[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podejrzeń.
- Romy, wybaczysz mi?
- Co? - Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Powinienem był powstrzymać Marka przed
sprowadzeniem ciebie do domu. Nie mieliśmy prawa mieszać
się w twoje życie. Romy, czy możesz wrócić do pracy w
Zurychu?
Zaskoczona tym niespodziewanym pytaniem, zawahałam
się.
- Sądzę, że Monsieur Claud przyjąłby mnie z powrotem,
gdybym go poprosiła. Ale dlaczego?
- Nie myśl, że chcę, byś wyjechała - powiedział,
przytulając mnie. - Twoja obecność tutaj zmieniła moje życie.
Ale myślę o twoim szczęściu. Camilla chce sprzedać hotel.
Czy mówiła ci o tym?
Zaprzeczyłam.
- Myśli też o sprzedaży domu.
- Co z Paulem?
- Chce wysłać go do internatu, a wakacje chłopiec mógłby
spędzać tutaj albo z Markiem.
- Czy Hanna o tym wie?
- Jeszcze nie.
Byłam wstrząśnięta planem, jaki ojciec i Camilla ułożyli
za moimi plecami. Rozpacz, którą ukrywałam, odkąd
dowiedziałam się, że siostra wraca do domu, przerodziła się w
gniew.
- Camilla nadal owija ciebie i Marka wokół palca! -
krzyknęłam. - Czy pomyślałeś choć przez chwilę, co czuję... -
przerwałam, zdając sobie sprawę z tego, że mówię tylko za
siebie. - Nie oddam Paula - ciągnęłam. - Nie pojadę na
wygnanie do Zurychu, by zniknąć z waszych oczu i myśli.
Będę walczyć o utrzymanie hotelu i szczęście Paula - to
wszystko!
Byłam zbyt wściekła, by płakać, a gdy patrzyłam na
zdumioną twarz ojca, zachciało mi się śmiać.
- Możesz jej to przekazać - dodałam, wychodząc z
pokoju.
Miałam jednak okazję powiedzieć jej to sama, kiedy
następnego ranka przyszła do mego biura na kawę.
- Jak możesz wytrzymać w tej norze? - spytała. - Zawsze
mówiłam Hedleyowi, żeby zmienił wystrój. - Wlała do kawy
dużą porcję śmietanki. - Gdybym nie postanowiła sprzedać
hotelu, coś bym z tym zrobiła. - Przerwała, by wypić kawę.
Milczałam pełna oburzenia.
- Czy ojciec ci powiedział?
- Dobrze wykonał za ciebie tę brudną robotę.
- Romaine!
- Powinnaś była powiedzieć mi o tym sama.
- I kłócić się z tobą? Nienawidzę tego miejsca. Im
szybciej się go pozbędę, tym lepiej.
- Cóż, nie mogę cię powstrzymać.
Zawahała się. Promienny uśmiech pojawił się na jej
twarzy. Tym razem nie dałam się na to nabrać. Postanowiłam,
że będę twarda.
- Myślę, że Mark może pokrzyżować moje plany.
- Och, zrobi to, co zechcesz - powiedziałam.
- A właśnie, że nie. Mówi, że mam obowiązki wobec
ciebie, Paula i personelu, a najwięcej o tym, że Hedley
zatrzymałby hotel dla rodziny.
- Och, Cam, mnie nic nie jesteś winna, tylko Paulowi i
pracownikom. Chłopiec potrzebuje domu rodzinnego, a nie
internatu. Wiem, że Mark zgadza się ze mną.
- Nie chcę wiązać się z tym miejscem. Mam inne plany -
odrzekła rozdrażniona.
- Nie wątpię. A czy wzięłaś w nich pod uwagę szczęście
Paula? Złamiesz mu serce, znów się z nim rozstając.
Wzruszyła ramionami.
- Nie wierzę, by miało to dla ciebie znaczenie. Możesz
zrobić dla mnie tylko jedno. Przekonaj Marka, by pozwolił mi
sprzedać hotel.
- Nie.
- Romaine...
- Nie próbuj mnie do tego namawiać. Postanowiłam tu
zostać, poprowadzić hotel tak, jak chciałby tego Hedley, i
zapewnić Paulowi prawdziwy dom. Pan Vardier był chyba
niespełna rozumu, ustanawiając ciebie opiekunką jego syna.
Dlaczego to zrobił?
Popatrzyła na mnie chłodno, a ja odwzajemniłam jej
spojrzenie.
- Wiesz, Romy, czasami myślę, że udajesz naiwną -
rzekła ironicznym tonem. - Pierre Vardier i ja byliśmy
dobrymi przyjaciółmi. Ojciec Paula znał również Marka.
Zatrzymał się w Quenton Court jakieś dwa lata temu, gdyż
został ranny.
- Rozumiem.
- Nic nie rozumiesz. Potrzebował bezpiecznego miejsca
dla Paula.
- I wybrał Ashlings" w Eastands? - zapytałam cicho.
Spojrzała na mnie gniewnie.
- To było bezpieczne miejsce, zanim... - przerwała i
wzięła nóż do papieru, który podarowałam Hedleyowi wiele
lat temu. Wbiła go w blat biurka z taką siłą, że ogarnęła mnie
groza.
- Camill, powiedz mi, co tu się dzieje?
- Nic - wymamrotała.
- Nieprawda.
- Wymyślasz niesamowite historie, a ta stara idiotka
Dawson inspiruje cię do tego. Nienawidzi mnie z powodu
biednego, drogiego Hedleya...
- A listy do ciebie wypełnione pięciofuntówkami. Jak to
wyjaśnisz?
- Nie muszę niczego wyjaśniać. Szlag mnie trafia, że
ojciec, Mark i ty wtrącacie się w moje sprawy. Nienawidzę tej
zaściankowej mieściny. Gdy sprzedam hotel, wyjadę...
Przeciągnęła się z wdziękiem kotki. Nic nie mogło
przyćmić jej urody.
- I co potem? - zapytałam.
- Wrócę i wyjdę za Marka Quentona.
Jej bezczelność poraziła mnie. Poczułam się bezradna.
- Kochasz go? - wyszeptałam drżącym głosem. Wyciągała
właśnie nóż z blatu biurka i czynność ta zdawała się
całkowicie ją pochłaniać.
- Szalejesz za nim, prawda? To niedobrze. I tak będzie
mój. - Roześmiała się, w jej głosie dzwięczała nuta histerii.
Nie spojrzała na mnie, tylko rzuciła nóż na biurko i wstała z
krzesła. - Ojciec powiedział, że chcesz ze mną walczyć. Nie
próbuj, siostrzyczko. Nie jesteś dla mnie godnym
przeciwnikiem i nigdy nie byłaś.
Wyszła, trzaskając drzwiami. Siedziałam i patrzyłam
przed siebie, niemal chora ze strachu i gniewu. Nie chciałam
walczyć z Camillą. Wolałam, żebyśmy zostały przyjaciółkami
i darzyły się siostrzanym uczuciem. Wiedziałam, że nie jestem
dość bezwzględna, by pokonać Cam w tej rozgrywce. Zdradzi
mnie miłość.
Czy nadeszła chwila odwrotu? Może powinnam wyjechać
i zostawić jej swobodę działania, nim doszczętnie mnie
upokorzy? Mogłam spytać Monsieur Clauda, czy przyjmie
mnie do dawnej pracy. Przyznać się do klęski? Gdybym tylko
wiedziała, że Mark naprawdę kocha moją siostrę!
Zadzwonił telefon. Niechętnie podniosłam słuchawkę i
usłyszałam głos Marka.
- Romy, muszę z tobą porozmawiać! Czy znajdziesz czas,
by do nas przyjechać? Mama jest chora i nie chcę zostawiać
jej samej.
Quenton spacerował po tarasie, gdy podjechałam hotelową
furgonetką. Zbiegł ze schodów, otworzył mi bramę i pomógł
wysiąść. Przytulił mnie na moment, lecz nie pocałował.
Czemu miałby to robić?" - pomyślałam z goryczą. Szliśmy
po schodach, a on podtrzymywał mnie, jakbym była chora. W
przedpokoju zdjął mi płaszcz i wprowadził do gabinetu.
- Wyjeżdżam - powiedziałam, siadając w fotelu. Nie
chciałam, by zabrzmiało to tak ostro, lecz minął czas
subtelnych posunięć.
- Dlaczego? - Mark oparł się o kominek i spojrzał na mnie
posępnym, zamyślonym wzrokiem.
- Camilla sprzedaje hotel. To koniec, prawda?
- Nie. Nie mogę jej wytłumaczyć, że teraz ja jestem
właścicielem. Hedley scedował hotel na mnie, nim wyjechał.
Cam myśli, że Ashlings" należy do niej, skoro mąż zapisał jej
cały majątek w testamencie.
- Poprosiła mnie, bym cię przekonała.
- Nic z tego. Podjąłem już decyzję. Hedley kochał ten
hotel. Nie sprzedam Ashlings".
- Jeżeli ona zorientuje się, że nie ma pieniędzy, może
zrobić coś nieobliczalnego.
- Znajdzie wkrótce innego mężczyznę, który będzie ją
utrzymywał - powiedział, unikając mego wzroku.
- A jeśli nie? Mark, nie podoba mi się to, co się tu dzieje.
Camilla nie pogodzi się łatwo z twoją odmową. Będzie
walczyć i nie cofnie się przed niczym. - Przypomniałam sobie,
jak wprawnie trzymała w ręku nóż do papieru i poczułam, że
drżę.
Nie odpowiedział. Usiadł na krześle i ciężko westchnął.
- Czy nadal spotyka się z Greene'em?
- Nie wiem, gdzie się obraca. Wychodzę wcześnie z domu
i wracam dopiero, gdy Paul przyjeżdża ze szkoły.
Nie umiałam wytłumaczyć, dlaczego chodzę co wieczór
do Harbour Square, by odebrać Paula wysiadającego z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]