[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Początkowo, gdy pokazałaś mi łańcuszek na szyi, byłem naprawdę dumny. Ale
od tamtej pory ciągle myślę i jest tu coś, co mnie niepokoi. Zadaję sobie
pytanie, dlaczego nosisz go pod swetrem.
- Ponieważ - powiedziałam, prawie wrzeszcząc - oficjalnie nie chodzimy ze
sobą. To jest tak jak z konkursem. Póki nie ogłosili, że jestem oficjalną
finalistką, i nie przysłali mi biletu lotniczego, nie rozpowiadałam o tym
naokoło.
- No to dlaczego nie chodzimy ze sobą oficjalnie? - dopytywał się Lawrence.
- Próbowałem to zrozumieć. Czasami mówię sobie, że rozumiem. Ale prawda
jest taka, Liso, że nie wiem. Nie rozumiem tego wcale.
Teraz byłam rzeczywiście wściekła i nie potrafiłam tego dłużej ukryć.
- Może to dla ciebie nie jest ważne, żeby zrozumieć? Może nie jest ważne
dla ciebie, by uszanować moje uczucia! Jeśli mówię, że jeszcze nie jestem
gotowa się zaangażować, dlaczego po prostu tego nie uszanujesz?
Bez słowa Lawrence wstał i wziął do ręki kulę. Podszedł powoli do toru,
wycelował i rzucił. Kula potoczyła się równo samym środkiem toru i zbiła
wszystkie kręgle. Odczekał, odwrócony do mnie plecami, aż kręgle zostały
ustawione, a potem rzucił jeszcze raz i jeszcze, i jeszcze.
Zaczęłam się martwić. Czy on nie ma zamiaru już nigdy się do mnie
odezwać? Czy o to chodzi? Czy się bałam? Powinnam była wiedzieć, że to
naprawdę go zdenerwuje. Powinnam była, ale nie wiedziałam.
Nagle, gdy chciałam wszystko odkręcić, Lawrence odłożył kulę i podszedł
do mnie.
- Obiecałem, że będę inny, jeżeli będziesz nosić łańcuszek, ale dziś
złamałem obietnicę. Przepraszam. Nadal uważam, że nie jesteś ze mną szczera,
ale mogę o tym zapomnieć. Sam nie wiem, dlaczego tak uczepiłem się ciebie.
Oczywiście wiem, że mnie lubisz, i ja lubię ciebie, ale twoja decyzja, że
będziesz ze mną chodzić, stała się dla mnie czymś bardzo ważnym. Myślę
jednak, że mogę już nad tym zapanować. O.K?
- Jasne - uśmiechnęłam się.
Nie było już tak, jak na początku naszego spotkania, ale w końcu
przestaliśmy się kłócić i wreszcie opuściło mnie to upiorne uczucie paniki.
RS
69
Powiedzieliśmy sobie tylko dobranoc" przy moich drzwiach i umówiliśmy na
przyszły piątek.
Mama i tato grali ze znajomymi w karty w salonie. Zupełnie nie czułam się
śpiąca, więc przyłączyłam się do nich na chwilę, spoglądając im na ręce i
pogryzając orzeszki, które mama postawiła na stole. Rodzice rozgrywali
rzeczywiście ciekawą grę. Nie grali na pieniądze, a grali na tzw. sąsiedzkie
przysługi". Znałam to już.
.Jeżeli przegram, zapłacę ci, pomagając ustawić ci szafy - mama mówiła
kiedyś do którejś ze swoich koleżanek. - Ale jeżeli ty przegrasz, zrobisz dla
mnie jakiś mały rysunek, skoro jesteś artystką".
To wydawało mi się miłym sposobem wygrywania i przegrywania.
Wszystkim zdawało się to podobać. Mama i tato zawsze mieli mnóstwo
znajomych, którzy byli chętni wzajemnie sobie pomagać i grać w karty.
Po chwili powiedziałam "dobranoc" i poszłam do swojego pokoju. Wkrótce
mama zapukała do moich drzwi.
- Chcesz pogadać? - zapytała.
Tak naprawdę to chciałam, ale powiedziałam jej, że może jutro, przecież
musi zajmować się gośćmi.
- Nic nie szkodzi. I tak przegrywałam - powiedziała. - Sally i Joe zagrają za
mnie. - Usiadła w moim wiklinowym krześle. - Liso, chcę, żebyś wiedziała, że
zawsze chciałabym ci pomóc. Jeśli masz problemy, chcę je znać, o ile zechcesz
je wyjawić. Kocham cię, Liso, pamiętaj o tym.
Patrzyłam na nią i nagle uświadomiłam sobie, że ostatnio zupełnie ze sobą
nie rozmawiałyśmy. Była bardzo wyrozumiała, ale widziałam, że sprawiam jej
swoją obojętnością trochę bólu.
- Och, mamo, nawet nie wiem, z którego końca zacząć. Ku mojemu
zdziwieniu powiedziała:
- Zacznij więc od końca.
Większość ludzi radzi, żeby zaczynać od początku.
- Powiedz najpierw, co cię gnębi, a pózniej dojdziemy do przyczyny -
powiedziała spokojnie.
Opowiedziałam więc jej, jak Lawrence poprosił, żebym została jego
dziewczyną i jak zgodziłam się nosić jego złoty łańcuszek.
- Jestem zupełnie skołowana. Czasami cieszę się, że z nim chodzę, a czasem
chcę z nim zerwać. Ile razy próbuje to zrobić, tyle razy kończy to się na tym,
że jeszcze bardziej się do niego przywiązuję. Czy to nie jest głupie?
Mama potrząsnęła głową.
RS
70
- To nie jest głupie. Ale dlaczego chcesz zerwać z Lawrencem?
- Cóż - powiedziałam powoli. - Jeśli tyle ci już wygadałam, chyba będę
musiała powiedzieć i o Alexie.
- Ach! - westchnęła mama. - Alex Willey. Ten chłopiec, z którym
wychodziłaś w zeszłą sobotę?
- Tak - przyznałam i powiedziałam jej wszystko.
I właśnie wtedy zadzwonił telefon. To była Candace.
- Nie dzwonię za pózno? Obudziłam kogoś? - zapytała, chociaż wiedziałam,
że i tak nie poczekałaby do rana, nawet gdyby były poprzecinane druty.
- W porządku - powiedziałam. - Nikt jeszcze nie śpi. Westchnęła z ulgą.
- Co robisz w tej chwili?
- Rozmawiam z mamą...
- Och, Liso, masz najwspanialszą mamę na świecie. Ona zrozumie -
powiedziała Candace z rozpaczą.
- Co zrozumie? - zapytałam.
- Kiedy powiesz jej, że przyjdziesz do mnie na noc.
- Koniecznie? - zapytałam.
Spojrzałam na mamę, która czekała cierpliwie aż skończę rozmawiać.
Przykro mi było ją opuszczać, a wreszcie trzeba było prosić tatę, żeby mnie
podwiózł. Ale w głębi duszy wiedziałam, że zgodzą się na zaproszenie
Candace. To był wspaniały pomysł. Tego naprawdę potrzebowałam -
posiedzieć całą noc, rozmawiając z przyjaciółką.
Kiedy odłożyłam słuchawkę, powiedziałam o tym mamie. Przyjęła te
propozycje bez żadnych wymówek. Mogła przecież inaczej, np. Ale przecież
akurat rozmawiamy!" albo Zapamiętam to, Liso!", a tu usłyszałam:
- Pózniej skończymy naszą rozmowę. Cieszę się, że był dobry początek. Idz
więc na noc do swojej koleżanki, ja pobiegnę do moich.
Przytuliłam ją i uściskałam, i podziękowałam za zrozumienie. Candace miała
rację. Była najwspanialszą mamą na świecie. Przynajmniej dziś wieczorem.
Tato marudził i zrzędził, ale wolał odwiezć mnie do Candace, niż pozwolić
mi iść ciemnymi ulicami. Kiedy jechaliśmy, powiedział, że rozumie mnie, bo
przechodzę przez naprawdę ciężki okres.
- Gdybyś chciała z kimś pogadać, na mnie możesz zawsze liczyć -
powiedział.
Nie do wiary. Najpierw mama, teraz on. Przestałam się czuć samotna. Nagle
zrozumiałam, że do rozmowy mam chyba już za wiele osób.
RS
71
- Dziękuje, tato - powiedziałam. - Kiedy będzie trzeba, to nie zapomnę, ale
nie teraz.
Wydawało mi się, że przez moment błysnął w jego oczach ognik urazy, ale
zaraz powiedział:
- Och, wcale nie myślałem, że teraz. Przecież muszę wracać do naszych
gości. Chciałem tylko powiedzieć, że kiedykolwiek zechcesz. Czasem dobrze
jest wiedzieć, że się kogoś ma.
- Tak - zgodziłam się i mocno go uściskałam. Kiedy wchodziłam do domu
Candace, uprzytomniłam sobie, że nigdy nie widziałam, żeby rodzice ją
przytulali. Znałam jej mamę, bo kiedyś przyniosła nam mleko i pączki, ale w
rodzinie Candace niewiele było czułości. Więc pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam,
było uściśnięcie Candace.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]