[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chęci popisania się.
Usiadłem za kierownicą, zapiałem pas, włączyłem silnik i ostrożnie zawróciłem. Dodałem gazu
i z powrotem wjechałem na drogę.
Mijając rozjazd, z całej siły pociągnąłem sznur gwizdka.
Rozległ się głośny świst i wszyscy zwrócili głowy w moim kierunku. Pomachałem im i uśmiech-
nąłem się. Za chwilę przy drodze ukazały się drzewa i ten cudowny widok zniknął mi z oczu.
Rozdział 28
To była jazda zwycięstwa. Zmiałem się głośno, śpiewałem i z radością ciągałem za gwizdek.
Kiedy pierwszy entuzjazm minął, przesunąłem królową na szachownicy w mojej wyobrazni i za-
stanowiłem się, jaki będzie mój kolejny ruch. Syk pary i klekot maszyny rozpraszały mnie, więc
przyjrzałem się kontrolkom i znalazłem pokrętło wyłączające efekty specjalne. Woda gotowała się
na zawołanie, a pozostałe dzwięki były po prostu nagrane. Powyłączałem wszystko i w ciszy poje-
chałem do twierdzy Capo Dimonte. Gdy tam dotarłem, było już pózno po południu i do tego czasu
miałem obmyślony cały plan.
303
Kiedy pokonałem ostatni zakręt i wjeżdżałem na groblę, znowu włączyłem wszystkie efekty.
Toczyłem się powoli, dobrze widoczny dla strażników. Na długo zanim dojechałem, unieśli już
częściowo zreperowany most i gdy stanąłem przed nim, przyglądali mi się podejrzliwie.
Nie strzelać! Jestem przyjacielem! krzyknąłem. Człowiek waszej armii i bliski współ-
pracownik Capo Dimonte. Wysłać po niego szybko, bo wiem, że chce zobaczyć swój nowy pojazd
parowy.
I rzeczywiście chciał. Gdy tylko opuszczono most, szybko przez niego przeszedł i spojrzał na
mnie.
Skąd to masz? zapytał.
Ukradłem. Wsiadaj, to pokażę ci kilka ciekawych rzeczy.
Gdzie gaz usypiający? zapytał wdrapując się po szczeblach.
Odpuściłem go sobie. Mając ten pojazd obmyśliłem jeszcze lepszy i pewniejszy plan. To nie
jest zwykły pojazd parowy, jak pewnie zauważyłeś. To nowy i ulepszony model z kilkoma interesu-
jącymi dodatkami, które na pewno cię zainteresują.
Ty idioto! O czym ty mówisz? złapał za rękojeść miecza. Ależ miał temperamencik!
304
Pokażę ci, Wasza Capowska Mość, bo jeden pokaz mówi więcej niż tysiąc słów. Propono-
wałbym też, żebyś tu usiadł i zapiał ten pas jak ja. Gwarantuję, że to, co zobaczysz, zrobi na tobie
wrażenie.
Jeśli jeszcze nie do końca połknął haczyk, to był co najmniej ciekawy. Zapiął pas i tyłem zjecha-
liśmy z grobli na brzeg. Toczyliśmy się wolno, wydając dostojne brzęczenie i sapanie. Zatrzymałem
samochód i zwróciłem się do Capo.
Co myślisz o prędkości tego pojazdu?
Prędkości? Masz na myśli, jak szybko może to jechać? Zwietny dowcip, masz jeszcze lepsze
poczucie humoru niż ja.
Nic jeszcze nie widziałeś, Capo. Na początek zwróć uwagę na to.
Wyłączyłem odgłosy i parę, na co on pokiwał głową ze zrozumieniem.
Dołożyłeś do ognia, więc teraz odpoczywa i się nie porusza.
Przeciwnie. Po prostu go wyciszyłem tak, żeby nie było słychać, jak jedzie. Jest gotowy
do jazdy i zaraz ruszy. Gdy tylko odpowiesz mi na jedno pytanie. Gdyby wróg miał taki pojazd
i przyjechał tu, czy twoi żołnierze daliby radę unieść most, zanim by do nich dotarł?
Prychnął drwiąco.
305
Jakim według ciebie jestem głupcem, że zadajesz mi takie pytania? Zanim ten pojazd zdążył-
by się tam dotoczyć, most mógłby być uniesiony i opuszczony kilka razy.
Naprawdę? Więc trzymaj się mocno i zobacz, co to cudeńko potrafi.
Nacisnąłem gaz do dechy i samochód skoczył do przodu, nie wydając prawie żadnego odgłosu.
Słychać było jedynie pomruk silnika i szum toczących się po gładkich kamieniach opon. Gnaliśmy
coraz szybciej w kierunku bramy, która rosła przed nami z zastraszającą prędkością. Stojący przy
niej strażnicy zdążyli odskoczyć na czas, zanim z trzaskiem uderzyliśmy w nierówne deski prowi-
zorycznego mostu i z impetem przejechaliśmy przez bramę.
Z piskiem opon zatrzymaliśmy się na terenie twierdzy. Capo siedział z okrągłymi z przerażenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]