sznur samochodów o długości co
najmniej półtora mili. Tunel Jacka Lyncha zatarasowany był przez strajkujących kierowców
ciężarówek, z kolei naprzeciwko hotelu Silver Springs" znajdował się punkt kontrolny, na którym
czterech gwardzistów zatrzymywało każdego ciemnego mercedesa. Kiedy dotarła do tego miejsca,
jeden z gwardzistów zasalutował jej ironicznie.
- Przepraszam za utrudnienia w ruchu, pani nadinspektor.
Zaczęło padać.
Liam i Jimmy już na nią czekali w jej gabinecie, gapiąc się przez okno.
- Założę się o dziesięć funtów, że ustrzeliłbym ze trzy ; spośród tych wron, zanim reszta by
odleciała - powiedział Liam.
- Z całym szacunkiem - odparł Jimmy - założę się o dwadzieścia funtów, że nie trafiłbyś nawet
w ten pieprzony r parking.
Katie weszła do środka i zdjęła płaszcz.
- Nigdy nie próbujcie ingerować w złowróżbne znaki - odezwała się ostro, nawiązując do ich
wymiany zdań.
Jimmy popatrzył na Liama i ze zdziwieniem zmarszczył brwi, jednak żaden z nich się nie
odezwał.
- Na czym stoimy, Jimmy? - zapytała, siadając przy biurku i włączając komputer. - Jakieś nowe
wieści z Dublina?
- Nic, jak dotąd. Mieliśmy jednak trochę szczęścia z tymi zaginionymi kobietami z 1915 roku. -
Otworzył notes i zaczął czytać: - Pewna dama z Bishopstown zatelefonowała, żeby powiedzieć, iż
pani Betty Hickey, która zaginęła w 1915 roku w Glemdlle, była jej babcią. Jakiś facet z Ballyvolane
twierdzi, że jego prababcią była pani Mary O'Donovan. Oboje chętnie zjawią się w szpitalu, żeby
można było pobrać próbki do badań DNA. Jeżeli zapłacimy za taksówki.
- No cóż, to jest już coś. Czy wiemy, kiedy przylecą rodzice Fiony Kelly?
- Lądują w Dublinie jutro rano, o siódmej trzydzieści odparł Liam. Nie martw się, zacząłem już
przygotowania I do ich przyjęcia. Aha, telefonował do ciebie profesor O'Brien.
Powiedział, że zadzwoni pózniej.
- O Boże.
- Stwierdził, że ma ci coś do powiedzenia. Coś fascynującego, tak się wyraził, ale nie tak
znowu niesłychanie pilnego.
- Dzięki, Liam.
- Zorganizowaliśmy dzisiaj punkty kontrolne - powiedział Jimmy - i zatrzymujemy wszystkie
czarne i ciemne mercedesy. Zdaje się, że sama przejechałaś przez jeden z punktów, prawda? Dotąd nic
jeszcze nie mamy, spisujemy jednak nazwiska i adresy kierowców, żeby pózniej ich posprawdzać.
Zbieramy też błoto z przednich opon.
- Dobrze. Mam nadzieję, że nasz pan i władca nie narzekał za bardzo na utrudnienia w ruchu.
- Oczywiście, że narzekał. Ale na tym chyba polega jego praca - na bezustannym narzekaniu.
Katie nacisnęła guziczek na telefonie i po chwili poprosiła operatorkę z centrali o połączenie jej
z doktorem Reidym. Czekając, szybko przerzuciła poranną korespondencję. Były tam między innymi
dwa listy z okolicznych szkół z prośbami o przeprowadzenie pogadanek na temat swej kariery. W tej
chwili miała dla dziewcząt tylko jedną radę: nigdy nie zostawajcie gwardzistkami, bądzcie pie-
lęgniarkami.
Liam usiadł na skraju biurka i powiedział:
- Tak przy okazji, mamy pewien postęp w sprawie ukrzyżowania.
- Naprawdę? - zapytała Katie, nie unosząc głowy.
- Pistolet do gwozdzi i kompresor ukradziono ze sklepu z modną odzieżą, który remontują,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]