[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stone nie powiedział prawdy swojej matce.
Zebrała całą odwagę, zacisnęła palce na słuchawce i wyrzuciła z siebie:
- Stello, obawiam się, że zaszło nieporozumienie.
Po tamtej stronie zapanowała uprzejma cisza.
Allison poczuła, że nie może mówić dalej. Jak mogłaby powiedzieć tej
zupełnie niewinnej kobiecie - kobiecie, która objęła ją tak ciepło, której oczy
wypełniły się łzami szczęścia na wieść, że jej syn się zaręczył - że to wszystko
było tylko głupim kawałem? I chociaż z chęcią zwaliłaby całą winę na Stone'a -
a był winny przynajmniej w połowie - to ona pierwsza skłamała. Przynajmniej
powinna spojrzeć w oczy okłamanej osobie i przeprosić. Cisza przedłużała się.
- O mój Boże, zadzwoniłam w nieodpowiedniej chwili, prawda?
- Nie - szybko zaprzeczyła Allison. - Wcale nie. To znaczy, ja... - Już nie
miała wyboru. Z rezygnacją zdecydowała się na coś, o czym była przekonana,
że będzie najgorszym doświadczeniem w jej życiu. - Z przyjemnością zjem z
tobÄ… lunch.
- Cudownie. Wiesz, gdzie jest Stephanie"? O pierwszej, dobrze?
Zapewniła, że przyjdzie i odłożyła słuchawkę trzęsącą się ręką.
- Dobry Boże, kto to był? - spytała Penny. - Wyglądasz, jakby ktoś
zaprosił cię na egzekucję.
- Ktoś zaprosił - odpowiedziała sucho Allison. - Na moją.
Przełknęła z trudem ślinę i podniosła zrozpaczone oczy na przyjaciółkę.
- Och, Penny - szepnęła. - Mam straszny kłopot.
ROZDZIAA SZÓSTY
Przez następne dwie godziny Allison próbowała na przemian to
dodzwonić się do Stone'a, to wymyślić wiarygodny pretekst, który pozwoliłby
jej nie pójść na to spotkanie. Jeśli on bal się powiedzieć prawdę swojej matce, to
dlaczego ona ma się podjąć tego niewdzięcznego zadania? Była na niego
wściekła i gdyby tylko mogła, powiedziałaby mu szczerze, co myśli o tego
rodzaju galanterii. Ale nie było go w biurze albo nie chciał z nią rozmawiać.
W końcu pogodziła się z tym, co podświadomie wiedziała od początku.
Nie miała innego wyjścia, jak tylko zacisnąć zęby i stawić czoło losowi. Zrobiła
głupstwo i musi ponieść konsekwencje. Ale nie potrafiła powstrzymać się przed
planowaniem okrutnej zemsty na Harrisonie.
Penny wierzyła w prawdziwość sentencji, że suknia zdobi kobietę, i
nalegała, żeby Allison ubrała się w jaskrawe kolory. Uważała, że nieśmiałość
znika, jeśli ma się na sobie żółte szorty i pasujący do nich żakiet, a z ramion
opada półtorametrowy różowo-czerwony szal. Allison nie była pewna, czy
akurat taki strój doda jej odwagi, ale na pewno on właśnie uniemożliwił zmianę
decyzji w ostatniej chwili; gdy już weszła do restauracji, Stella Blake dostrzegła
ją od razu i pomachała ręką.
Wyprostowała się i podeszła do stolika. Nawet nie próbowała się
uśmiechnąć. Nie było powodu, by odwlekać niemiłe wyjaśnienia banalną
wymianą uprzejmości.
- Pani Blake - zaczęła stanowczo.
- Stello, na miłość boską. Możesz spokojnie usiąść. Obiecuję, że nie będę
gryzła.
W jej oczach rozbłysły iskierki, które niespodziewanie w nieprzyjemny
sposób przypomniały Allison Stone'a, a to wywołało niejasne podejrzenia.
Skorzystała jednak z zaproszenia i opadła na krzesło. Zanim zdążyła rozpocząć
swą starannie obmyślaną przemowę, Stella uciszyła ją gestem, oznajmiając
stanowczo:
- Mamy mnóstwo do obgadania i bardzo mało czasu. Przede wszystkim
uspokój się wreszcie. Wiem, że nie jesteś zaręczona z moim synem, nie byłaś i
prawdopodobnie nie zamierzasz nigdy być, chociaż uważam, że sprawa jest
jeszcze otwarta. Przepraszam, że tak bardzo się przeze mnie zdenerwowałaś, ale
podejrzewałam, że przyjdziesz na spotkanie tylko wtedy, gdy będziesz się czuła
zobowiązana do wyjaśnienia mi wszystkiego osobiście. A uważałam, że
koniecznie musimy się spotkać.
Allison patrzyła na nią oszołomiona.
- Ale... ale jak... Sądziłam, że Stone...
Stella machnęła lekceważąco ręką.
- Wiedziałam prawie od pierwszej chwili, kochanie. Znam tego chłopca
trzydzieści dwa lata i ani razu nie udało mu się mnie okłamać. Chociaż muszę
przyznać, że potrafiłaś oszukać mnie na parę chwil, co wcale nie jest takie
proste, naprawdę. - Podniosła szklankę i zmierzyła Allison uważnym
spojrzeniem. - Powiem szczerze, nie jesteś w typie Gregory'ego. Oczywiście,
mój syn miał tyle przyzwoitości, by zadzwonić dzisiaj rano i potwierdzić moje
podejrzenia.
Allison nie tylko nie wiedziała, co powiedzieć, ale nawet co myśleć. Była
po prostu nieprzytomna. Zdawała sobie sprawę, że manipulacje Stelli powinny
ją denerwować, ale odczuwała zbyt wielką ulgę. Wydawało jej się, że powinna
być wdzięczna Stone'owi, bo w końcu dotrzymał obietnicy. Była jednak na
niego zbyt wściekła za wszystkie kłopoty, które spowodował. Nie mogła
zrozumieć, w jakim celu Stella ją tu sprowadziła. Odchrząknęła i wzięła torebkę,
zamierzając wstać.
- Naprawdę nie wiem, jak mam przepraszać. To, co zrobiłam, było
zupełnie nie na miejscu. Normalnie tak się nie zachowuję i nie mam na swoje
usprawiedliwienie nic poza... - Spojrzała na Stellę ze szczerym żalem i
skończyła trochę niepewnie: - To był nagły impuls, a poza tym nie wiedziałam,
że jesteś jego matką.
Stella wybuchnęła śmiechem. Był to śmiech radosny, niepohamowany,
wystarczająco głośny, żeby wszyscy na nią zwrócili uwagę, i tak zarazliwy, że
obcy ludzie zaczęli bezwiednie się uśmiechać. Allison nie wiedziała, czy usiąść i
poczekać na wymówki, czy wymamrotać jeszcze jedne przeprosiny i uciec.
Stella, jakby czytając w jej myślach, pochyliła się i położyła rękę na dłoni
dziewczyny.
- No widzisz! Właśnie dlatego chciałam się z tobą spotkać. Jesteś bystra,
szczera, nie mówiąc już o uczciwości, o którą ciężko w dzisiejszych czasach.
Nadajesz się - zadecydowała. - Doskonale się nadajesz.
- Cieszę się, że się nie gniewasz, ale obawiam się, że nie bardzo
rozumiem...
- Oczywiście, że nie rozumiesz i wątpię, czy zrozumiałabyś, nawet
gdybym ci to wytłumaczyła. Ale cóż ze mnie za gospodyni! Nawet nie
pozwoliłam ci nic zamówić. - Gestem przywołała kelnera. - Polecam lekką zupę
i sałatkę, a na koniec zjemy coś zakazanego.
Chociaż Allison miała wszelkie powody, by być zakłopotana, a nawet
przestraszona, poczuła, że od razu polubiła tę kobietę.
Kiedy kelner odszedł, Stella usiadła wygodniej i zaczęła bez wstępów:
- Przede wszystkim chcę oświadczyć, że moja obecność tutaj wcale nie
oznacza aprobaty dla poczynań mego syna. To arogancki młody człowiek,
któremu, moim zdaniem, zbyt wiele uchodzi na sucho. W żadnym wypadku nie
chcę wywierać na ciebie jakiegokolwiek nacisku. Jednak...
Allison wypiła właśnie łyk wody i omal się nie zakrztusiła. Miała już
dosyć tej rozmowy.
- Przepraszam, ale co Stone zrobił?
- Nie chodzi o to, co zrobił, ale co ma zamiar zrobić.
- Chyba się zgubiłam w tym wszystkim.
- Powiem to tak - oznajmiła nagle Stella. - %7łałuję, że wasze zaręczyny
były tylko żartem. Udało ci się wczoraj wyciągnąć z niego to najlepsze - może
tylko na moment czy dwa, ale udało ci się, a żadna inna kobieta jak dotąd tego
nie dokonała. Za to cię podziwiam. Co więcej, nie mogę wymyślić żadnego
powodu, abyś miała pomagać mu wyplątać się z tych kłopotów, w które, o ile
wiem, się wpakował. Chociaż... - W jej oczach znów zabłysły znajome iskierki,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]