[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rawlings przesłał jej czarujący uśmiech.
- Niezupełnie. Przyznaję, \e tak powiedziałem, ale tylko dlatego \e chciałem tu panią
jak najszybciej sprowadzić i nie mogłem wymyślić nic innego. Próbowałem porozumieć się z
panią, ale nikt nie odbierał telefonów.
- Ach, tak... - Angie zmarszczyła brwi. - Kim pan właściwie jest i dlaczego chciał się
pan ze mną widzieć?
Rawlings odsunął fili\ankę z kawą i nachylił się ku niej przez stół, przygwa\d\ając ją
wzrokiem.
- Będę z panią szczery. Reprezentuję grupę inwestorów, którzy chcą kupić du\ą część
akcji spółki «Sutherland i Townsend».
- Co to ma wspólnego ze mną?
- Nie owijając w bawełnę, doszły mnie niepokojące słuchy, \e pani mał\eństwo z
Sutherlandem to kompletna fikcja. Jak plotka głosi, ta spółka wkrótce się rozleci. Ludzie
mówią, \e wrogość między waszymi rodzinami wcale nie wygasła i Owen Sutherland nie da
rady tuszować tego dłu\ej ni\ rok.
Angie zesztywniała.
- To śmieszne. Skąd pan wziął te rewelacje?
- Jak ju\ mówiłem, krą\ą takie plotki. - Rawlings wzruszył ramionami. - Niech mnie
pani zrozumie. Moi klienci są gotowi zainwestować w to przedsięwzięcie du\e pieniądze.
Jeśli spółka oka\e się niepewna, mogą stracić sporą gotówkę.
- Zwabił mnie pan tutaj, \eby się dowiedzieć, czy moje mał\eństwo będzie trwałe i
zagwarantuje trwałość spółki? - spytała Angie z niedowierzaniem.
- Powiedzmy, \e chcę wyjaśnić sytuację. Jeśli to wszystko było ukartowane dla celów
reklamowych, to naturalnie spółka mo\e na tym ucierpieć. Jak słyszę, stara waśń między
waszymi rodzinami napsuła wszystkim wiele krwi.
- Jak pan śmie! - Angie była wściekła.
- Niech pani zrozumie mój problem. Dawne zadra\nienia mogą zepsuć interesy. A to
odbije siÄ™ niekorzystnie na moich klientach.
- Doskonale rozumiem pański problem. - Angie wstała i odsunęła krzesło, - Polega on
na tym, \e słucha pan plotek. Zapewniam, \e te sekretne rewelacje są nieprawdziwe. W
przeciwieństwie do mojego mał\eństwa. A ponadto uwa\am pańskie kłamstwa i metody
działania za oburzające. Jeśli o mnie chodzi, to nie zale\y mi szczególnie, \eby pańscy klienci
inwestowali w naszÄ… firmÄ™.
- Niech się pani nie denerwuje. - Rawlings ruszył za nią do wyjścia. - Chciałem tylko
wybadać, co się kroi.
W tym momencie drzwi kawiarni się otworzyły i stanął w nich Owen. Jednym rzutem
oka ogarnął sytuację i w dwóch skokach znalazł się przy Angie, przyciągając ją do siebie. W
jego oczach czaiły się zimne błyski.
- Co siÄ™ tu dzieje?
- To jest pan Rawlings - powiedziała Angie szybko. - Reprezentuje grupę inwestorów,
którzy są zainteresowani akcjami spółki "Sutherland i Townsend".
- Wiem, kim on jest. - Owen mocno przycisnął ją do boku. - Jeśli ma pan jakieś
pytania, to proszę zwrócić się do mnie. Moja \ona nie zajmuje się interesami.
- Nie ma się co złościć, panie Sutherland. Wykonuję tylko swoją pracę. Wie pan, jak
to jest. Interes to interes.
- Niech pana wszyscy diabli! Jestem w podró\y poślubnej. Nie interesuje mnie w tej
chwili rozmowa o interesach. - Owen przesłał Angie porozumiewawczy uśmiech, który nie do
końca zgasił gniew w jego oczach. Przeniósł spojrzenie na Rawlingsa. - I niech pan
zapamięta, \e nie podobają mi się takie metody. Mo\e pańskie stadko rekinów znajdzie sobie
inny \er.
- Niech pan tak nie mówi, Sutherland, Moi klienci mają sporo gotówki do
zainwestowania, a o to chyba panu chodzi.
- Spółka «Sutherland i Townsend» obejdzie siÄ™ bez paÅ„skich klientów. Akcje bÄ™dÄ…
rozchwytywane, kiedy uka\ą się na giełdzie, i dobrze pan o tym wie. Pańskie wysiłki, \eby
obni\yć ich cenę, na nic się nie zdadzą. A teraz niech się pan wynosi, zanim wyląduje pan w
jeziorze.
- Działam w oparciu o wiarygodne informacje. I mam prawo wiedzieć, co się za tym
kryje. Ciągle słyszę, \e spór między waszymi rodzinami wcale nie został zakończony.
- Owszem, został. Moja \ona i ja przyczyniliśmy się do tego. Prawda, skarbie?
Spojrzał znacząco, zaciskając palce na jej ramieniu. Angie przywołała na twarz
anielski uśmiech czułej \ony w podró\y poślubnej.
- Jak najbardziej, kochanie.
- Tamta historia to ju\ stare dzieje - powiedział Owen lekko. - A poza tym nigdy nie
była to \adna za\arta waśń.
Raczej chwyt reklamowy dla obu firm. Dobrze się nam przysłu\ył w przeszłości, ale
teraz czasy się zmieniły. Hotele Sutherland i Pensjonaty Townsend szybciej się rozwiną
działając razem.
- Słyszałem coś zupełnie innego - mruknął Rawlings.
- To zle pan słyszał - uciął Owen, - A teraz pójdziemy ju\, jeśli pan pozwoli.
Spędzamy tu miesiąc miodowy i mamy parę przyjemniejszych rzeczy do roboty ni\ rozmowy
o interesach.
Wyszedł z kawiarni nie oglądając się za siebie i bez słowa pociągnął Angie do
przystani. Pomógł jej wsiąść do motorówki i wskoczył za nią, zapalając motor. W chwilę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]