[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Owszem, ale... - Tak bardzo nie pasował do tego szkolnego korytarza.
Wyglądał tak egzotycznie. Zupełnie jak zebra w stadzie owiec. Zaczęła
popychać go w stronę schowka na sprzęt do sprzątania.
Nie poddał się. I był silniejszy od niej.
- Bonnie, powiedziałaś, że rozmawiałaś z...
- Musisz się schować! Zciągnę Matta i Meredith i zabierzemy cię stąd, a
wtedy będziemy mogli pogadać. Ale jeśli ktoś cię tu zobaczy, to chyba cię
zlinczują. Doszło do kolejnego morderstwa.
Twarz Stefano zmieniła się, pozwolił się zaciągnąć do schowka. Zaczął
coś mówić, ale potem zmienił zdanie i zamilkł.
- Zaczekam - powiedział po prostu.
W kilka minut odnalazła Matta w sali prac technicznych, a Meredith na
lekcji ekonomii. Szybko poszli do schowka i wyprowadzili Stefano ze szkoły
tak dyskretnie, jak się tylko dało - czyli nie bardzo.
Ktoś nas na pewno widział, pomyślała Bonnie. Wszystko teraz zależy od
tego kto, i jak wielka z kogoś tego papla.
- Musimy go zabrać gdzieś, gdzie jest bezpiecznie. Do domu żadnego z
nas nie możemy - powiedziała Meredith. Szli szybkim krokiem przez szkolny
parking.
- Zwietnie, ale dokąd? Zaraz, a może tamten pensjonat...? - Bonnie
urwała. Na parkingu tuż przed nią stał mały czarny samochód. Włoski,
elegancki, o smukłej linii, bardzo piękny. Wszystkie okna były mocno
zaciemnione, niezgodnie z prawem, i nie można było zajrzeć do środka. A
potem Bonnie dostrzegła z tyłu znak ogiera.
- O mój Boże.
Stefano roztargniony wzrokiem obrzucił ferrari.
- To samochód Damona.
Trzy pary oczu spojrzały na niego, w szoku.
39
- Damona? - wybąkała Bonnie, słysząc, jak piskliwie brzmi jej głos.
Miała nadzieję, że Stefano chciał tylko powiedzieć, że pożyczył samochód od
brata.
Ale okno samochodu już się opuszczało, a ze środka wyjrzała głowa o
włosach równie ciemnych i błyszczących jak lakier samochodu, w okularach
lustrzankach, z bardzo białymi zębami ukazanymi w uśmiechu.
- Buon giorno - powiedział Damon swobodnie. - Kogoś gdzieś
podrzucić?
- O mój Boże - powtórzyła Bonnie ledwo słyszalnym szeptem. Ale się nie
cofnęła.
Stefano wyraznie zaczął się niecierpliwić.
- Pojedziemy przodem do pensjonatu. Wy jedzcie za nami. Zaparkujcie za
stodołą, żeby nikt nie zobaczył waszego samochodu.
Meredith musiała odciągnąć Bonnie od ferrari. Nie w tym rzecz, że
Bonnie podobał się Damon, ani w tym, żeby miała jeszcze kiedykolwiek zamiar
dać się mu pocałować, tak jak pozwoliła na imprezie u Alarica. Wiedziała, że
jest niebezpieczny, może nie aż tak zły jak Katherine, ale jednak zły. Zabił bez
skrupułów, dla samej przyjemności zabijania. Zabił pana Tannera, nauczyciela
historii, w Nawiedzonym Domu w czasie charytatywnej imprezy z okazji
ostatniego Halloween. Może w każdej chwili znów zabić. Może właśnie dlatego
Bonnie czuła się teraz jak myszka zahipnotyzowana przez lśniącego czarnego
węża, kiedy na niego patrzyła.
Kiedy już byli sami w samochodzie Meredith, dziewczyny wymieniły
spojrzenia.
- Stefano nie powinien był go ze sobą zabierać - stwierdziła Meredith.
- Może tak sobie po prostu przyjechał - podsunęła Bonnie. Jej zdaniem
Damon nie był taką osobą, która gdziekolwiek dawała się zabierać.
- Ale po co? Przecież nie po to, żeby nam pomagać. Matt nic nie mówił.
Chyba nawet nie zauważał napięcia panującego w samochodzie. Wyglądał
przez przednią szybę, pogrążony we własnych myślach. Niebo się chmurzyło.
- Matt?
- Daj mu spokój, Bonnie - powiedziała Meredith. Cudownie, pomyślała
Bonnie, czując że przygnębienie
przygniata ją jak ciemny koc. Matt, Stefano i Damon, wszyscy
rozmyślający o Elenie.
Zaparkowali za starą stodołą, obok niskiego czarnego samochodu. Kiedy
weszli do środka, Stefano stał tam sam. Obrócił się i Bonnie zobaczyła, że zdjął
40
przeciwsłoneczne okulary. Przeszył ją lekki deszcz, poczuła że włoski na ra-
mionach i karku leciutko jej się unoszą. Stefano nie przypominał żadnego ze
znanych jej dotychczas facetów. Oczy miał tak bardzo zielone, zielone jak liście
dębu na wiosnę. Ale teraz te oczy były podkrążone. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •