[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- O co chodzi? - spytał Ben.
- O nic. To nie ma nic wspólnego z...
- Zaraz - przerwał mu Ben. - Z całym należnym szacunkiem, w tej
chwili jest ksiądz świadkiem i muszę tak księdza traktować. A to oznacza,
że nie pozwalam księdzu decydować, co jest w tej sprawie istotne, a co
nie. Proszę nie zatajać niczego, bez względu na to, jak błahe czy może
nawet głupie może się wydawać. Chcę wiedzieć wszystko, łącznie z tym,
co ksiądz myślał podczas spotkania. Zaskoczyłoby księdza, jak często
zabłąkana, na pozór niezwiązaną z tematem myśl przywołuje wspomnienie
o jakimś zapomnianym szczególe.
Maddingly podniósł na niego wzrok i nagle Ben ujrzał w oczach
starca tę samą dezorientację, odrazę i smutek, jakie dostrzegł w nim owego
ranka, gdy chowali Cheryl.
Nie myśl teraz o tym, powiedział do siebie. Po prostu... po prostu nie
myśl.
- Posłuchaj, Ben, nie wiem czy...
- Czy co? Proszę, monsinior, niech ksiądz powie.
- No cóż, od kilku tygodni nie cieszę się zbytnią sympatią w tej
parafii. Czy pamiętasz tego kapłana z Zanesville, którego oskarżono o
molestowanie trzech małych chłopców?
Ben skinął głową.
- Owszem. Chłopcy przyznali pózniej, że kłamali, i zarzuty wyco-
fano.
- Jednak nie w tym rzecz. Chodzi o to, że przyjazniłem się z ojcem
Reynoldsem od czasu, gdy ponad dziesięć lat temu służył w tej parafii.
Wiedziałem, że jest niezdolny do popełnienia czynów, o które go oskar-
żano, choć nie zaprzeczam, że w Kościele katolickim istnieją tacy... tacy
kapłani. Wiem jednak również, że Jim Reynolds nie jest jednym z nich.
Biskup, rada parafialna i większość naszej kongregacji dała mi aż nazbyt
wyraznie do zrozumienia, żebym nie zeznawał na jego korzyść, jeśli
zostanę o to poproszony.
- Pamiętam - powiedział Ben. - Zgłosił się ksiądz jako osoba mająca
zaświadczyć o jego charakterze.
- Tak. I chociaż ci chłopcy przyznali się do kłamstwa, jeszcze zanim
Jima zdążono przesłuchać w sądzie, fakt, że zgłosiłem się na ochotnika,
jakby wymalował mi tarczę na czole, przynajmniej dla co bardziej
wpływowych tutejszych parafian. Nie jestem naiwniakiem. Dobrze wiem,
że są tu ludzie, którzy tylko czekają, aż coś schrzanię, by mogli wnieść
petycję o moje przeniesienie. Mam sześćdziesiąt siedem lat i jestem w tej
parafii od lat trzydziestu. Kiedy za rok czy dwa przejdę na emeryturę,
wolałbym to zrobić z własnego wyboru, a nie dlatego, że ludzie mają mnie
za niekompetentnego umysłowo. Nie dbam o te bzdury związane z
pozycją i Bóg mi świadkiem, że ścierałem się już wcześniej z radą, ale to
by mnie... zabiło, gdybym w ten sposób stracił parafię.
- Czy to aż tak poważne, że może zaszkodzić?
- Wystarczająco poważne. I nie chciałbym, aby z tego, co muszę
powiedzieć, zostały jakieś nagrania czy zapiski.
Ben wyciągnął przed siebie obie dłonie.
- Czy widzi ksiądz notatnik albo dyktafon?
- Muszę mieć twoje słowo, że to, co powiem, pozostanie w tym
pokoju.
- Nie mogę tego obiecać, monsiniorze. Nie, jeśli to będzie coś, co
pomoże nam złapać tego faceta. Ale obiecuję księdzu, że nie będę robił
żadnych notatek ani nagrywał głosu księdza. Jeżeli się okaże, że usłyszę
coś ważnego dla śledztwa, przypiszę to anonimowym zródłom.
Maddingly skinął głową.
- Dziękuję.
- Co się wydarzyło, kiedy chłopak opowiedział księdzu ten kawał?
Duchowny pochylił się do przodu i położył łokcie na kolanach.
- Jak mówiłem, przez kilka chwil czułem się niewiarygodnie zdez-
orientowany. Oderwany od otoczenia, jakbym nie znajdował się już
całkowicie wewnątrz ciała. Myślałem, że zaraz zemdleję. Ale kiedy
przyszedłem do siebie - a stało się to może po pięciu, dziesięciu sekundach
- zamrugałem, popatrzyłem na młodego człowieka i... Mogę to
przyrównać jedynie do czegoś, co widziałem w telewizji kilka lat temu.
Oglądałem specjalny program stacji PBS o tym, jak w przeszłości
pracowali twórcy filmów rysunkowych. Rozmawiano między innymi z
dżentelmenem w bardzo podeszłym wieku, który pracował przy filmach
Fantazja oraz Królewna Znieżka i siedmiu krasnoludków. Mówił o
rzeczach nazywanych  celuloidami . Pokazywał, jak część tła może zostać
narysowana na jednej przezroczystej kartce, potem na wierzchu kładzie się
następny celuloid z inną częścią tła, a potem kolejny, aż mamy kilkanaście
warstw celuloidu, każda z nieco innym rysunkiem, a wszystkie warstwy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •