[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lisi przypomniała sobie jednak, że pragnęła zbliżenia tak samo jak on. Po
raz ostatni przywarła mocno do Philipa, czując, jak jego serce zwalnia sto-
pniowo swój rytm. Zsunęła stopy na ziemię i odepchnęła go lekko od siebie.
- Muszę wracać do pracy - powiedziała.
Zaskoczył go jej rzeczowy ton, ale mu nie przeszkadzał. Przynajmniej nie
padły żadne ckliwe i nieszczere słowa o miłości.
- Jest ciepła woda. Może chcesz wziąć prysznic? - zaproponował. -
Możesz skorzystać z łazienki przy sypialni, to jest...
- Wiem, gdzie to jest, Philipie. A ten pokój kiedyś należał do mnie. Teraz
będzie pokojem Tima, a my przed chwilą...
- Uprawialiśmy w nim seks?
- 83 -
S
R
Lisi, ubierając się, odwróciła głowę, by nie zobaczył wyrazu jej twarzy.
Dlaczego musiał określać to w taki sposób?
- Właśnie - potwierdziła bezbarwnie i nagle jej niedawne pożądanie
wydało się okropną pomyłką.
- Lisi, przecież nie ma nic złego w tym, co robiliśmy, W końcu dzięki
temu Tim przyszedł na świat! - rzucił żartobliwie.
- Nie potrzebuję korepetycji z wychowania seksualnego! - oświadczyła
cierpko, kończąc się ubierać.
Niewątpliwie. Nigdy nie spotkał kobiety, która kochałaby się tak
namiętnie i bez zahamowań.
- O co chodzi? - spytał, podchodząc do niej i wygładzając kołnierzyk jej
bluzki. - %7łałujesz tego, co się stało?
- Trochę. A ty nie? Muszę już iść - powiedziała, obciągając żakiet na
biodrach.
- Słuchaj... czy mógłbym pójść z tobą do przedszkola po Tima? - spytał
niepewnie.
Pomyślała, że Philip po raz pierwszy wystąpiłby oficjalnie w roli ojca.
Nie może mu tego odmówić. Postanowiła nie żałować, że uległa pożądaniu. Ale
nie będzie też prowadziła żadnych gierek.
Skinęła głową.
- Oczywiście, że możesz - powiedziała z uśmiechem, który kosztował ją
tyle, co te słowa.
- 84 -
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
- Telefon do ciebie, Lisi - powiedziała Marian z uśmiechem. - To Philip.
Nie musiała tego dodawać, figlarny wyraz jej twarzy mówił wszystko.
Szefowej wydawało się najwyrazniej, że pomiędzy Lisi a Philipem kwitnie
uczucie.
Lisi westchnęła. Być może sprawiali takie wrażenie. Philip przyjeżdżał do
Langley prawie we wszystkie weekendy i zabierał Lisi z Timem na różne
wycieczki po okolicy, do zoo albo parków. Chłopiec to uwielbiał, ona zresztą
też.
Philip zaczął nawet uczyć Tima grać w piłkę nożną. Więz pomiędzy nimi
się zacieśniała, a Lisi musiała czasem przekonywać samą siebie, że niesłusznie
czuje się zepchnięta na margines.
Jednak Philip nie ponawiał już prób zbliżenia. Lisi nie wiedziała
dlaczego, a nie odważyła się spytać. Bała się, że ten jeden raz mu wystarczył.
Widocznie chciał tylko odświeżyć wspomnienie i pozbyć się napięcia, jakie
przy niej odczuwał. Musiała zaakceptować ten wybór, choć jej ciało się przeciw
niemu buntowało i dawało o tym znać w czasie długich bezsennych nocy.
Pragnęła Philipa jeszcze bardziej niż przedtem i wiedziała, że zawsze tak będzie.
Jednak seks komplikował wszystko, wywoływał tęsknotę za niemożliwym -
miłością, a Lisi wiedziała, że nie może na nią liczyć.
- Cześć - powiedziała spokojnym tonem do słuchawki.
- Cześć. Jak się masz?
- Dobrze - zawsze dzwonił do biura, jakby liczył na to, że w obecności
Marian nie będzie wobec niego niegrzeczna.
Niepotrzebnie się obawiał - niechęć i wrogość dawno ją opuściły. Seks
może komplikować różne sprawy, ale pomaga również wiele wyjaśnić.
- 85 -
S
R
Lisi wiedziała teraz na pewno, że kocha Philipa. Czekała, co dziś ma jej
do powiedzenia. Czy wreszcie poprosi o to, czego tak wciąż się bała? %7łeby
pozwoliła Timowi zanocować w Old Rectory, co zakończy ich wspólne
wypady? Dziwiła się, że jeszcze tego nie zaproponował. %7łółty pokój z
zasłonkami w Myszki Miki był gotowy od połowy stycznia, a teraz był już
prawie kwiecień.
- Czy masz czas w sobotę? - spytał.
- Oczywiście. Czemu pytasz? - odpowiedziała, a Philip pomyślał, że
większość kobiet udawałaby, że się nad tym zastanawia.
- Mam zaproszenie na bal. Zazwyczaj w tym miejscu bywają udane.
Wiem, że proponuję ci to dość pózno, ale pomyślałem, że może chciałabyś pójść
ze mną.
- Jako twój gość? - spytała niemądrze.
- Nie zamierzałem zatrudniać cię w charakterze szofera - roześmiał się.
- Chyba nie dam rady załatwić na sobotę opiekunki dla Tima. Zresztą nie
chciałabym go zostawiać i wyjeżdżać aż do Londynu.
- Nie musisz. Chciałbym, żebyście przyjechali razem. Przyjaciele
zarekomendowali mi swoją opiekunkę do dzieci. Wszystko już umówione, jeśli
tylko się zgodzisz.
Lisi ogarnęła wielka radość. Od razu jednak przywołała się do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]