[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wintersett powrócił z kieliszkami i talerzem przekąsek, led
wie udało mu się przecisnąć do hrabiny. Serena dziwnym tra
fem znalazła się na obrzeżu grupy. Gdy lord Wintersett pod
sunął jej lampkę szampana, popatrzyła mu obojętnie w twarz
i wylała zawartość naczynia do doniczki z palmą. Potem od
wróciła się i wyszła.
Następnego ranka lady Ambourne popijała czekoladę
w oranżerii, gdy zjawił się Purkiss i spytał, czy zechce przy
jąć lorda Wintersetta. Pomimo wczesnej pory dama zgodziła
siÄ™ na spotkanie.
- Lady Ambourne, ogromnie przepraszam za naruszanie
pani spokoju o tak wczesnej porze - powitał ją Wintersett
ubrany w strój do konnej jazdy.
208
- UsiÄ…dz, James. Jak rozumiem, pilna sprawa ma zwiÄ…zek
z pannÄ… Calvert?
- Tak. Potrzebna jej pomoc.
- Skąd u ciebie ta troska? Przecież nie przepadasz za pan
nÄ… Calvert.
Wyraznie poruszony James wstał i podszedł do okna.
- Najwyrazniej wszystko idzie zle - wyznał. - Po prostu nie
wiem, co mam robić, co myśleć, w co wierzyć.
Hrabina przypatrywała mu się zaskoczona. Co się stało
z samowystarczalnym, pewnym siebie lordem Jamesem?
- Pragniesz pomóc Serenie. Dlaczego z nią nie porozma
wiasz?
- Nie mogÄ™. Ona nic ode mnie nie chce, nawet kieliszka
szampana. Nie wspominajÄ…c o radach. - James ponownie
usiadł przy stoliku. - Robię, co mogę. Za kilka minut jadę
do Hoddesdon, aby osobiście przeprowadzić niewielkie do
chodzenie. Czas mnie goni, bo jutro wieczorem wyruszam do
Falmouth, a stamtÄ…d na Karaiby.
Hrabina zrobiła wielkie oczy.
- Płyniesz na St Just? - James skinął głową. - Zatem mu
simy działać szybko. Jak mam pomóc pannie Calvert? I tak
udzieliłabym jej wsparcia, miej tego świadomość.
James poruszył się na krześle.
- Ona jest taka uparta - zauważył. - Nie interesuje jej opi
nia towarzystwa i ta nieustępliwa postawa z pewnością jej za
szkodzi. Widziała pani, co się stało wczoraj wieczorem. Nie
chciała mnie słuchać. Czy mogłaby pani użyć swojego daru
przekonywania, aby uwierzyła, że lepiej dla niej będzie usunąć
się w cień do czasu ostatecznego wyjaśnienia sprawy?
- Już to postanowiłam. Prawdę mówiąc, tuż przed twoim
209
przyjściem rozważałam różne sposoby zażegnania kryzysu.
Czy mam rozumieć, że wierzysz w jej niewinność?
- Tak, jak najbardziej!
- Czy teraz dopuściłeś do głosu serce, czy rozum?
- Z całą pewnością nie rozum. Dowody są praktycznie nie
podważalne.
- Doskonale. Zatem górę wzięło serce. Ufaj mu. Kochasz ją?
- Swojego czasu tak sądziłem...
- W Surrey?
- Opowiedziała pani o tym, co się zdarzyło w Surrey? -
Hrabina skinęła głową. - Wtedy nie wiedziałem, kim ona jest.
Dopiero w Londynie odkryłem, że to Sasha Calvert. Od tam
tej chwili moje życie zmieniło się nie do poznania.
- Dlaczego?
- Tony zmarł na St Just. Nie ma na to dowodów, ale po
wszechnie się podejrzewa, że odebrał sobie życie. Latami wi
niłem... winiliśmy Sashę Calvert za to, co się stało.
- Bzdura! Miała wtedy zaledwie czternaście lat!
- Teraz już to wiem. Zawsze uważałem, że była starsza.
Alanna powiedziała... Nie, nie powtórzę.
- James, czy naprawdę sądzisz, że Serena ponosi odpowie
dzialność za śmierć Tony'ego? Przecież dobrze poznałeś tę
młodą kobietę. Obserwowałeś jej zachowanie od czasu, gdy
spotkaliście się w Londynie. Nie widzisz innego rozwiązania
tej zagadki?
Zapadło milczenie. Potem James wstał i powiedział:
- Dlatego wyruszam na Karaiby. Chcę poznać prawdę. Po
winienem był tak postąpić wiele lat temu. - Uśmiechnął się
niewesoło. - Serena jest przekonana, że płynę tam napawać
siÄ™ nowym nabytkiem.
210
- Próbowałeś wyjaśnić?
- Nie słuchała. Jej niechęć do mnie jest zbyt silna. Na
mnie już pora, lady Ambourne. Mam za dużo do zrobienia
przed jutrzejszym wieczorem. - Westchnął ciężko. - %7łałuję,
że muszę teraz opuścić Anglię. Serena potrzebuje pomocy.
Lżej mi będzie ze świadomością, że ma tutaj kogoś, na kim
może polegać. Myślałem o napisaniu do Neda, lecz wiem,
że niepokoi się o Perditę. A właśnie, zapomniałem spytać.
Jak siÄ™ ona miewa?
- Martwiliśmy się o nią, ale sytuacja się poprawia. Chyba
nawet mogłabym wezwać Edwarda, gdyby zaszła taka potrze
ba. Cóż, życzę ci bezpiecznej podróży i powodzenia na Kara
ibach. Nie bój się, zadbam o interesy Sereny.
- Wierzy pani w jej niewinność, prawda?
- Ani przez moment w nią nie wątpiłam.
W Hoddesdon James spotkał się z gospodarzem i wkrót
ce zrozumiał, z jakim człowiekiem ma do czynienia. Zasto
sowawszy starannie wyważoną kombinację grózb i obietnic,
przekonał właściciela gospody do zrelacjonowania zdarzeń.
Wszystko wskazywało na to, że pan Cartwright dał się skusić
na spore pieniądze i zarezerwował dla kogoś pokój na piętrze,
u wylotu schodów. Znaczy się, najlepszy w gospodzie", jak
podkreślił. Ponadto zgodził się przymknąć oko. Ustalonej no
cy miał zajechać powóz z grupą pasażerów. Gospodarz obie
cał, że nie zada im zbędnych pytań, gdy zajmą pokój, a potem
będzie milczał, kiedy rankiem pewna dama zechce go wypyty
wać o rozmaite kwestie. Dodatkowo miał przygotować powóz,
który odwiezie ją do Londynu. Gospodarz przyjął gotówkę od
mężczyzny zwanego kapitanem. W odpowiedzi na dalsze py-
211
tania wyjaśnił, że sir Harry Birtles niejednokrotnie zatrzymy
wał się Pod Czarnym Lwem", zawsze z tę samą kobietą. Go
spodarz nie znał jej nazwiska. Na imię miała Aurelia... może
Amelia... coś w tym guście. Państwo Taplowowie... Ach, to
zupełnie co innego. Arystokraci z krwi i kości. Zajeżdżali do
gospody co sześć tygodni, regularnie jak w zegarku, gdy od
wiedzali córkę w Huntingdon. Wszyscy o tym wiedzieli.
- Kto ustalał szczegóły wynajęcia pokoju i pozostałe sprawy?
- Kapitan.
- Pytał o sir Harry'ego i innych gości, aby mieć pewność, że
siÄ™ tutaj zatrzymajÄ…?
- Nie pamiętam. Widziałem go tylko dwa razy: gdy przy
jechał rezerwować pokój, a potem tamtego wieczoru z damą.
- Gospodarz się zawahał. - Jedna z pokojówek pomyślała, że
kapitan zna towarzyszkÄ™ sir Harry'ego. Ale to nic nie znaczy.
Dama sir Harry'ego to taka osoba, która zna niejednego dżen
telmena. Jeśli pan wie, co mam na myśli.
Pokrótce opisał przyjaciółkę kapitana i sir Harry'ego, ale
więcej nie chciał mówić. James zapłacił mu zgodnie z umo
wą i spytał o wspomnianą wcześniej pokojówkę. Dziewczy
na głównie chichotała, lecz Jamesowi udało się ustalić, że sir
Harry zwracał się do damy Amelio", a kapitan" puścił do
Amelii perskie oko i coś do niej zagadał, gdy spotkali się na
korytarzu. Służąca opisała też Amelię i kapitana, a gdy James
zbierał się do wyjazdu, podeszła do niego i szepnęła, że mo
głaby mu coś sprzedać. Potem zaprezentowała wymiętą kart
kÄ™ papieru.
- Ten list był w pokoju przed schodami, proszę pana. Pani
go zostawiła. Nic więcej - dodała z niechęcią. - Może poza
dziwną, pustą butelką, całkiem małą. Wyrzuciłam ją.
212
[ Pobierz całość w formacie PDF ]