[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sposób nic nie zrozumiesz. Trzeba zacząć od początku.
Umilkł na chwilę.
No więc tak... na początku wszystko układało się dobrze i byłoby tak do dzisiaj, gdyby nie ludzie.
Od tego można by zacząć i na tym właściwie można by zakończyć. Ale pewnie chciałbyś poznać szczegó-
ły... No wiec. jak mówiłem, na początku wszystko było dobrze. Kilkanaście osób. które między sobą się nie
znały, pewny system przerzutu i sprzedaży. yle mówię jaki tam przerzut! Po prostu, jak ktoś przywiózł z
zagranicy parę drobiazgów, to mógł korzystnie je sprzedać. Potem wszystko zaczęło się rozrastać... Większe
zarobki, większy przemyt, więcej ludzi. Różnych ludzi... Zaczynają się wielkie interesy, wielkie świństwa.
Zaczynają się czasy pana Malca i jemu podobnych.
Zamilkł.
Kiedy wyszło na jaw. że Malec jest konfidentem milicji, wpadłem w panikę. Wiedział niezbyt dużo.
ale wystarczająco, aby mnie i parę innych osób wpakować za kratki na bardzo długo. Przy tym był jeszcze
na tyle głupi, że próbował szantażu. Nic miałem innego wyjścia wzruszył ramionami. Naprawdę nic in-
nego nie mogłem zrobić. Pomyśl: z jednej strony pozycja zawodowa, rodzina, zarobki, dobra opinia, a z
drugiej tępy kryminalista. Nic było innego wyjścia. Nie będę ci opowiadać, jak to się odbyto znasz się
na rym dobrze. W każdym razie stało się. Niestety, sukces był połowiczny: przy wyjściu minąłem się z ja-
kimś człowiekiem nie wiem, czy mnie przypadkiem nic rozpoznał, a poza tym... znalezliście ten
cholerny notes. I w tym właśnie momencie zaczyna się twoja sprawa...
Inspektor patrzył w sufit. Wydawało się. ze w ogóle nic słucha i z całej relacji nic dociera do niego zu-
pełnie nic,
Wacław Weber roześmiał się nerwowo i mówił dalej:
Znam cię dobrze, Andrzej. To, co powiem ci teraz... co pewnie zlekceważysz, pomyślisz, że plotę
bzdury... to będzie prawda. Wygląda ona tak: od czasu, kiedy zacząłeś pracować, tam pracować, bardzo się
zmieniłeś. Na pierwszy rzut oka wszystko jest tak, jak dawniej, ale to tylko pozory. Zawsze chciałeś być
dobry, no i jesteś dobry. Dobry milicjant. Bardzo dobry inspektor. Jak każdy w tym fachu jesteś podejrzli-
wy, nieufny. Każdy jest przecież kandydatem na przestępcę, każdy ma coś na sumieniu. Jeżeli jeszcze nie
ma to może mieć. Ludzie podejrzliwi mają jedną wspólną cechę wierzą, że wszyscy są tacy jak oni. W
odniesieniu do twoich kolegów to się sprawdza. Są tacy sami jak ty... Pomyśl: czy ufają ci. tak na sto pro-
cent? No. pomyśl! A czy ty im ufasz? Prosząc o usuniecie z akt sprawy tej wizytówki nic nie ryzykowałem
doskonale wiedziałem, jak postąpisz. Nie możesz mi odmówić za długo się znamy, nie możesz również
nikomu o tym powiedzieć. W' ten sposób początek zostaje zrobiony. . Na pozór nic nie zaszło jednemu
przypadkowo wplątanemu w aferę człowiekowi zaoszczędzone zostaną kłopoty i przykrości. W istocie kon-
sekwencje są poważniejsze: staje się jasne, że niebezpieczeństwo grożące mi z twojej strony można ograni-
czyć, a nawet całkowicie usunąć. Bo sprawa jest zupełnie prosta: o mojej działalności w organizacji wiedzą
tylko trzej ludzie: Tomasz Szlenk. Jerzy Malec oraz Marian Kot. Z tej trójki jeden już nie żyje, drugiego
dzięki pewnym informacjom mam w ręku. Pozostaje trzeci. Marian Kot. Wie on dużo. ale nie wszystko.
Orientuje się, na przykład, gdzie pracuję, ale nie zna mojego nazwiska. Nie wie dokładnie, jak wyglądam.
Tobie wystarczyłaby chwila, aby skojarzyć sobie człowieka z zeznań Mariana Kota z moją osobą; kto inny,
nie wiedząc o tej wizytówce, nigdy by na to nie wpadł. Na szczęście Marian Kot wyjeżdża za granicę. Na
razie jestem zupełnie bezpieczny. Oczywiście orientuję się, że Marian Kot kiedyś musi wrócić albo sam.
przed wygaśnięciem terminu ważności paszportu, albo w towarzystwie dwóch policjantów jako deporto-
wany cudzoziemiec. A wtedy śmiertelnym zagrożeniem stajesz się ty. Musiałem jakoś rozwiązać tę sprawę.
Posłużyłem się starą metodą. Nikomu nie ufasz? Doskonale. Podejrzewasz każdego? Zwietnie. Pod-
suniemy ci nowy obiekt podejrzeń. Poprosiłem Szlenka, żeby nawiązał kontakt z dawną znajomą z uczelni,
a obecną żoną inspektora milicji. I dało się: zazdrość, męska ambicja zacząłeś podejrzewać swoją żonę.
Wiadomo było, że wcześniej czy pózniej coś z tego wyniknie, no i wynikło: umówiłeś się na poważną roz-
mowę ze Szlenkiem. On zawiadomił mnie, a ja od razu przyjechałem do niego do domu. Lepszej okazji nie
mógłbym sobie wymarzyć po prostu nie mogłem jej nie wykorzystać. Tak więc następny człowiek, któ-
ry wiedział o mnie za dużo, odszedł. Musiał odejść. Nie miałem żadnych wyrzutów sumienia. Bałem się
tylko, żeby nie popełnić tego samego błędu, co w przypadku Malca, przeszukałem więc dokładnie całe
mieszkanie.
Nie znalezliście wtedy żadnych prywatnych papierów, prawda? Zostaną znalezione teraz. Mam je przy
sobie są w tej teczce.
Musiałem usunąć na pewien czas twoją żonę. Na szczęście obeszło się tym razem bez gwałtownych
czynów. Udało mi się ją namówić, aby w towarzystwie mojej małżonki wyjechała odpocząć na parę dni.
Odwiozłem obie panie na dworzec, a potem wróciłem do was do domu. Miałem duplikaty kluczy, więc bez
trudności wszedłem do środka. Zrobiłem trochę bałaganu, żeby upozorować porwanie, zostawiłem ten list,
podrzuciłem parę zdjęć, no i roztrzaskałem telefon. To ostatnie z przyczyn technicznych było konieczne
kiedy namawialiśmy ją na ten wyjazd, chciała koniecznie zadzwonić do ciebie. Uniemożliwiłem to. psując
niepostrzeżenie aparat potem obawiałem się, że ślady mojej dłubaniny będą zbyt widoczne.
Co jeszcze? To już chyba wszystko. Mechanizm egzekucyjny, który uruchomiłem, zaczął działać.
Od tej chwili mogłeś podejrzewać wszystkich razem i każdego z osobna. Mogłeś głowić się nad roz-
wiązaniem lej sprawy, szukać winnych. Mogłeś nawet odgadnąć prawidłowe rozwiązanie, domyślić się, kto
zaplanował to wszystko. Ja byłem bezpieczny. Bo i tak nic mogłeś nikomu o tym powiedzieć i właściwie nic
zrobić. Do końca musiałeś grać rolę, jaką ci wyznaczyłem, inkasując tylko co pewien czas nowe ciosy. Klu-
czem do całej sprawy jest, jak ci już mówiłem, kwestia zaufania.
Historia ze Szlenkiem powiedziałbyś o tym komuś z komendy? Bzdura. Wiesz dobrze, że będąc po
drugiej stronie sam nie puściłbyś płazem takiej sprawy. Jeden zero. Możesz powiedzieć o porwaniu żony?
Możesz, ale tego nie zrobisz. Dwa zero. Przychodzi ten anonim teraz kolej na twoich zwierzchników.
Zostajesz zawieszony w czynnościach. Trzy zero. Teraz zginiesz. I to będzie kolejny punkt. Kapitan Za-
wadzki za kilka minut popełni samobójstwo. Myślę, że nikt nie będzie się temu specjalnie dziwił: łapówki,
zabójstwa najpierw nieszczęsnego konfidenta, który miał dosyć płacenia haraczu, potem kochanka żo-
ny. Niestety, nie odejdziesz z tego świata jako świetlana postać... I co za gratka dla twoich kolegów! Taki
dobry pracownik, taki uczciwy, tak mu ufaliśmy! No i co? Fatalnie! Wniosek: zdwoić czujność. Zwiększyć
kontrolę. Wszyscy są podejrzani. Wszyscy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]