[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie zapominaj.
- Wiem, nie zabawa... Ale sztuka wojenna? Może pojedynek? Byłoby mi łatwiej.
- Zwietnie, pojedynek. - Simone zmarszczyła brwi. - Kto mieczem wojuje, od mie-
cza ginie, moja droga. Luc umie uwodzić kobiety, a na twoim punkcie ma obsesję. Za-
częłam z tobą rozmawiać, bojąc się o niego, a teraz zaczynam bać się o ciebie. %7łebyście
tylko nie spłonęli w tym wspólnym ogniu. Nie chcę znowu stracić ani ciebie, ani jego.
- Dobrze, Simone. Będę bardzo ostrożna.
Tego wieczoru Lucien starannie wybierał strój, żeby dostosować się do Gabrielle i
do sytuacji. Garnitur nie, bo zbyt oficjalny... ale zamszowe spodnie i stary zegarek z po-
złacaną tarczą i brązowym paskiem pasował doskonale. Do tego wybrał koszulę w spor-
towym stylu i zastanawiał się nad spinkami. Potrzebował kobiecej rady.
Zastał Simone nad lekturą w saloniku telewizyjnym. Pokazał jej spinki.
- Tak czy nie?
- To znaczy?
- Zamierzam iść na kolację z pewną uroczą i piękną kobietą, która mnie zna i na
której pewnie nie zrobię już wrażenia.
- Dobrze, zatem bez spinek. Nie musisz napuszać się jak Duvalier, chyba że się bo-
isz, iż zedrze z ciebie tę koszulę.
- Nie, żadnych rozbieranek. Dzisiaj króluje powściągliwość.
- SÅ‚ucham?
- Powściągliwość. - Zajął się spinkami, a kiedy skończył, zobaczył, że Simone
wróciła do lektury. Poczuł się urażony kompletnym brakiem siostrzanej uwagi. - Chcia-
łem powiedzieć, że zamierzam spędzić przyjemny wieczór, który jednak nie zostanie
zwieńczony erotycznymi figlami. Jak to zrobić?
R
L
T
- A co zwykle robisz? - Simone opuściła książkę.
- Zwykle kończy się seksem, więc pytam o radę.
- To z Gabrielle zamierzasz spędzić wieczór bez seksu?
- Proszę o następne pytanie. I o ogólne porady, które mogą okazać się pomocne.
- Nie jestem przygotowana na tę rozmowę - powiedziała ostrożnie Simone.
- To powiedz, że nie wiesz.
- Daj mi pomyśleć, człowieku!
- W porzÄ…dku.
- Nie daj się uwieść - po chwili zadumy powiedziała Simone. - Zignoruj wszelkie
seksualne podteksty. Zatem jeśli powita cię kobieta w obcisłej, wydekoltowanej sukien-
ce, uśmiechnij się luzno i zapytaj, czy lubi szczeniaczki.
- Szczeniaczki?
- Tak. Nie kociaczki. Z kociaczkami możesz zajść za daleko. Prowadz przyziemną
konwersację i miej się na baczności. Szkoda, że nie możesz wypożyczyć pieska.
- Wypożyczyć? Chyba zwariowałaś. Nie, dzięki, za tę poradę wielkie dzięki.
- Powinieneś też coś zrobić z włosami.
- A co, wyblakły, a może łysieję?
- Nie, co ty, ale totalnie zasłaniają ci twarz, kiedy się pochylasz. Wprawdzie dzie-
więć na dziesięć kobiet chciałoby wplatać w nie palce, ale nie ta jedna, jak sądzę... Lepiej
zwiąż je w kucyk. Będzie widać całą twą urodę.
- Co? - Luc pogubił się w zawiłościach kobiecej psychiki.
- Pożyczę ci gumkę. To bardzo męskie.
- A nie będzie chciała ich rozplątać?
- Nie, no co ty. Gdzie masz płaszcz?
- Płaszcz też?
- To oczywiste. W płaszczu wyglądasz odpowiedzialnie i dostojnie. Pilnuj, żeby
ona nie zdejmowała swojego. Zwykłe platoniczne spotkanie ludzi ubranych w płaszcze i
rozmawiających o pieskach. Nie ma się czym podniecać.
Rzeczywiście, pomyślał Luc, czując pierwszą falę niepewności.
- CoÅ› jeszcze?
R
L
T
- Nie wystarczy?
- Dzięki za dobre rady.
- Zawsze do usług, braciszku.
ROZDZIAA SIÓDMY
Randka zaczęła się spokojnie. Młody dziedzic odziany w płaszcz podjechał pod
hotel przyjaciółki z dzieciństwa. Ona też włożyła płaszcz, czarny, skórzany, sięgający do
połowy łydki, zapięty pod szyję i przepasany sztywnym paskiem. Na ramieniu zawiesiła
dostojną torebkę od Prady, a włosy upięła w ciasny koczek baletnicy, z którego nie wy-
stawał ani jeden luzny kosmyk.
Przypominała skromną pensjonarkę, ale te upięte włosy prowokowały. Luc wsunął
ręce głęboko do kieszeni, żeby jej nie dotknąć. Gdy ruszyła przodem, zobaczył te niesa-
mowicie wysokie szpilki, które nie miały w sobie nic z powagi czy skromności, a któ-
rych zadaniem było rzucić faceta na kolana.
- Bernardyny - zamruczał niepewnie.
- To znaczy?
- Szczeniaki świętego Bernarda. Zamierzam sobie kupić.
- Ty? Szczeniaka?
- Tak.
- Szczeniak w Caverness?
- No tak.
- Josien będzie zachwycona - stwierdziła z przekąsem Gabrielle.
- Tak dla towarzystwa, kiedy będę wieczorami siedział przy kominku i...
Właściwie i co?
- Odpoczywał? - spytała pomocnie.
- Tak, odpoczywał, dumał, czytał o Waterloo i innych bitwach napoleońskich. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]