[ Pobierz całość w formacie PDF ]
woznicy. Nagle zesztywniał, gdy zorientował się, że nie tylko on patrzy
swoimi oczami. Coś jeszcze przez nie patrzyło. Nigdy wcześniej tego nie
doświadczył, ale domyślił się, co się dzieje.
- No, bracie - syknął - wygląda na to, że nauczyłeś się nowych sztuczek
od naszego ostatniego spotkania. Kaliban zamknął oczy i przywołał Helde,
by usiadła naprzeciwko niego, zanim opowie jej, co się właśnie stało.
Czarodziejka słuchała w milczeniu. Kiedy skończył, uniosła ramię i z całej
siły uderzyła wampira w twarz.
Lucien wyprostował się, jakby to on otrzymał uderzenie. Patrzył oczyma
brata i czuł jego myśli. Nie wiedział, czy dzieje się tak dlatego, że Kaliban jest
bardzo osłabiony, czy też z innego powodu. Wiedział jednak, że jego brat z
powodzeniem wskrzesił Helde i że uciekają.
Wstał i zaczął się przechadzać po chacie, a potem podszedł do okna i
wyjrzał na zewnątrz. Ponownie zamknął oczy, lecz tym razem nie ujrzał
miejsca pobytu Kalibana. Nie oczekiwał tego - najwyrazniej czarodziejka
ogłuszyła jego brata. Lucien skupił się na Moriel i przywołał ją tak, jak go
nauczyła. Nie miał pojęcia, czy to zadziałało, ale po chwili przeszedł przez
pokój i opadł na krzesło.
Anielica ognia przybyła w niecałe dziesięć minut.
Kiedy otworzył drzwi, stała za progiem z obnażonym mieczem i
spoglądała ponad ramieniem Luciena, spodziewając się zobaczyć tam wroga.
Wampir uśmiechnął się mimowolnie. Nie przywykł, by ktoś występował
w charakterze jego obrońcy.
- Musimy iść do staruchy - powiedział. - Natychmiast.
Hag otworzyła drzwi. Nie wyglądała na zdziwioną. Cofnęła się i usunęła
na bok, by mogli wejść.
- Nie znalezliście jej - skwitowała z troską.
Lucien spojrzał na wiedzmę. Nie dostrzegł na jej twarzy złośliwości ani
kłótliwości, którymi zwykle go witała. I nie popatrzyła mu w oczy, a tylko
pokiwała głową ze wzrokiem wbitym w podłogę, zanim odeszła, powłócząc
nogami.
- Udało mu się przywrócić czarodziejkę do życia -rzekł Lucien i usiadł
naprzeciwko Hag. Przytaknęła bezgłośnie, a wampir zaczął się zastanawiać,
czy tym samym potwierdza, że wiedziała o Helde, czy też domyślała się, że
tak się stanie. Zrelacjonował jej wszystko, co widział i czuł za pośrednictwem
brata.
- Zmarnowałeś szansę - rzekła, kiedy skończył. -Miałeś okazję znalezć ich,
kiedy byli słabi i kiedy dałoby się ich pojmać. Mogłeś zniszczyć Kalibana i
Helde.
- On nadal jest słaby, bardzo słaby - powiedział z naciskiem Lucien.
Hag zajrzała mu w oczy.
- Ona go wzmocni, tak samo jak on wzmocnił ją. Tylko że twój brat nie
rozumie do końca, co zrobił. Dał jej coś, co uczyni ją silniejszą niż
kiedykolwiek wcześniej. - Uniosła sękaty pokrzywiony palec. - Zapamiętaj
moje słowa: twój brat stworzył wyjątkowego potwora w osobie Helde. Ona
zrobi wszystko, żeby mu się odwdzięczyć!
- Jeśli zdołamy dotrzeć do Kalibana, zanim...
- Za pózno! - zawołała Hag. - Nie, musisz pogodzić się z tym, że twój brat
ma nową czarodziejkę. Helde dostarczy mu armię, której Kaliban potrzebuje,
i oboje będą siać spustoszenie w Otchłani i w świecie ludzi.
- O ile ich nie powstrzymamy.
- Teraz się ukryją. Kaliban potrzebuje czasu, żeby odzyskać siły. Potem
zaplanują dalsze kroki.
Lucien zastanawiał się przez chwilę nad jej słowami, nim zadał kolejne
pytanie.
- Jak to możliwe, że patrzyłem oczami brata? Czytałem jego myśli? To
przypominało zaklęcie, jakie wampiry rzucają na ludzi, ale przecież to u nas
nie działa.
Starucha westchnęła i posłała mu zimne spojrzenie.
- Twój brat ma w zwyczaju stwarzać nowe istoty.
Wspominałam o tym, kiedy pojawiłeś się u mnie i powiedziałam ci, że nie
jesteś jakimś tam wampirem" i że sam siebie do końca nie rozumiesz. Jesteś
dwukrotnie nieumarły, Lucienie. Ty, podobnie jak Helde, jesteś istotą, jakiej
Otchłań jeszcze nie widziała, dlatego sądzę, że
będziesz potrzebował wszystkich swych nowych mocy, by zmierzyć się z
tym, co cię czeka.
34
Hrolop, starszy adiutant i doradca Moloka, zbliżał się do obsydianowego
tronu, a jego strach rósł z każdym krokiem. Piekielny kraken zawsze zle
przyjmował niepomyślne wieści, a te, które Hrolop niósł teraz, z pewnością
nie były dobre. Poprzedni doradca Moloka zginął w okrutny sposób po tym,
jak poinformował księcia demonów, że Kaliban pokonał Orfusa.
Wielka Sala tonęła niemal w całkowitej ciemności. Nędzna pochodnia
umocowana na przeciwległej do tronu ścianie rzucała tylko trochę światła na
istotę cienia usadowioną na czarnym tronie.
- I jakie przynosisz wieści? - odezwał się książę demonów.
- Obawiam się, że mimo naszych wysiłków, mimo naszych ogromnych
starań...
- No, gadaj wreszcie! - syknął piekielny kraken. - Namierzyliście
wampira?
Adiutant przełknął ślinę i odważył się podnieść oczy na dowódcę.
- Nie, panie. Jeszcze nie znalezliśmy Kalibana.
Molok złączył czubki palców przed twarzą, uderzając o siebie ogromnymi
czarnymi szponami, i trawił słowa, które właśnie usłyszał.
- Chcesz powiedzieć, że chociaż utrzymuję armię szpiegów i
informatorów, to jednak żaden z nich nie wie, gdzie jest wampir ani co
planuje?! - Książę demonów zerwał się na równe nogi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]