[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mamy tyko jedną noc poślubną - powiedziała, mając nadzieję, że Ruark
zrozumie jej sugestię.
Zrozumiał ją i zamarł.
- Racja. Ale chciałaś zaczekać.
- Zmieniłam zdanie. Nie musisz się martwić, że wypiłam za dużo
szampana i nie wiem, co mówię. To był tylko jeden kieliszek. Nie będę rano
żałować.
W mgnieniu oka położył się na niej. Poczuła, jak pochyla głowę i dotyka
wargami jej policzka. Powoli, nieubłaganie, prowokująco torował sobie drogę
do jej ucha, wzdłuż szyi, aż w końcu dotarł do obojczyka.
Koszula nocna, którą kupiła tego ranka, zniknęła niepotrzebna i
niechciana. Każdy dotyk, każda pieszczota wciągały ją głębiej w otchłań
magicznych odczuć. Ich małżeństwo być może zrodziło się z obowiązku, ale
noce takie jak ta na pewno nie będą pomyłką.
- Wasza Wysokość, przygotuję pani śniadanie.
Przyłapana na wsypywaniu płatków do miski, Gina uśmiechnęła się do
Henriego, który wpadł do kuchni z przerażoną miną.
- Nie bądz śmieszny. Sama potrafię to zrobić.
- Oczywiście, że pani potrafi, ale będzie to dla mnie przyjemność.
Grzanki, świeże owoce i jajka na bekonie?
- Tylko płatki. I poproszę dolewkę. - Podała mu kubek. - To najlepsza
kawa, jaką w życiu piłam.
Henri rozpromienił się, sięgając po dzbanek.
- Dziękuję, Wasza Wysokość. Zniadanie podam w jadalni.
- Czy Ruark już jadł?
80
S
R
- Wieki temu. Jest rannym ptaszkiem. Wspominał coś o zaległej
korespondencji, na pewno więc zaszył się w gabinecie.
- Dziękuję, Henri.
Przyzwyczajona do samotnych posiłków Gina przejrzała gazetę, zjadła
połowę tego, co przygotował dla niej kucharz, i wróciła do sypialni. Nie
zaścieliła dotąd łóżka, nie poskładała swoich rzeczy z wczoraj, a do
rozpakowania zostały jej jeszcze dwie walizki.
Ku jej zdumieniu w pokoju natknęła się na kobietę w jej wieku, która
właśnie robiła to za nią.
- Ależ nie trzeba! - zawołała, zakłopotana tym, że ktoś inny wykonał te
wszystkie intymne czynności.
- To należy do moich obowiązków, Wasza Wysokość, które wypełniam z
radością. Mam na imię Inga. Będę codziennie do pani dyspozycji.
- Dziękuję, Ingo - powiedziała Gina uprzejmie. - Spróbuję nie
przysparzać ci pracy.
- Może przespaceruje się pani po ogrodzie, zanim przyjdzie upał?
Nie może kręcić się po kuchni i sypialni. I nie chciała przeszkadzać
Ruarkowi. Może spacer to dobre rozwiązanie? Przy odrobinie szczęścia
znajdzie kilka chwastów do wyrwania.
- Tak zrobię.
Ale ogród był utrzymywany w doskonałym stanie przez dwóch
pracowników. Usiadła więc w wiklinowym fotelu na patio i zaczęła przyglądać
się profesjonalnie rozplanowanemu krajobrazowi, zastanawiając się, co będzie
robić przez najbliższe trzy dni. W szpitalu przynajmniej ma swoje miejsce. W
domu Ruarka zaczynała się czuć jak bezużyteczny ornament.
Kilka minut pózniej podszedł do niej mąż.
- Tu jesteś.
81
S
R
- Tak, tu jestem.
Usiadł naprzeciwko niej.
- Zadomowiłaś się? Poznałaś personel?
- Och, tak. Wszyscy są uroczy. Bardzo skorzy do pomocy. - I na tym
polega problem. Dotychczas nie miała służby i zajmie jej trochę czasu
przystosowanie się do jej posiadania, zwłaszcza jeśli wszyscy będą ją z takim
uporem tytułować.
- To dobrze. - Położył przed nią jej wysłużonego palmtopa, tego samego,
którego używała jako przewodnika po lekach, procedurach i zródło wszelkiej
informacji. - Przepraszam, że wziąłem go bez pytania, ale spałaś, a nie
chciałem cię budzić.
- Nie ma sprawy.
- Moja sekretarka uaktualniła twój kalendarz o nasze zobowiązania.
Myślałem, że może teraz razem to przejrzymy.
- Wywiad z  Modern Marestonians". Za dwa dni?
- To pismo to takie połączenie  Pani domu" z  Newsweekiem". Jest
bardzo popularne u nas, a ich reporterzy są naprawdę sympatyczni. To
doskonałe miejsce na twój pierwszy wywiad.
- Dzięki - powiedziała sucho. - Bal charytatywny w piątek?
- Na rzecz centrum pomocy rodzinie. Liczba miejsc, w których mogą się
schronić ofiary przemocy domowej, jest nadal zatrważająco niska.
- Przecinanie wstęgi?
- Centrum oparzeń w Chicago.
- Chicago? To strasznie daleko.
- Nie, jeśli polecimy prywatnym samolotem. Przecinanie wstęg, loty na
środkowy zachód, oficjalne wydarzenie co tydzień. Jej książęce obowiązki
chyba będą zabierać więcej czasu, niż Ruark utrzymywał. - Przez jakiś czas
82
S
R
będziemy zajęci, bo jesteśmy nowością. Ale wkrótce zdetronizuje nas aktorka
prowadząca auto pod wpływem alkoholu albo polityk homoseksualista
rozwodzący się z żoną.
To zapewnienie ją rozbawiło.
- Myślisz, że będziemy mieć takie szczęście?
- Jestem pewien. - Nagle spoważniał. - Pamiętaj, zawsze jestem tuż obok.
- Oby, bo pewnie nie będę wiedziała, co powiedzieć.
- Ja to załatwię. Ty masz tylko wyglądać pięknie i uśmiechać się jak
szczęśliwa panna młoda. Jakieś uwagi?
- Co do tego sobotniego wywiadu. O co będą pytać?
- Nikt w Marestonii cię nie zna, będą więc pytać o dzieciństwo, rodziców,
szkoły. I oczywiście, w świetle ostatnich wydarzeń, będą chcieli zobaczyć, jak
godzimy przeszłość z terazniejszością. Po prostu mnie obserwuj i będzie
dobrze.
- Aha.
- Będzie coraz łatwiej - zapewnił ją. - Mamy szczęście o tyle, że moje
życie dotychczas było nudne w porównaniu z życiem reszty rodziny
królewskiej, prasa zostawiała więc mnie w spokoju. Gdy tylko wieść o naszym
ślubie spowszednieje, znów staniemy się praktycznie niewidzialni.
Oby tylko ta niewidzialność nie przyszła za pózno, pomyślała Gina,
stojąc przed lustrem w sobotnie popołudnie. Odkąd oficjalnie podano do
wiadomości, że się pobrali, prezenty płynęły do domu nieprzerwaną falą, a
sekretarka Ruarka została zasypana prośbami o wywiady i fotografie. Ku uldze
Giny, Ruark zdjęcia rozdawał hojnie, ale audiencji udzielał rzadko. Miała
nadzieję, że również dzisiejszy wywiad minie bez incydentów.
Wiele od tego zależało. Ostatnie wiadomości z Avelonii i Marestonii
pokazały, że oba kraje trwają w niepewności. Nastroje wahały się od nadziei
83
S
R
do sceptycyzmu i zwątpienia w alians dwóch domów panujących, ale
zaprzestano przemocy, co analitycy polityczni przyjęli jako dobry znak. Ale
Gina nie potrzebowała Ruarka czy ambasadorów, by stwierdzić, że rozejm jest
bardzo kruchy. Dziś musi udowodnić, że ich historia to współczesna bajka.
Nagle dopadło ją poczucie winy. Noce były wspaniałe, wręcz
spektakularne, ale przecież się nie kochali. Co to mówi o jej charakterze,
moralności, jeśli tyle radości znajduje w ramionach mężczyzny, który nic do
niej nie czuje? Co gorsza, ona również nie jest w nim zakochana.
Poczucie winy przerodziło się w zażenowanie tym, jak łatwo uległa jego
urokowi.
- Kochanie, wyglądasz prześlicznie. - Ruark wyszedł z łazienki,
poprawiając krawat.
Uginając się pod ciężarem wątpliwości, które ją opadły, zdołała tylko
wyszeptać:
- Dziękuję.
Stanął za nią, wysoki i przystojny, w ciemnoszarym garniturze.
- Co się stało? yle się czujesz?
- Nic mi nie dolega.
- Jesteś pewna?
- Owszem - powiedziała sucho.
- Mówię poważnie. Jeśli zle się czujesz, powinnaś odpocząć. Możemy to
przełożyć.
Dotyk jego palców wpłynął na nią kojąco, tak jak oczywista troska, którą
okazał, a poczucie winy i wstydu zniknęło. Niezależnie od powodów, dla
których się pobrali, teraz są małżeństwem. Na dobre i na złe, powinna więc
znajdować radość w ich związku tam, gdzie tylko może.
84
S
R
Nie czuje wprawdzie wielkiej namiętności, którą sobie zawsze
wyobrażała, ale ufa mu, szanuje go i ceni jego towarzystwo. Nie ma powodów
do wstydu. A gdyby była ze sobą szczera, już dawno przyznałaby, że Ruark
jest mężczyzną, którego może pokochać. W zasadzie już jest w połowie drogi.
On może jej nie kocha, ale na pewno mu na niej zależy. Jego obawa o jej
zdrowie jest szczera i na pewno płynie z głębi serca. A z czasem może on też [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •