[ Pobierz całość w formacie PDF ]

woniało jak w szatni piłkarskiej po meczu.
 Dalej, McCall!  krzyknÄ…Å‚ jeden z mijajÄ…cych jÄ…
kolegów.  Przez ciebie mamy opóznienie.
Sapnęła, zebrała resztki sił i wyprzedziła Mica. Robiła
wszystko, byle nie biec na końcu. Na dole ledwo
złapała oddech, ale zdołała wyprzedzić trzech mężczyzn.
Na szczęście był to już koniec ćwiczeń przed zbli-
żającymi się testami sprawnościowymi zaplanowanymi
102 MIASTO NADZIEI
na następny miesiąc. Jeśli każą jej przesunąć dziewięć-
dziesięciokilowy manekin, i to po biegu po schodach,
obleje jak nic. Nie jest w stanie unieść takiego ciężaru jak
mężczyzni. Ale żeby zdać test, musi tylko usunąć
manekin z niebezpiecznego miejsca, a to znaczy, że może
go również przeciągnąć.
John nacisnął stoper, gdy ostatni strażak znalazł się na
dole.
 Jesteście dwadzieścia sekund wolniejsi. Niedobrze.
Bill stał z rękami na biodrach i ciężko dyszał.
 To wina Annie.
Zmierzyła wzrokiem zasapanego pięćdziesięciolatka.
 Moja? To nie ja biegłam na końcu.
 Ale to ty pieczesz ciasta, robisz zapiekanki. Chcesz
nas utuczyć, to sabotaż.
Annie roześmiała się wgłos.
 Ciekawe, Bill  odezwał się kolejny męski głos  że
tylko ty masz nadwagÄ™.
Bill poklepał swój lekko wystający brzuch.
 Zamierzam zrzucić kilka kilogramów, wtedy zoba-
czymy, czy ktoÅ› mnie pokona.
 Zakład stoi.
Annie wzięła prysznic i przebrała się, zadowolona, że
jest znowu w pracy. Przyjemnie jest odpocząć, ale chwila-
mi czuła się samotna, zwłaszcza po wyjezdzie Jareda.
Posprzątała, zrobiła pranie i poćwiczyła na dudach.
Jared miał wrócić tego dnia. Spodziewała się zobaczyć
go dopiero nazajutrz wieczorem, lecz sama myśl o jego
powrocie podnosiłają na duchu. Kusiłoją, by dorzucić do
jego poczty jakiś list zaadresownany do niej, aby mieć
pewność, że Jared do niej zapuka.
Ale przecież wie, że to mężczyzna nie dla niej, po co
MIASTO NADZIEI 103
więc przedłużać rozterki i udawać, że jest inaczej? On ma
własne życie, tak jak ona, i choć te dwa życia przypad-
kiem połączyły się na kilka dni, nie należy marzyć, że
wyjdzie z tego coś więcej. W pośpiechu wyszczotkowała
włosy i splotła je w warkocz, a zaraz potem syrena
wezwała ją do pracy.
Wybiegła z łazienki w chwili, gdy dyspozytor ogła-
szał:
 Mały samolot rozbił się na polu około pięciu kilo-
metrów na południe i półtora kilometra na zachód od
miasta. Na pokładzie czterech pasażerów, ich stan nie-
znany. Czas jedenasta pięćdziesiąt osiem.
Lęk chwycił Annie za serce. Jared mówił jej, że
samolot Walta będzie wracał około południa...
ROZDZIAA ÓSMY
 Znamy nazwisko właściciela samolotu?  Annie
spytała Mica, który właśnie zapinał pas.
 Jeśli nawet ktoś je zna, nic nam nie wiadomo
 odparł i puścił przodem wóz strażacki.
 Nie możemy jechać za nimi, to za wolno.
 I tak nie podejdziemy do samolotu, dopóki nie
zabezpieczą terenu  przypomniał.
Mic miał rację, ale ona była bardzo niespokojna.
 Skąd ten pośpiech?  Zerknął na Annie kątem oka.
 Zwykle nie zachowujesz się jak koń wyścigowy, który
nie może się doczekać, kiedy przeskoczy pierwszy płotek.
 Doktor Tremaine mógł lecieć tym samolotem.
 Jesteś pewna?  Mic szeroko otworzył oczy.
 Tak. Poleciał z kolegami na weekend do Missouri.
Mieli wracać dzisiaj koło południa samolotem doktora
Whittakera.
 Jeśli to jego samolot, to miejmy nadzieję, że miękko
wylądowali  rzekł z powagą.
Do tej pory Annie miała do czynienia tylko z jednym
wypadkiem samolotowym. Z opowieści słyszanych od
bardziej doświadczonych załóg wynikało, że czasami
części ludzkiego ciała leżą rozrzucone razem ze szcząt-
kami samolotu, a innym razem pasażerowie wychodzą
bez szwanku.
Jeśli to Jared z kolegami leciał tym samolotem, prag-
MIASTO NADZIEI 105
nęła, by skończyło się na guzach. Potężny wóz strażacki
skręcił na polną drogę. Kurz i pył przesłoniły jej widok.
 Czy oni wiedzą, dokąd jechać?  zdenerwowała się.
 Mam nadzieję, bo ja nie wiem  odparł Mic.
 O, to super  mruknęła pod nosem. Przecież podano
im dokładnie lokalizację. Po co te wszystkie zakręty?
 Spokojnie. I tak będziemy czekać.
Nabrała głęboko powietrza i skinęła głową. Musi się
wziąć w garść, jeśli ma być skuteczna.
Wkrótce potem dotarli do celu. Kilka samochodów
policyjnych blokowałodrogę. Suv szeryfa zagradzał wjazd
na pole. Mężczyzni w mundurach kręcili się po terenie,
niektórzy z lornetkami, inni rozmawiali przez radio.
Annie ledwie ich widziała. Wlepiła wzrok w samolot,
który leżał na brzuchu na środku świeżo zaoranego pola
i przypominał wieloryba na plaży. Samolot był cały, to
dobry znak. Gałęzie rozbiły tylko przednią szybę.
Czekali w karetce na poboczu.
 ZobaczÄ™, dlaczego to tyle trwa.  Zniecierpliwiona,
Annie wyskoczyła z karetki i podbiegła do zastępcy
szeryfa, który stał obok wozu strażackiego i rozmawiał
z Billem.
 Nie wiem, czy dacie radę tędy przejechać. Ziemia
jest bardzo rozmiękła.
 Chyba sięgniemy tam z tego miejsca  odparł Bill.
 Wiemy coś o pasażerach?  spytała Annie.
Płowowłosy policjant pokręcił głową.
 Według lotniska, to maszyna doktora Whittakera.
Gardło Annie ścisnęło się ze strachu.
 Nie podchodziliśmy bardzo blisko, ale zauważyliś-
my jakiś ruch na pokładzie. Możemy tylko zgadywać,
w jakim sÄ… stanie.
106 MIASTO NADZIEI
Annie biegiem wróciła do karetki i zaczęła przygoto-
wywać sprzęt i leki.
 Pamiętaj, żeby stać pod wiatr  przypomniał Mic,
kiedy wciągała gumowe rękawiczki i wkładała okulary.
Kiedy John i Bill oznajmili, że teren jest bezpieczny,
Annie pierwsza wspięła się na pokład. Z ulgą stwierdziła,
że nie czuje zapachu paliwa. Stąpała ostrożnie, rozgląda-
jąc się dokoła. Pilot leżał bezwładnie z głową ułożoną pod
nienormalnym kątem i zakrwawionym czołem.
 Sprawdz go  rzuciła do Mica, przekonana, że nie
ma już nadziei dla doktora Whittakera.
Wzrok Annie zatrzymał się na mężczyznie na siedze-
niu obok. To był Jared, głowę opierał o framugę okna,
oczy miał zamknięte. Natychmiast zbadała mu puls, na
szczęście wyczuwalny. Odetchnęła głęboko.
 Co z nim?  spytał pasażer siedzący za Jaredem.
 %7łyje. Uderzył się porządnie w głowę, sądząc po
guzie. Jak go stąd wyciągniemy, powiem coś więcej.
A pan?  Poznała w swoim rozmówcy Marka Camerona.
 Złamałem obojczyk. Chciałem im pomóc, ale nie
mogę odpiąć pasa.
 Agłowa?
 W porzÄ…dku. Zajmijcie siÄ™ najpierw tamtymi.
Mic podszedł do Annie i znacząco pokręcił głową.
 Zobacz tego  pokazała mu Justina St Jamesa, który
zaczął odzyskiwać przytomność.
 Co się stało?  spytał półprzytomnym głosem.
 Wasz samolot rozbił się na polu  poinformowała.
Wymamrotał coś niezrozumiale. Zostawiła go pod
opieką kolegi. Po chwili kilku strażaków wyniosło St [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •