[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nazywał go wysokim rangą attache do spraw handlowych.
Przyleciał wielkim krążownikiem pomocniczym w
eskorcie dwóch niszczycieli Sojuszu, lądowisko było zaś
pełne dygnitarzy. Z orkiestrą.
Drań mruknął Friedrich. Nie tylko udaje, że
już wygrał, ale chce jeszcze robić za figurę.
Riss spojrzała na niego.
Nie ma co się tak zadręczać, Freddie.
Von Baldur wrócił do rzeczywistości.
Masz rację. To niezdrowe.
*
Spada zlustrował przestrzeń wkoło punktu
nawigacyjnego tyloma skanerami, że mógłby z ich pomocą
nakręcić epopeję. W końcu znalazł ogryzek jakiegoś
księżyca, za którym mogli się schować i poczekać na
pierwsze takty katastrofy.
Następnego dnia Grok wskazał na jakiś punkt na
ekranie radaru.
Ciekawe powiedział.
Jasne, jak cholera warknął Goodnight.
Nie ironizuj upomniała go Riss.
Nie ironizuję. Widzę tylko, że coś do mnie mruga,
304
i nie mam bladego pojęcia, co to jest. Ani dlaczego Grok
widzi coś ciekawego w tym, że jeden z naszych radarów się
zepsuł?
Radar jest w porządku odparł Grok. A to, co
do ciebie mruga, nie jest zaburzeniem przestrzeni. Ktoś
stworzył to elektronicznie. Zapewne maskując miejsce, w
którym czają się jednostki Sojuszu czekające na konwój i
okazję do zmasakrowania Ludu.
Wspaniale rzucił Chas. I nagle jakiś dziwny
grymas przebiegł mu przez twarz.
Jasmine, zachowujemy wszystkie przekazy?
Oczywiście.
Możesz puścić mi ten kawałek, gdy Tomkins
schodzi z błogosławieństwem na lądowisko? To, które
oglądał Freddie?
Oczywiście.
A po co chcesz do niego wracać właśnie teraz, gdy
szykuje się bitwa? pytał von Baldur.
Bo być może ja jestem winien tego zamieszania
odparł. A może nie.
Jasmine znalazła plik i przesłała go na ekran w
kabinie Chasa, który zaraz wyszedł.
Pozostali śledzili bitwę.
Z początku rozwijała się dość niemrawo, zdążała
jednak statecznie ku katastrofie.
Konwój liczył blisko pięćdziesiąt statków wraz z
eskortą i pojawił się w punkcie akurat wtedy, gdy
powinien.
Zewsząd i znikąd wyroiły się jednostki Ludu, który
wprawdzie pogardzał wspólną taktyką, ale jakąś taktykę
jednak stosował.
Najpierw obskoczyły eskortę, nie waliły jednak z
305
wszystkich luf. Znaczyło to, że Ludowi nie zależy na
zniszczeniu towarzyszących konwojowi niszczycieli i
fregat, ale raczej ich sparaliżowaniu. Albo że chce je
zmusić do ucieczki w nadprzestrzeń.
Część nawet to zrobiła. Niektóre frachtowce
próbowały pójść w ich ślady, ale były zbyt pilnie śledzone.
Lud także je zaatakował.
Załogi nie chciały ginąć, zwłaszcza w zamazanym
wymiarze nadprzestrzeni, wróciły więc szybko do
zwykłego kosmosu i zaczęły nadawać na wszystkich
częstotliwościach, że się poddają.
W tejże chwili dziwna plama na obrazie radarowym
zniknęła, ukazując jednostki Sojuszu wzmocnione
oddziałem Rajderów Rasmussena.
Ciekawe powiedział Spada. Zauważcie, że
Ramole Rasmussena się rozwinęli, podczas gdy Sojusz
dalej leci w klasycznym, ciasnym szyku.
Może i ciekawe stwierdziła Riss, ale nie dodała
nic więcej.
Na jednym z łączy rozbrzmiało: Pora na walkę .
To Ganmore poznał po głosie Grok.
Część jednostek Ludu skierowała się w stronę
nowego przeciwnika. Inne, zapewne wolne ptaki, które
przyłączyły się do Ludu, obrały kursy ucieczkowe.
Jednak atakujący byli już zbyt blisko. Walka
przeniosła się częściowo do nadprzestrzeni. Co rusz ktoś
znikał w niej i pojawiał się z powrotem. Pociski
przemierzały próżnię i coraz częściej trafiały.
Położenie Ludu było coraz gorsze.
Radzą sobie lepiej, niż oczekiwałem, ale przegrają
powiedział cicho von Baldur. 1 to będzie nasza wina.
Niekoniecznie odezwał się dziwnie radosny
306
Goodnight, wracając ze swojej kabiny. Jasmine, możesz
puścić na główny ekran ten kawałek, który mi przesłałaś?
Czy to nie może poczekać? spytał Friedrich.
Nie. To nasze światełko w tunelu.
Jasmine spojrzała na niego ze zdumieniem i
dotknęła kontrolki kompa.
Bitwa zniknęła i na ekranie pojawił się Tomkins.
Czy możesz być tak miła i wykadrować dziób tego
niszczyciela? poprosił Chas. Tak. Właśnie.
Reszta obecnych wpatrzyła się w nieruchomy kadr.
Nie rozumieli, o co chodzi.
Widzicie na pewno znak Sojuszu na tym
niszczycielu powiedział Goodnight. Ale czy
zauważacie ten mniejszy symbol poniżej?
Jasmine jeszcze powiększyła obraz.
Czego to jest herb? spytał Chas.
Hm... Capelli IV? zaryzykowała King.
Dziękuję. Nie wiedziałem tego, ale byłem pewien,
że to nie jest typowy znak floty Sojuszu.
I co z tego? zapytał Spada. Sojusz to Sojusz.
Nie całkiem odezwała się Riss. Tylko flota
liniowa jest prawdziwym reprezentantem Sojuszu.
Racja powiedział Grok.
Widocznie Cerberus... czy Tomkins... nie zdołał
ich nakłonić do wyświadczenia aż tak wielkiej przysługi
ciągnęła Riss. Dostał tylko część floty rezerwowej.
Kadr zniknął i znowu ujrzeli pole bitwy.
I co z tego wynika? spytał Spada.
To znaczy, co cokolwiek się dzisiaj stanie, stanie
się dzisiaj powiedział Grok. Nie będzie miało
poważniejszych reperkusji. Nawet jeśli Lud wygra, Sojusz
co najwyżej trochę posarka i tyle.
307
Otóż to rzucił Goodnight. Nie będzie żadnego
odwetu. I nas też nikt nie pociągnie do odpowiedzialności.
Von Baldur pokiwał głową. Wpatrywał się akurat w
ekran, gdy Ludowi dopisało wreszcie szczęście.
Jeden z okrętów Sojuszu wystrzelił pocisk, który
chybił. Przez chwilę dalej leciał przed siebie, po czym
powinien dokonać samozniszczenia. Jednak ktokolwiek go
odpalił, był tak niedbały, że nie uzbroił obwodu
autodestrukcji i pocisk pomknął przed siebie, wciąż
szukając celu.
I w końcu go znalazł. Duży Odległy o parsek
krążownik typu Quon .
Napęd pocisku uaktywnił się, gdy krążownik
przemknął obok niego. I ruszył w pościg, mierząc w
przedział napędu.
Eskorta dostrzegła niebezpieczeństwo i wysłała
pilne ostrzeżenie. Za pózno. Pocisk uderzył obok luku
ładowni.
Była to flagowa jednostka sił Sojuszu w układzie
Alsaoud.
Jej załoga mogła być dobra w polerowaniu butów i
paradach, ale w walce znalazła się po raz pierwszy. Nie
była tak dobra, jak powinna, i nie przygotowała należycie
okrętu do bitwy. Jego drużyny awaryjne też nie były
należycie wyszkolone.
Kula ognia wyrwała się na główny korytarz. Tam
upasła się jeszcze, aż sięgnęła śródokręcia. Wtedy
krążownik eksplodował, znikając w kuli brudnego
płomienia.
Niech mnie rzucił Goodnight, gdy komp bojowy
McMahona zidentyfikował zniszczoną jednostkę.
W ciągu kilku minut dał o sobie znać brak
308
dowodzenia i działania jednostek Sojuszu stały się równie
mało skoordynowane, jak chaotyczne ataki Ludu. Rajderzy
Rasmussena przeszli do obrony.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]