[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kiedy otarł się o nią udami, rzuciła mu urażone spojrzenie. Wzruszył
ramionami i przyjrzał się zdjęciu.
- Znowu gasimy światło. - Jeszcze raz ogarnęło ich pomarańczowe
światło, a on się o nią otarł w drodze do powiększalnika.
- To wspaniałe być fotografem. Nie tylko robisz zdjęcia, ale patrzysz, jak
utrwalone obrazy ożywają. To jak czary.
- Dobrze to ujęłaś. Jest w tym coś z magii. Kiedy spojrzała mu w oczy,
gardło jej się ścisnęło.
- Podoba mi się zdjęcie, które mi zrobiłeś. A musisz wiedzieć, że
niewiele moich zdjęć mi się podoba.
Najpierw znów chciał skłamać, że to nie jej zdjęcie, lecz nagle
uśmiechnął się łobuzersko.
RS
50
- Zobaczyłem ładną dziewczynę, która figlarnie wpatrywała się w gołego
Dawida, więc nie potrafiłem się oprzeć. Skąd miałem wiedzieć, że za parę
minut ta ślicznotka będzie na mnie leżała?
Aadna dziewczyna, ślicznotka... mogłaby tego słuchać bez końca. Nikt
jej tak jeszcze nie nazwał i pewnie nikt już nie nazwie.
- Wcale nie miałam nieprzyzwoitych myśli!
- Ależ miałaś, miałaś. Kiedy myślisz o czymś, o czym nie powinnaś,
świecą ci się oczy. - Przesunął palcem po jej czole, do nosa, a potem przez
usta i podbródek. - Tak jak teraz.
Wcale nie myślała o czymś, o czym nie powinna, a już na pewno nie o
tym, że ma ochotę znowu go pocałować.
- Nie miewam nieprzyzwoitych myśli. Jestem skromną, staromodną
panną.
- To co ty robiłaś przez te wszystkie lata, czekając na właściwego
mężczyznę?
- Byłam na kilku randkach.
- A co by się stało, gdybyś zakochała się w którymś z tych facetów?
Marisa roześmiała się.
- Nie widziałeś mnie na randce. Nie mogę uwierzyć, że ci to mówię!
Nikomu jeszcze o tym nie wspominałam. Głupio się czuję na randkach. Nie
wiem, co powiedzieć i jak się zachować.
- Ty? Trudno w to uwierzyć. Przy mnie zachowywałaś się całkiem
normalnie.
- Bo nie jesteś właściwym facetem.
- Może i masz rację - westchnął i przysunął się bliżej - ale kiedy cię
wczoraj całowałem...
- To ja w ogóle nie reagowałam. - Wstała ze stołka.
- To ty reagowałaś wprost cudownie.
- Wcale nie!
Położył dłonie na jej ramionach i popatrzył na nią surowo.
- Przestań mnie ranić.
- Nie tknęłam cię od czasu... - Zorientowała się, że ma otwarte usta i
zamknęła je. - Czyżbyś zamierzał... coś teraz zrobić?
Starała się, jak mogła, by jej mina mówiła: ,,Nie całuj mnie, bo i tak będę
sztywna jak słup", najwyrazniej jednak Barrie i tak wiedział swoje.
Przeniósł dłonie z jej ramion na włosy, odchylił jej głowę i pocałował. Serce
RS
51
Marisy wprost oszalało. A kiedy pogłębił pocałunek, jej usta rozchyliły się i
była pewna, że zaraz ugną się pod nią kolana.
Przycisnął ją do siebie. Wiedziała, że Barrie coś chciał udowodnić. Tylko
co? No tak, nie powinna oddawać mu pocałunków i być jak słup... Dlaczego
więc wtula się w niego, głaszcze go po włosach i przechyla głowę, by
łatwiej im się całowało?
Mamma mia, ależ on umiał całować!
Nagle w maleńkim pomieszczeniu zrobiło się za gorąco, prawie nie
mogła oddychać. Odważyła się uchylić powieki. Jego oczy były zamknięte,
a spoglądanie na tego Szkota, gdy ją całował, było najbardziej zajmującą
rzeczą na świecie.
Wreszcie nastąpił koniec pocałunku. Marisa oparła się o blat. Wiedziała,
że powinna natychmiast odzyskać rozum!
- Już mi się zdarzały takie pocałunki - oznajmiła, omijając Barriego
wzrokiem. - To nic wielkiego. Przyznaję, był miły, ale patrz, nie wywołał
we mnie żadnej reakcji. Jestem całkowicie spokojna, chłodna i opanowana.
A potem zemdlała.
Na szczęście zdążył ją w porę chwycić. Kilka sekund pózniej ocknęła się
w jego ramionach.
- Wszystko w porządku? - zapytał, a ona nie mogła powstrzymać
leniwego uśmiechu.
Powoli wracała jej przytomność umysłu i pojęła, co się stało. Zemdlała
po tym, jak ten facet ją pocałował!
- To chyba od smrodu tych chemikaliów - stwierdziła, wachlując
rozpaloną twarz.
- Na pewno - przyznał Barrie, a w jego oczach pojawił się wesoły błysk.
- Lepiej stąd wyjdzmy.
Godzinę pózniej jechali na południe. Mieli ze sobą zdjęcia, kanapki i
napoje. Barrie zerknął na Marisę, która przez cały czas milczała jak zaklęta.
- Na pewno nic ci nie jest? - zapytał. Omijała go wzrokiem, odkąd
posadził ją na kanapie w poczekalni i sam wywołał resztę zdjęć. Bez niej nie
było nawet w połowie tak zabawnie, ale za to szybciej uporał się z pracą.
Skinęła tylko głową, nie odrywając oczu od drogi.
- To na pewno od zapachu chemikaliów. Nie jesteś przyzwyczajona, a
siedziałaś w małym pomieszczeniu bez wentylacji.
Wolałby myśleć, że zemdlała przez pocałunek. Następnym razem
RS
52
spróbuje pocałować ją w miejscu dobrze przewietrzonym i wtedy prawda
wyjdzie na jaw.
Marisa rzuciła mu przelotny uśmiech pełen wdzięczności.
- A ile razy ty zemdlałeś?
- Raz. Naprawdę - dodał, widząc jej pełne niedowierzania spojrzenie. -
Kiedy po raz pierwszy znalazłem się w ciemni, natychmiast zemdlałem. Co
gorsza, na oczach instruktora i kolegów. Miesiącami się ze mnie śmiali.
- Naprawdę?
- Naprawdę. - W nagrodę za kłamstwo otrzymał jej radosny uśmiech.
Droga biegła wzdłuż wybrzeża. Po jednej stronie widniał ocean, po
drugiej liczne małe miasteczka.
- Tu jeszcze trwa epoka hippisów. Spójrz na tego faceta na
pomarańczowym rowerze. - Wskazał mężczyznę z długimi włosami i z
brodą, ubranego w luzne wzorzyste spodnie. - Chyba nic się tu nie zmieniło
od lat sześćdziesiątych.
- I miło pomyśleć, że pewnie nic sienie zmieni przez kolejne czterdzieści
lat  stwierdziła. - Każda firma działająca w tej okolicy musi składać
raporty dotyczące należytej ochrony środowiska. Nie wolno tu budować
wysokich budynków, bo psują widok. O, tam jest miejsce na piknikowanie!
Barrie zaparkował. Jednocześnie sięgnęli po torbę kanapek i ich palce się
splotły, lecz żadne nie cofnęło dłoni.
- Ja wezmę kanapki, a ty wezmiesz mnie... - odezwała się w końcu
Marisa.
- Jasne. - Wysiadł z buicka.
Dzień był ciepły, a od oceanu wiał wiaterek.
Marisa otworzyła drzwi auta i usiłowała wysunąć chorą nogę. Wiatr
uniósł jej krótką czerwoną spódniczkę, odsłaniając kawałek uda.
- Problem polega na tym - oznajmił, odchrząkując - że zdecydowanie za
często się dotykamy.
- Problem? A tak, to poważny problem.
- Nie wiem jednak, jak go uniknąć.
- Sytuacja bez wyjścia? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •