[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zostaną należyte działania. Taki sposób mówienia musiał być nieocenioną zaletą w
praktyce lekarskiej. Nieomal wzbudził we mnie poczucie winy, że w ogóle
podejrzewałam go o jakieś związki z zabójstwami. Jednak patrząc na dobrotliwy
uśmiech, z jakim wysłuchiwał pytań Rain, nie mogłam wyzbyć się myśli, z jaką
łatwością mógłby nakłonić ofiary do pójścia w wybrane miejsce. Lekarz wzbudza
naturalne zaufanie. Mógł powiedzieć setki różnych rzeczy, które brzmiałyby na tyle
prawdopodobnie, by zwabić chłopców. W tej chwili żadna nie przychodziła mi do
głowy, ale byłam pewna, że mając odrobinę czasu, mogłabym podać ich kilka.
Nawet Barney Simpson, dzisiaj wyjątkowo ponury, ożywił się po przemowie doktora
Thomasona. Przypomniałam sobie, że Simpson także odwiedzał Xyldę przed
śmiercią. Ach, nie, wetknął tylko głowę do sali i szybko się wycofał. Nie przekroczył
nawet progu.
Doak Garland stał na korytarzu pod drzwiami z tabliczką Komora tlenowa , modląc
się z grupką krewnych jakiegoś pacjenta. Był taki łagodny, różowiutki, grzeczny. Z
nim także każdy poszedłby bez zastanowienia.
Nie miałam pojęcia, po co w ogóle snuję te rozważania. Przecież Tom Almand został
aresztowany. Sprawa rozwiązana i zamknięta. Trudno uwierzyć, że jeden człowiek
mógł wyrządzić tyle zła. Pośrednio był także przyczyną śmierci własnego syna.
Jednak czegoś mi w tym wszystkim brakowało, miałam przeczucie, że coś pominięto.
Byłam pewna, że Tom miał wspólnika, kogoś, kto pomagał mu popełniać zbrodnie.
Raz wydobyta z odmętów umysłu myśl nie chciała mnie opuścić. Patrząc na
Tollivera rozmawiającego z Simpsonem oraz Rain omawiającą urazy syna z doktorem
Thomasonem, zrozumiałam powody swojego niepokoju. Wykrystalizowały się,
ułożyły w głowie. Podniosłam oczy, napotykając wzrok Manfreda, i naraz poczułam
łączącą nas więz.
Mamo odezwał się Manfred. Zaskoczona Rain natychmiast znalazła się przy jego
łóżku.
Tak, kochanie? Jak się czujesz?
Przemyślałem to, mamo. Nie będę się upierał przy autopsji,
jeśli pozwolisz Harper iść do babci i powiedzieć, co zobaczyła.
Rain przeniosła spojrzenie na mnie. Zaciśnięte usta dobitnie świadczyły, że usiłuje
powściągnąć grymas odrazy. Najwyrazniej nie tylko kwestionowała dar matki,
nienawidziła go.
Och, Manfred zdenerwowała się. To zły pomysł. Poza
tym jestem pewna, że Harper nie chciałaby tego robić.
Dowiem się, jaka była przyczyna jej śmierci
powiedziałam. To tańsza i mniej inwazyjna metoda.
Harper! Rzuciła mi spojrzenie pełne wyrzutu. Przez chwilę zmagała się ze sobą,
po czym nagle zwróciła się do Thomasona. Czy to jakiś kłopot, doktorze? %7łeby
Harper& odwiedziła& moją matkę?
Ależ skąd zapewnił ją lekarz. My, ludzie związani z medycyną, od dawna wiemy,
że istnieją rzeczy, z którymi nie spotykamy się na co dzień podczas praktyki. Skoro
to uspokoi syna, a pani wyraża zgodę& Odniosłam wrażenie, że mówi szczerze.
Jednakże socjopata mordujący chłopców na pewno wydaje się normalny. Inaczej
ludzie od razu zauważyliby, że coś z nim nie tak.
Wie pan coś o tym chłopcu, którego zabrano do Asheville? zapytałam.
Tak. Kilkakrotnie pokiwał głową. Nie mówi, w ogóle się nie odzywa. Ale jest
stabilny, nie ma zagrożenia dla życia. Dojdzie
do siebie. Jego stan ma raczej podłoże psychologiczne, nie somatyczne. Język
nieuszkodzony, krtań także, płuca w porządku. Cóż, panno Connelly, ciało pani
Bernardo znajduje się w zakładzie pogrzebowym Słodki Sen , przy Main. Zaraz tam
zadzwonię, uprzedzę ich o pani wizycie.
Podziękowałam skinieniem. Z jednej strony, perspektywa ta napawała mnie
niechęcią, ale z drugiej, sama chciałam znać przyczynę śmierci Xyldy. Poza tym
byłam jej to winna. A tym bardziej Manfredowi.
Jak długo Manfred musi zostać w szpitalu? dopytywała się
Rain.
Doktor Thomason, który już szedł do wyjścia, odwrócił się, taksując pacjenta
wzrokiem.
Jeśli stan się nie pogorszy, nie wystąpi gorączka lub inne
niepokojące objawy, jutro będzie mógł opuścić szpital. A pani?
zagadnął mnie nieoczekiwanie. Ból ustępuje?
Jest dużo lepiej, dziękuję.
Barney Simpson tylko czekał okazji, żeby wtrącić
pożegnanie. Rzucił ogólne: Do zobaczenia i wymknął się z sali.
Nie wiem, czy to przez leki, czy przeżycia minionych kilku dni, ale ni z gruszki, ni z
pietruszki Manfred wypalił:
No, to kiedy wesele?
W sali zapadła głucha cisza. Doktor Thomason pospiesznie
się ewakuował, zostawiając nas w kompletnym osłupieniu. Pierwsza ocknęła się
Rain. Zdumiona zaczęła wodzić wzrokiem ode mnie do Tollivera i z powrotem.
Zdawałam sobie sprawę, że Manfred nie będzie uszczęśliwiony rozwojem sytuacji
pomiędzy mną a Tolliverem, ale nie przypuszczałam, że tak go to rozzłości. Zrzuciłam
to jednak
na karb wstrząsu ostatnimi wydarzeniami.
Nie ustaliliśmy jeszcze daty odparł Tolliver. Kolejna
niemiła niespodzianka.
Teraz już byłam wściekła na wszystkich. Rain gapiła się na nas, Manfred stroił
fochy, a Tolliver kipiał.
Przepraszam zaczęła Rain szorstko ale wydawało mi się,
że jesteście rodzeństwem. Musiałam coś zle zrozumieć.
Policzyłam do dziesięciu.
Nie jesteśmy spokrewnieni. Mieszkaliśmy kilka lat w jednym domu wyjaśniłam,
powściągając nerwy. Chyba lepiej pójdziemy, Manfred na pewno jest bardzo
zmęczony, a nas czeka wizyta w domu pogrzebowym. Słodki Sen ? Tak?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]