[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tego cały garnizon na ulicy. Ostrzegałem ją kilkakrotnie, żeby się zamknęła, ale bardziej zależało jej na tym, by pozbawić mnie życia. Przymknął na
moment oczy. No i ubiegłem ją. Ciągle tak mi się zdaje, że mogłem... coś zrobić. Coś innego, tak żeby nie musiała umierać.
Postąpiłeś tak, jak uważałeś, że musisz postąpić powiedziała, unosząc głowę i z bliska patrząc mu w twarz. Torturujesz się tym przez całe życie...
Jacku, nie wolno ci siebie tak krzywdzić.
Jack parsknął.
Zdecydowałem się ją zabić. Nie był to najbardziej bohaterski czyn, jakiego dokonałem w życiu. I nie jest to coś, o czym chciałbym zapomnieć.
A lord Hutton sądził, że zabiłeś ją przez zemstę? zapytała cicho, zataczając palcami leniwie kółka po jego piersi.
I trudno go o to winić. Wiem, jak sytuacja musiała wyglądać. Jack nakrył ręką jej dłoń i przytrzymał palce na swym sercu. Kiedy wróciłem do
Londynu, popełniałem różne dosyć skandaliczne czyny. Wydawało się, że nie ma już cienia sensu starać się o przyzwoitość, a tak czy owak nigdy w tym
akurat nie byłem zbyt biegły. Ale nigdy tego nie żałowałem, dopóki nie zobaczyłem ciebie.
Chciałeś się na mnie zemścić, bo ci zrobiłam afront. Roześmiała się.
Znała go lepiej, niż przypuszczał.
No cóż, może. Na samym początku. A jeżeli o tym wiedziałaś, dlaczego w ogóle się do mnie odzywałaś?
Lilith przez długą chwilę patrzyła mu w oczy, potem powoli pochyliła się i pocałowała go.
Jesteś najbardziej żywym ze wszystkich znanych mi ludzi powiedziała w końcu. Gdybym chciała ignorować ciebie, mogłabym równie dobrze
zignorować bicie własnego serca. A więc naprawdę go kochała. Naprawdę.
Lil zapytał wyciągając rękę i wsuwając jej pasemko ciemnych włosów za ucho czy gdyby jakimś mało prawdopodobnym przypadkiem nasze plany
zakończyły się fiaskiem... czy pomyślałabyś o tym, żeby uciec, zamiast wyjść za Dolpha?
Uciec? zapytała; w nagłym zdenerwowaniu cała się napięła. Jakże bym mogła... mój ojciec... to by go zabiło...
Jack położył jej palce na wargach.
Nie ma o czym mówić wyszeptał. To tylko taka sugestia. Dolph nie ma przy nas żadnej szansy, kochana. Nie martw się.
Mogła go kochać, ale tę swoją cholerną rodzinę stawiała na pierwszym miejscu. Będzie wolała poślubić tego potwora Dolpha Remdale'a, niż narazić się
na skandal uciekając. Jack chciał się na nią rozgniewać, ale przecież od samego początku pociągało go w niej to lojalne, pełne współczucia serce. Nie
powinien jej teraz mieć tego za złe. Tak więc przyciągnął ją bliżej do siebie i kochał ją znowu, przeciągając zespolenie ich ciał, by trwało jak najdłużej,
tuląc ją d siebie, dopóki jeszcze mógł. W końcu wstał, żeby pozbierać ubrania, a Lilith leżała na łóżku i przyglądała się mu.
Jacku szepnęła, kiedy wkładał buty. Tak?
Wygramy, prawda? Obejrzał się na nią przez ramię.
- Mam taką nadzieję, Lil. Całym sercem tego pragnę.
17
Lilith dosyć głęboko musiała przekopać różne rupiecie ale w końcu znalazła to, czego szukała.
Strych w Benton House pełen był nie używanych już mebli, rozmaitych drobiazgów, które wyszły z mody, i nie pasujących do siebie bibelotów. Panował
tam chłód, wilgoć i mrok, wąskie pomieszczenie ze stromym dachem było również bardzo ciemne. Lilith ostrożnie uniosła świecę, którą zabrała ze sobą i
przecisnęła się przez zagracony strych w kierunku wysokiego, osłoniętego płótnem przedmiotu opartego w głębi o ścianę. Spod zleżałego prześcieradła
wyzierał róg malowanej, drewnianej ramy; Lilith odepchnęła na bok skrzynię z ozdobami na choinkę i zatrzymała się przed płótnem.
Postawiwszy świecę na starej, poplamionej wodą skrzyni ostrożnie zaczęła osłonę zdejmować. Sztywny i stęchły materiał ustępował pod jej dłonią
niechętnie, ale w końcu go ściągnęła.
Tu jesteś szepnęła, patrząc na obraz, który odsłoniła. Wciąż jeszcze nie prezentował się, jak należy, ponieważ postawiono go do góry nogami. Lilith
skrzywiła się na myśl, jaka się robi brudna. Przechylała malowidło do przodu, aż udało jej się mocno je schwycić. Było duże i ciężkie; z trudem zdołała je
trochę przesunąć, odwrócić i wreszcie oprzeć o ścianę we właściwej pozycji. Przysunęła świecę bliżej, potem cofnęła się i przysiadła na skraju stolika-
pomocnika o trzech nogach.
Tak jest lepiej odetchnęła z lekkim uśmiechem. Witaj, mamo.
Elizabeth Benton siedziała pod wysokim wiązem w wiklinowym fotelu, włosy miała zwinięte w długie, perfekcyjne loki i upięte artystycznie nad jednym
ramieniem; wokół jej stóp to tu, to tam wyrastały wiosenne kwiaty. W dłoniach trzymała bukiet z tychże kwiatów. Lilith pamiętała ten portret, pamiętała
lekki, swobodny uśmiech matki, wesołą ukośność zielonych oczu chociaż kiedy patrzyła na ten obraz ostatnim razem, zanim został zesłany na strych,
uważała, że matka oblicze ma zimne i niegodziwe, pasujące do zła, które wyrządziła własnej rodzinie. A teraz siedziała przed portretem przez długi czas
bez ruchu i wpatrywała się w twarz, która tak bardzo przypominała jej własną.
Obraz namalowano na krótko przed ślubem rodziców i Lilith zastanowiła się, dlaczego nigdy nie widywała u matki takiego uśmiechu. Potrafiła sobie teraz
wyobrazić, jak odpychające musi być małżeństwo z kimś, kto nie dba o serce ani charakter żony; może Elizabeth Benton przekonała się, że tak właśnie
było w jej przypadku. Może lady Hamble nie miała nikogo, kto mógłby jej pokazać, jaki popełnia błąd, aż było za pózno.
Poprzedniej nocy, kiedy Jack zaproponował, żeby raczej uciekła z nim, niż wyszła za Dolpha, Lilith uświadomiła sobie, że matka musiała stanąć przed
tym samym problemem, chociaż zbyt pózno, by ocalić swe dobre imię. Lord Greyton prosił, by uciekła z nim i już ani jednego dnia więcej nie spędzała w
małżeństwie, które biorąc pod uwagę jej nieokiełznaną, namiętną naturę musiało wbrew jej woli napełniać ją wstrętem. Greyton oszukał matkę co do
swoich uczuć, ale Lilith przekonana była, że Jack nie kłamie. I kusiło ją, żeby z nim uciec więcej niż tylko kusiło. Mamo, co ja mam zrobić?
szepnęła głosem zduszonym. Wiedziała, czego chce to było proste. Chciała Jacka Faradaya. Natomiast nie wiedziała, czy jeżeli sprawy przyjmą zły
obrót, znajdzie tyle odwagi w sercu, by podjąć taką samą decyzję, jaką podjęła jej matka, nawet gdyby ludzie z dobrego towarzystwa twierdzili, że jest za
pózno. A zdała sobie sprawę, że chodzi tu o odwagę, ponieważ na samą myśl o sprzeciwieniu się ojcu i rodzinie napełniało ją przerażenie. Chociaż na
końcu drogi czekał Jack.
Lilith westchnęła. Usiłowała przekonać samą siebie, że łatwiej by jej było, gdyby go nigdy nie spotkała, ale Dolph nadal byłby dla niej równie wstrętny
jak: teraz. Jedyna różnica polegałaby na tym, że prawdopodobnie uświadomiłaby to sobie dopiero po ślubie. Dokładnie tak jak jej matka, która jako
szczęśliwa dziewczyna uśmiechała się, pozując do portretu, a potem wyszła za lorda Hamble.
No cóż, ona wie, jakim potworem jest Dolph i nie kłamała markizowi, mówiąc, że powstrzymanie tego brutala sprawi jej przyjemność. Przebiegłość
wydawała się dużo bardziej zabawna i ciekawa niż kiedyś. Przecież tych bardziej wysublimowanych jej odcieni uczył ją najlepszy mistrz w Londynie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]