[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanim policja go nie przeczesze i nie znajdzie podsłuchu. Zresztą nie wiem,
czy kiedykolwiek zdołam się pozbyć wrażenia, że ktoś mnie obserwuje.
Nie dopuszczę do tego przyrzekł, przyglądając się jej w lustrze.
Tak bardzo chciała mu wierzyć...
Kiedy jestem sama, nie czuję się bezpieczna. Wiem, że to tchórzostwo,
ale...
Wcale nie. Uścisnął jej dłoń, chcąc dodać otuchy. Jesteś po prostu
mądra. Przeżyłaś napaść, to okropne doświadczenie.
Posłała mu cierpki uśmieszek i oddała uścisk.
Chciałabym w to wierzyć.
Coś ci powiem. Zapiął kaburę na pasku, przesunął ją do tyłu, a
potem włożył do kieszeni odznakę, zamieniając się w rasowego gliniarza.
Znajdz sobie jakieś pożyteczne zajęcie, dobrze?
Masz środki czyszczące? Zanim Kevin poszedł do łazienki, widziała,
że warto by ją sprzątnąć po drobnym remoncie.
Nie zaprosiłem cię tutaj, żebyś mi...
Właśnie znalazłam sobie zajęcie oznajmiła wesoło. Zawsze to lepiej,
niż przysłuchiwać się chrapaniu Daisy.
No dobrze. Wrócę w porze lunchu i zabiorę cię na spotkanie z pewną
miłą osobą.
Z kim?
Poszperaj głębiej w tym pudle odparł z szelmowskim chichotem.
Rzadko goszczący na jego twarzy uśmiech był zarazliwy.
150
R
L
T
Nie wiedziałam, że lubisz żarciki.
No dalej, poszukaj.
Beth szybko opróżniła pudło i na samym dnie znalazła małą fotografię w
ramce. Odwinęła ją delikatnie z papieru i jej oczom ukazała się drobna
staruszka z krótkimi siwymi włosami i miłym uśmiechem. Choć nie sięgała
ubranemu w mundur Kevinowi nawet do ramienia, stała przy nim dumnie
wyprostowana.
Czy to twoja babcia?
Tak, to właśnie Miriam Grove. Wyjął srebrną ramkę z jej dłoni i
ostrożnie postawił na komodzie. Wyświadczysz mi wielką przysługę, jeśli
dotrzymasz jej towarzystwa dziś po południu. Będę miał mniejsze wyrzuty
sumienia, że nie mam czasu dla żadnej z was.
Nie mogła się oprzeć urokowi starszej pani. Poza tym to jedyna osoba,
która może jej opowiedzieć o prawdziwym Kevinie. Jak tu nie skorzystać z
okazji i nie dowiedzieć się, jaki był Kevin, zanim nie został fałszywie
oskarżony o molestowanie, co uczyniło z niego ponurego cynika?
Beth chciała wiedzieć, czy zdoła odnalezć drogę do jego wrażliwego
serca.
Zgoda. Nie musisz się o mnie martwić. Nie ruszę się stąd do lunchu
powiedziała,
Beth stała przy oknie, wyglądając przez szparę w prowizorycznej
zasłonie z koca, póki pojazd Kevina nie zniknął za zakrętem. Podrapała za
uchem przytuloną do jej kolan Daisy, znajdując pociechę w dotyku jej
ciepłego futra.
Jednak jej podły nastrój nie uległ zmianie. Mężczyzna, który powierzył
jej coś cenniejszego niż własne życie, był martwy. Ktoś włamał się do jej
domu i założył podsłuch, obserwując ją dwadzieścia cztery godziny na dobę.
151
R
L
T
Czy była aż taką idiotką, że nie domyśliła się, iż jest podsłuchiwana? Czy
kompletnie nic nie znaczyła, skoro ktoś postanowił ją tak bezwzględnie
wykorzystać?
Przeszedł ją dreszcz, więc oparła się mocniej o silne cielsko psa i
wyjrzała na uliczkę. Jej dżip nadal parkował na podjezdzie. Pikap Hanka stał
przed jego domem. Dalej samochód Dixonów, Loganów... Rozpoznawała
wiele pojazdów, które parkowały wzdłuż chodnika.
Czyżby? A pikap stojący przed domem Lenzów? Czy to czerwone auto
było nowe w okolicy? Czy to Brenda Campbell skrobała oblodzoną szybę?
Czy w tamtym aucie siedział mężczyzna? A w oknie naprzeciwko, co to za
twarz?
Obserwowali ją. Wszyscy ją obserwowali.
Przestań!
Daisy szczeknęła basowo, gdy Beth odsunęła się gwałtownie od okna.
Już w porządku, piesku, nic mi nie jest. Nieprawda. Serce waliło jej
jak młotem. Oddychała z trudem i była przestraszona. Głupio, bezsensownie
przestraszona.
Zajmij się czymś, nakazała sobie. Przestań rozmyślać.
Czy byłoby to naruszenie prywatności Kevina, gdyby pobiegła na górę i
założyła jeden z jego swetrów? Nie tęskniła jedynie za ciepłem, lecz tak że za
bezpiecznym zapachem mężczyzny, który je nosił; pragnęła się nim otulić.
Nie. Nie wolno jej tego zrobić. Da sobie radę przez te kilka godzin do
jego powrotu. Była przecież bezpieczna.
Zła na siebie za ten atak bezsensownej paranoi, zaczęła rozpakowywać
karton z książkami, licząc godziny do lunchu.
I powrotu Kevina.
152
R
L
T
Kevin przechadzał się wielkimi krokami po pokoju przesłuchań na
posterunku policji, wraz z Atticusem słuchając raportu patolog doktor
Masterson Kincaid, szefowej laboratorium kryminalistycznego KCPD.
Zwłoki dwóch nieznanych mężczyzn, znalezione na terenie magazynów nad
rzeką, zostały wreszcie zbadane.
Kevin z trudnością koncentrował się na licznych szczegółach, co było do
niego niepodobne. Zamiast o sprawie, rozmyślał o Beth.
Wspominał, jak tuliła się do niego, mrucząc niczym kotka. Wyraznie
lubiła się przytulać, dotykać go, czy to ze strachu, czy z pożądania. Jej ręce
pracowały nieustannie muskając, gładząc, naciskając aż do chwili, gdy
następowało błogie spełnienie.
Dla mężczyzny, który był manipulowany czy ledwo tolerowany przez
większość ważnych dla siebie kobiet, ta jej chęć, a nawet zapał, by go dotykać
i pozwalać na dotyk, była magiczna, czarująca. Beth Rogers sprawiała, że
odzyskiwał nadzieję.
Lecz jak każda magia, i ta miała kiedyś mieć swój koniec. Jak długo był
jej potrzebny jako gliniarz i obrońca, zdawała się odpowiadać na jego uczucie.
Kiedy to się skończy, kiedy Beth dowie się już wszystkiego na temat
tajemniczych wydarzeń a on przecież tego dopilnuje gdy będzie
bezpieczna i powróci do codziennej rutyny, przestanie jej zależeć na
kontaktach z nim.
Szansa kochania i bycia kochanym jak żaden inny mężczyzna
przepadnie na zawsze.
To wszystko przypominało mu Sheilę bieg na ratunek nieszczęśliwej
kobiecie, zbliżenie się do niej, pokochanie, poznanie jej z babcią i utrata
wszystkiego. Złamane serce, zdeptana duma, zniszczone zaufanie. A choć był
pewien, że grożące Beth niebezpieczeństwo jest, w przeciwieństwie do
153
R
L
T
sfabrykowanej historii Sheili, całkowicie realne, nie wątpił, że koniec obu
spraw będzie jednakowy.
Beth zniknie z jego życia, jemu zaś pozostanie trwać w krainie
cierpienia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]