[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wróciłam do domu - ciągnęła. - Niestety za pózno, aby
naprawić swoje stosunki z Vi. Ale tu jest mój dom. I nie zamierzam
go opuszczać.
Starał się koncentrować na tym, co Susanna mówi, a nie na tym,
jak wygląda i jakie wzbudza w nim emocje. A mówiła to, czego
najbardziej nie chciał usłyszeć.
- %7łycie tu nie jest łatwe - zauważył. Zabrzmiało to strasznie
protekcjonalnie, ale brnął dalej. - Wydaje mi się, że nie bierzesz tego
pod uwagę. Vi miała nad tobą jedną dużą przewagę: dziesięć lat
doświadczenia, a mimo to ledwo sobie radziła. Za długo cię tu nie
było, Susanno. Powinnaś wszystko przemyśleć i nie podejmować
pochopnych decyzji.
Na ustach dziewczyny zagościł tęskny uśmiech, który dodał jej
lat. Spojrzenie też miała stanowczo zbyt dojrzałe.
59
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Całe życie podejmowałam nieprzemyślane decyzje;
kierowałam się emocjami, nie rozumem. Decyzja o powrocie do domu
stanowi wyjątek. Akurat nad nią długo się zastanawiałam.
- Bądz realistką. Nie masz pojęcia, jaki ciężar bierzesz na swoje
barki.
- Zapominasz, że dorastałam na wsi.
- A ty zapominasz, że po pierwsze, wtedy nie byłaś zdana
wyłącznie na siebie. A po drugie, że po śmierci ojca znikłaś na wiele
lat.
Blada twarz Susanny zbladła jeszcze bardziej.
- Niczego nie zapominam. I wierz mi, ucieczka z domu była
największym błędem w moim życiu.
Zdumiał się, jak szybko odzyskała nad sobą kontrolę. Niedawno
była bliska płaczu, teraz jej oczy ciskały pioruny. Wszystko wskazuje
na to, że Susanna nie dopuszcza do siebie myśli o rozstaniu się z
ranczem. Tym trudniej więc będzie jej zaakceptować warunki
testamentu.
Doświadczyła całego wachlarza emocji, poczynając od lęku i
niepewności, poprzez zdumienie, a kończąc na zakłopotaniu i złości.
Jakim prawem Travis uważa, że najlepiej wie, co jest dla niej dobre, a
co niekorzystne? Jakim prawem usiłuje ją przekonać do swoich racji?
Próbowała spojrzeć na wszystko z jego perspektywy. Był
przyjacielem Vi; po jej śmierci zajmował się wieloma sprawami.
Może myśli, że to mu daje prawo do decydowania o tym, w czyich
rękach pozostanie ta ziemia? Jeśli tak, to się myli. Miała ochotę
60
Anula
ous
l
a
and
c
s
wykrzyczeć mu to prosto w twarz, ale powstrzymała się. Travis jest
jej sąsiadem, więc nie chciała go do siebie zrażać. Dlatego starała się
nadać swemu głosowi lekkie brzmienie.
- Odnoszę wrażenie, że wolałbyś, abym sprzedała ranczo. Ale
może coś mi się przywidziało? -Uśmiechnęła się. Na widok jego
naburmuszonej miny zaraz jednak spoważniała. W porządku. Nie
musi mu się podlizywać. - Słuchaj, jestem ci wdzięczna, że pomagałeś
Vi i że zajmowałeś się ranczem po jej śmierci. Choćby dlatego
uważam, że powinnam cię wysłuchać. Ale potem ty wysłuchasz mnie,
zgoda?
Patrzył na nią, jakby nie był pewien, czy ma do czynienia z
osobą chorą psychicznie, pijaną czy po prostu głupią. Nie była ani
chora, ani pijana, ani głupia. Ponieważ jednak Travis nie zmieni o niej
zdania bez względu na to, co ona powie, uznała, że nie będzie
wyprowadzać go z błędu.
- Susanno, wiem, że przeżyłaś szok, ale w tej chwili musisz
kierować się rozsądkiem, a nie sentymentem. Twoje marzenia i
rzeczywisty obraz sytuacji nie mają żadnych punktów stycznych.
- No dobrze, skoro nie potrafię jasno myśleć, bądz łaskaw mi
pomóc. Do jakich wniosków powinna na moim miejscu dojść osoba
trzezwo myśląca?
- %7łe prowadzenie rancza jest zajęciem ponad jej siły.
- Uważasz, że jest ponad moje siły? Dlaczego? Bo jestem
kobietą? A jako mężczyzna oczywiście bym sobie poradziła? Zdradz
61
Anula
ous
l
a
and
c
s
mi, proszę, czy twoja żona akceptuje taki szowinistyczny punkt
widzenia, czy po prostu go ignoruje?
Jego spojrzenie stało się jeszcze bardziej harde.
- Nie mam żony.
- Wcale mnie to nie dziwi. Nie odwzajemnił jej uśmiechu.
- Nie jestem szowinistą. Stwierdzam wyłącznie fakty.
- Jakie fakty?
- Vi przez sześć lat prowadziła ranczo wspólnie z Dale'em, a
kolejne cztery samodzielnie. Cały czas uczyła się, zdobywała
doświadczenie i wiedzę. To była harówka, ale takich kobiet jak Vi nie
spotyka się na pęczki. Doskonale znała się na hodowli, nie
załamywała się podczas srogich zim...
- Innymi słowy, daleko mi do Vi. Uzbroił się w cierpliwość.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak wiele ją to kosztowało.
Ostatnie cztery lata były dla niej mordęgą. Ale starała się nie
załamywać ze względu na Dale'a. I ze względu na ciebie, bo liczyła,
że kiedyś wrócisz... Vi była coraz bardziej zmęczona, Susan-no; coraz
bliższa poddania się.
W Susannie narastały wyrzuty sumienia. Psiakrew, nie powinna
była wyjeżdżać. Powinna była pomagać Vi.
- Nic dziwnego, że czuła się zmęczona. W końcu miała
sześćdziesiąt kilka lat.
- A ty masz dwadzieścia parę, ale wierz mi, młodość nie jest
równoznaczna z tężyzną fizyczną.
62
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Nie musisz mi robić wykładu na temat trudności związanych z
prowadzeniem hodowli bydła. Owszem, nie było mnie cztery lata, ale
tu dorastałam. I nie leżałam do góry brzuchem. Wiem, że sama sobie
ze wszystkim nie poradzę. Gotowa jestem zatrudnić kogoś do
pomocy.
- Ja pomagałem Vi. Mimo to ta praca była ponad jej siły.
- Mnie jednak nie chcesz pomagać, tak? Jeśli do tego pijesz, to
nie musisz się obawiać. Tak jak mówiłam, jestem wdzięczna za
wszystko, co do tej pory zrobiłeś. I nie będę prosiła cię o nic więcej.
Pogadam z Clarence'em...
- Clarence - przerwał jej w pół słowa - nieba by ci przychylił, ale
jest zbyt chory, żeby siedzieć w siodle. Cierpi na artretyzm, ma za
wysokie ciśnienie i wbrew temu, co mu się wydaje, nie powinien
zajmować się spędem bydła.
- Nie zamierzałam go o to prosić - oburzyła się.
- Sama byś jezdziła na spędy, tak? Oparłszy łokcie na stole,
zaczęła masować sobie skronie. Niepotrzebnie wdała się w tę
rozmowę. Przecież nie musi z niczego tłumaczyć się Travisowi. Z
drugiej strony, zależało jej na tym, aby wywrzeć na nim korzystne
wrażenie.
- W przyszłości tak. A tymczasem synowie Rachael...
- Poczekaj. Masz na myśli Claya i Jeda Scottów?
- Owszem - odparła, zirytowana jego ironicznym tonem.
- Clay jeszcze chodzi do szkoły, a Jed ma najwyżej siedemnaście
lat.
63
Anula
ous
l
a
and
c
s
- No to co? Obydwaj szukają pracy.
- Nie, to Rachael szuka dla nich pracy. Wierz mi, pożytku z nich
nie będziesz miała.
- W takim razie dam ogłoszenie do gazety.
- I zgłosi się ktoś, kogo nie znasz, i kto pewnie zniknie po
otrzymaniu pierwszej wypłaty.
Krzesło zaszurało o podłogę. Susanna poderwała się od stołu.
Miała dość Travisa Deana, dość kowbojów, dość facetów. Wszyscy są
tacy sami! A ten konkretny facet jest najbardziej denerwujący z nich
wszystkich.
- O co ci chodzi? Dlaczego tak bardzo ci zależy, żebym
sprzedała ranczo? Chcesz je kupić? A może masz bogatego kumpla,
który nie wie, co robić z forsą i pomyślał sobie, że zostanie
ranczerem? Tak czy inaczej...
- Psiakrew, posłuchaj...
-Nie to ty posłuchaj! - Mimo że przewyższał ją o głowę, nie bała
się go. - Nie mam zamiaru ulegać kolejnemu facetowi, który mówi, że
chce dla mnie dobrze. Doświadczenie nauczyło mnie, że każdy facet
kłamie, udaje porządnego, a chodzi mu tylko o to, żeby zaciągnąć
mnie do łóżka. I wszystko jest dobrze, dopóki nie zaczynam
przebąkiwać o wspólnej przyszłości.
Dygotała z gniewu; była wściekła na kowbojów, którzy ją
porzucali, na Jasona, który nie chciał przyjąć na siebie
odpowiedzialności za dziecko, na Travisa, który zachowywał się tak,
jakby pozjadał wszystkie rozumy.
64
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Nie wiem, za kogo mnie masz, ale naprawdę nie jestem głupia.
Doskonale zdaję sobie sprawę z trudności, jakie mnie czekają. Czy
popełniałam w życiu błędy? Owszem. Masę. - Usiadła ponownie przy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]