[ Pobierz całość w formacie PDF ]
agencje i nie uskarżał się na brak zamówień. Emma entuzjastycznie
odnosiła się do jego profesji -uważała, że jest bardziej żywa i
dynamiczna niż jej własna. Emma nauczała podstaw rachunkowości
oraz sposobu prowadzenia ksiąg w jednej ze szkół technicznych.
Nigdy nie nazywała tego karierą zawodową. Z radością porzuciła
pracę, kiedy miał się urodzić Paul, i nie przejawiała ochoty do
ponownego jej podjęcia, nawet gdy Helen zaczęła chodzić do szkoły,
co nastąpiło dobre siedem lat temu. A kiedy kryzys na rynku reklamy
był najgłębszy i fotograficy nie otrzymywali żadnych intratnych
zamówień, Emma nie mogła już powrócić do nauczania. W jej
zawodzie nie potrzebowali ludzi, którzy przez piętnaście lat nie
podejmowali zajęcia. Dlaczego dyrektorzy szkół mieliby ich
zatrudniać? Przyjęła więc posadę maszynistki w rozgłośni radiowej i
uważała się za szczęściarę, że znalazła jakąś pracę.
RS
152
W zakładzie odwykowym przestrzegali Gerry'ego przed zbytnimi
skłonnościami do retrospekcji: częste powracanie myślami do
przeszłości rodzi uczucie rozżalenia nad sobą i smutek. Nadmierne
oddawanie się wspomnieniom może też nasuwać wnioski o
nieuchronności tego, co się stało, a takie refleksje są niepożądane.
Człowiek dochodzi wtedy do wniosku, że nie ponosi
odpowiedzialności za swoje czyny. Przeszłość i stare dobre czasy były
tematem zakazanym. Gerry zaparzył w kubku Bovril" i wąchając
podejrzliwie napar, zaniósł go do salonu. Tam jednak trudno mu się
było powstrzymać od myślenia o dawnych czasach. Na ślubnym
zdjęciu w srebrnej ramce oboje, jeszcze szczupli, sprawiali wrażenie
szczęśliwych. Ojciec Gerry'ego oraz rodzice Emmy, którzy już nie
żyli, uśmiechali się bardziej formalnie. Jego matka już wtedy miała
wygląd kobiety pewnej siebie, jak gdyby przeczuwała, że będzie
długowieczna.
Skierował wzrok na własnoręcznie wykonaną serię fotografii Paula
i Helen. Ludzie twierdzili, że wyglądają zachwycająco w wykuszu
okiennym - każde zdjęcie rejestrowało kolejny etap ich dorastania w
latach siedemdziesiątych, dzieci zmieniały się w oczach. Jednak mniej
więcej przed pięcioma laty zakończył się proces ich fotograficznego
rozwoju. Sprawiały wrażenie, jakby zamknął je w wypaczonym
przedziale czasu.
Jeszcze raz spojrzał na ślubne zdjęcie i ponownie poczuł to samo
pieczenie w nosie i oczach jak przed chwilą, gdy przeczytał w kuchni
list od Emmy. Biedna dziewczyna. Miała zaledwie trzydzieści
dziewięć lat, a od dwóch lat utrzymywała z pensji maszynistki
czteroosobową rodzinę. W gruncie rzeczy do tego wszystko się
sprowadzało. Oczywiście, od czasu do czasu i on otrzymywał jakieś
czeki - to honorarium autorskie za zdjęcia do kawiarnianego menu, to
drobne kwoty za wykonaną na pniu odbitkę do firmowego kalendarza
czy za zgodę na ponowny wydruk. Ale zrealizował te czeki i
przepuścił wszystkie pieniądze. Rodzinę utrzymywała Emma. Powziął
niezłomne postanowienie, że jej to wynagrodzi - każdego zarobionego
pensa oraz każdą godzinę troski i niepokoju. Ponownie otarł oczy.
RS
153
Musiał być silny. Gerry Moore znowu był w domu i zamierzał
ponownie zaopiekować się swoją rodziną.
***
Emma nie lubiła korzystać z telefonu, kiedy w biurze panowała
cisza. Ta rozmowa była dla niej zbyt ważna. Nie mogłaby nagle
odłożyć słuchawki, gdyby odniosła wrażenie, że ludzie jej słuchają. Z
niepokojem spojrzała na zegar ścienny. Wiedziała, że o tej porze
Gerry musi już być w domu. %7łałowała, że nie przyłożyła się staranniej
do porządków i nie nadała mieszkaniu bardziej powitalnego wyglądu.
Odfajkowała w myślach zakupy, jakie zrobiła w porze lunchu -
zamierzała przyrządzić wyborną kolację. Gerry nie żałował chyba, że
postanowił sam przyjechać do domu. W każdym razie Emma miała
taką nadzieję, choć jej zdaniem pomysł z powrotem do pustego
mieszkania i zmienionego stylu życia po sześciu tygodniach w
szpitalu nie był najlepszy. Nagle ku jej ogromnej radości biuro
zapełniło się ludzmi. Mogła odwrócić się tyłem i wykręcić domowy
numer.
- Halo? - Jego głos zabrzmiał niepewnie, a nawet trochę głucho, jak
gdyby Gerry miał zatkany nos z powodu przeziębienia.
- Ogromnie się cieszę z twojego powrotu, naprawdę.
- Jesteś wspaniała, Emmo.
- Nie przesadzaj. Za półtorej godziny wrócę do domu. Nie mogę się
doczekać spotkania z tobą. Cudownie, że znowu jesteś z nami.
- Mieszkanie wygląda wspaniale. Dziękuję za kwiaty i za kartkę.
- Zobaczysz, co przygotuję dzisiaj na kolację - będziesz miał
wrażenie, że jesz w pięciogwiazdkowej restauracji.
- Czy wiesz, że jestem wyleczony?
- Oczywiście. Jesteś bardzo silny i masz przed sobą wspaniałe
życie, zresztą jak i my wszyscy.
Jego głos bez wątpienia brzmiał nienaturalnie - jak gdyby Gerry
miał katar. A może tylko płakał? Emma nie wspomniała o tym na
wypadek, gdyby rzeczywiście tak było. Mógłby się zmartwić, że to
spostrzegła.
RS
154
- Lada moment powinny wrócić dzieciaki. Nie będziesz narzekał na
brak towarzystwa.
- Nie przejmuj się mną, czuję się bardzo dobrze. Jesteś kochana, że
zadzwoniłaś. Sądziłem, że nie możesz telefonować z biura. -
Powiedziała mu kiedyś, że jej firma zabroniła pracownikom korzystać
z telefonu w celach prywatnych. Użyła tej wymówki, aby nie dzwonił
do niej po pijanemu.
- Ukradkiem pozwoliłam sobie na tę jedną rozmowę. Czyż
dzisiejszy dzień nie jest wyjątkowy?
- Nie martw się, wkrótce zabiorę cię z tego miejsca - zapewnił ją.
Nagle przypomniała sobie, jakim wstrętem napawała go myśl, że to
ona utrzymuje rodzinę.
- Wspaniale - powiedziała. - Do zobaczenia niebawem. - Odłożyła
słuchawkę. Wszystko wskazywało na to, że Gerry jest w znakomitej
formie. Boże, proszę cię, spraw, aby jego kuracja okazała się
skuteczna. W RTE pracował pewien mężczyzna z podobnymi
problemami, który od dwudziestu lat nie tknął alkoholu. Sam ją o tym
zapewnił - uroczy człowiek, bardzo zabawny i odnoszący sukcesy w
pracy, choć w młodości miał podobno bardzo gwałtowny charakter.
Może z Gerrym będzie podobnie? Musiała w to wierzyć. Musiała mu
zaufać. W przeciwnym razie kuracja nie miała szans powodzenia.
Paul pierwszy wrócił do domu. Przez chwilę stał niezdecydowany,
widząc ojca w dużym fotelu z Evening Press" w ręku. Chłopiec nie
widział takiej sytuacji na długo przed wyjazdem ojca do zakładu. Tato
od niepamiętnych czasów bywał w domu gościem.
Paul położył na stole podręczniki.
- Wspaniale, że wróciłeś, tato - powiedział.
Gerry wstał, podszedł do syna i położył ręce na jego ramionach.
- Przebaczysz mi, Paul? - spytał, patrząc chłopcu prosto w oczy.
Dzieciak wił się, zarumieniony. Nigdy dotąd nie czuł się
równie zakłopotany. W jakim celu tato wygłosił tę banalną kwestię?
Zabrzmiała gorzej niż w starym filmie nadawanym czasem przez
telewizję. Czy mu wybaczy? To było okropne.
RS
155
- Oczywiście, tato - zapewnił, wyzwalając się z uścisku ojca. -
Przyjechałeś do domu autobusem?
- Mówię poważnie. Od kilku tygodni nie mogłem się doczekać,
żeby cię o to zapytać, i bardzo się cieszę, że mam okazję to zrobić
teraz, kiedy jesteśmy sami.
- Tato, przecież to już bez znaczenia. Wyzdrowiałeś i tylko to się
liczy, prawda?
- Nie tylko to. Jakiż sens ma posiadanie syna, skoro nie można z
nim porozmawiać? Chcę jedynie powiedzieć, że zbyt długo uchylałem
się od odpowiedzialności za losy tego domu. Zachowywałem się jak
ktoś, kto uciekł gdzieś daleko, ale już jestem z powrotem. I odtąd
wszystko znowu będzie jak w czasach, których nie możesz pamiętać,
kiedy byłeś małym brzdącem... Tyle tylko, że teraz jesteś już niemal
dorosły.
- Tak - przyznał Paul ze zdumieniem.
- A jeśli wprowadzę jakieś reguły i ustalenia w związku z
odrabianiem lekcji i pomaganiem w domu, nie musisz ich potulnie
przestrzegać. Możesz powiedzieć: Cóż za drań z ciebie, żeby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]