[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rą ledwie znał.
- Nic nie mów. Rozumiem.
Chwyciła czajnik, napełniła go wodą i postawiła na płycie grzejnej.
- %7łałuję, Samantho, że nie zadbałem, by twój pierwszy raz był delikatniejszy i
bardziej romantyczny.
Nie spodziewała się tych słów.
- Niczego bym nie zmieniła - zapewniła go stanowczo.
- I żałuję, że przeze mnie straciłaś pracę.
Jej wargi zadrżały, gdy spróbowała się uśmiechnąć.
R
L
- Bardzo śmieszne, ale chyba przeceniasz swój wpływ, Cesare.
- Czy utrata pracy pomogła ci podjąć decyzję o ślubie ze mną?
Zmarszczyła nos na wspomnienie tamtego potwornego dnia.
- Chyba tak - przyznała, chociaż nadal nie rozumiała, do czego zmierzał.
- I taki był mój plan. Zadzwoniłem, gdzie trzeba... - Cesare wiedział, że ryzy-
kuje, ale lepiej, żeby dowiedziała się prawdy od niego niż od osób postronnych.
- To twoja sprawka?
Skinął głową.
- Miałem swoje powody. Dorastałem bez ojca i nie chcę, żeby to samo spo-
tkało moje dziecko. Przeniósłbym góry, żeby doprowadzić do tego małżeństwa,
Samantho. Nie chciałem ryzykować.
- Dlatego beztrosko zniszczyłeś moje marzenia? - Histeryczny śmiech wyry-
wał jej się z gardła. - Teraz przynajmniej wiem, że nie jestem kiepską dziennikarką.
- Sam...
Uniosła rękę i pokręciła głową.
- Nie teraz.
- Samantha!
Jego krzyk nie powstrzymał jej przed opuszczeniem kuchni. Jak burza popę-
dziła przed siebie.
Zapłakana przeszła przez kilka pokoi, zanim zauważyła, że w każdym z nich
stały ogromne wazony pełne słodko pachnących kwiatów, a w każdym kominku
płonął ogień. Pomyślała o swojej szwagierce, która bez wątpienia czuwała nad
przygotowaniem zamku na przyjazd gości, i potrząsnęła głową. Jak wielkie będzie
jej zdziwienie, gdy dowie się, że jednym z tych gości jest Sam.
Pochyliła się nad bukietem. Westchnęła głośno. Ucieczka niczego nie rozwią-
że. Musiała w końcu zmierzyć się z konsekwencjami własnych wyborów.
Gdy wróciła do kuchni, zastała Cesare dokładnie w tym samym miejscu co
przed wyjściem. Chociaż jego twarz przypominała maskę, biło od niego napięcie.
R
L
- Napijesz się herbaty? - zapytała Sam bez zastanowienia.
Oparł się o blat i skrzyżował ręce na piersi.
- Czemu nie - odparł, po czym dodał pospiesznie: - Nie jestem dumny z tego,
co zrobiłem.
- Ciekawe, czy znajdę mleko? - Przygryzła wargę i przestała się krzątać. - Za-
chowałeś się podle, ale cieszę się, że przynajmniej miałeś odwagę wyznać prawdę.
Sam otworzyła lodówkę. W środku znalazła nie tylko mleko, ale także
wszystkie specjały, jakie tylko mogła sobie wymarzyć oraz kilka butelek szampana.
Wyjęła jedną z nich, spojrzała na etykietę, po czym zagwizdała.
- Szkoda, że nie mogę pić alkoholu.
- Będę pił sok pomarańczowy, żeby nie było ci przykro.
Sam puściła jego uwagę mimo uszu. Wyjęła mleko i zamknęła lodówkę.
- Dlaczego postanowiłeś się przyznać? - zapytała bez owijania w bawełnę.
- Nie chciałem budować naszego małżeństwa na kłamstwie, ale zapomniałem,
że prawda nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem.
- Prawda zawsze jest najlepsza! - wykrzyknęła.
- Prawda jest taka, że wyszłaś za mnie za mąż, bo byłaś zdesperowana, a ja
mogłem ci zapewnić zródło utrzymania.
Pragmatyczna konkluzja podziałała na nią jak płachta na byka.
- Naprawdę tak uważasz? - Jak to możliwe, że taki bystry mężczyzna nie zo-
rientował się jeszcze, że ona go kocha.
Cesare uniósł ciemne brwi.
- Nie mam prawa cię krytykować.
Ale widział w niej spryciarę, która postanowiła zapolować na bogatego męża.
Sam pomyślała, że może lepiej nie wyprowadzać go z błędu. Wówczas łatwiej bę-
dzie jej ukrywać przed nim prawdziwe uczucia.
- Sądzisz, że zdecydowałam się na ślub z tobą dla pieniędzy?
R
L
I czy na pewno tak nie było? Sam musiała przyznać, że sytuacja była skom-
plikowana. Z jednej strony postrzegała Cesare jako zimnego, bezwzględnego de-
spotę, któremu nie zamierzała się podporządkować. Jednak z drugiej strony fascy-
nował ją, był namiętny i warty jej miłości. Musiała także pamiętać, że zależało mu
na dobru ich dziecka.
- Myślę, że wybrałaś sobie ślepca na męża z troski o nowe życie, które w to-
bie kiełkuje. Jesteś ostatnią kobietą na świecie, którą oskarżyłbym o chciwość, Sa-
mantho.
- Mogłeś wyznać prawdę przed ślubem - stwierdziła.
- Nie jestem aż taki odważny.
- Twoi rodzice wciąż są razem?
Pokręcił głową.
- Mój ojciec zostawił nas, gdy miałem dziesięć lat, a kilka lat pózniej moja
matka ponownie wyszła za mąż. W wieku szesnastu lat wyprowadziłem się z domu.
Nigdy nie miałem prawdziwej rodziny.
Sam wyczytała między słowami, ile bólu i samotności musiał znosić przez la-
ta. I chociaż nie wybaczyła mu tego, jak z nią postąpił, poznała motywy, które nim
kierowały. Teraz nawet jeszcze lepiej rozumiała, dlaczego tak bardzo zależało mu
na zawarciu tego małżeństwa. Cieszyła się, że tak bardzo pragnął być dobrym oj-
cem, ale jednocześnie ogarniała ją rozpacz na myśl, że nigdy nie spisze się jako ko-
chający mąż.
- Teraz ją masz, więc się postaraj - poradziła mu. - I pamiętaj, że jesteś na
okresie próbnym.
- Nie zasługuję na ciebie - stwierdził tak żałośnie, że omal go nie przytuliła.
- I nie zapominaj o tym - powiedziała chłodno, odstawiając mleko do lodów-
ki.
- Po narodzinach dziecka jeszcze nie raz wypijemy razem szampana.
R
L
Spojrzała na niego i ze zdumieniem stwierdziła, że stoi tuż obok niej. Zapra-
gnęła go dotknąć.
- Zrobiłaś coś wspaniałego, Samantho.
- Chcę, żeby nam się udało. Ja spędziłam wspaniałe dzieciństwo u boku ko-
chających rodziców i pragnę tego samego dla mojego dziecka. - Odgarnęła włosy z
twarzy. - A teraz, jeśli chcesz, mogę przygotować coś do jedzenia. Co powiesz na
steki i sałatkę? Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu. - Nie czekając na odpo-
wiedz, ruszyła do drzwi. - Pójdę się tylko przebrać i zaraz wracam.
Na korytarzu oparła się o ścianę i zamknęła oczy. Jak na razie radziła sobie
tak niezdarnie jak słoń w składzie porcelany. Co kilka minut przyłapywała się na
tym, że chce mu wyznać miłość. Raz omal tego nie zrobiła.
Na górze, w największej sypialni, znalazła ubrania, które zamówił dla niej
Cesare, ułożone równo na łożu z baldachimem. Ostrożnie zdjęła suknię ślubną, po
czym odłożyła ją na bok i podeszła do okna z widokiem na fiord.
Nie miała pojęcia, jak długo stała tam pogrążona w myślach. W pewnej chwili
zaczęła się jednak trząść z zimna. Pocierając ramiona, spojrzała na srebrny księżyc
- nawet nie zauważyła, kiedy zapadła noc. Z westchnieniem zaczęła zaciągać cięż-
kie zasłony.
- Ja to zrobię.
Sam podskoczyła jak oparzona. Nie słyszała kroków Cesare, który stał teraz
w wejściu, przepasany ręcznikiem. Najwyrazniej zdążył wziąć prysznic, bo z jego
włosów kapały krople wody.
Jej oddech przyspieszył na widok szerokiej klatki piersiowej i płaskiego brzu-
cha. Oblizała suche usta.
- Myślałam, że zaczekasz na mnie na dole.
Wzruszył ramionami.
- Jak widzisz, jestem tutaj.
- Powinieneś był mnie zawołać. Jak udało ci się...
R
L
[ Pobierz całość w formacie PDF ]