[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ósmej i ubierz coś ciepłego. Po zachodzie słońca robi się chłodno.
Dobrze powiedziała patrząc jak znika za rogiem domku.
Stała jeszcze przez chwilę, rozmyślając o wydarzeniach tego poranka, które
właśnie doprowadziły do tego, że umówiła się z Adamem Brentem na randkę!
6
Lisa była bardzo podniecona, gdy wróciła do swojego domku.
Czy to się rzeczywiście zdarzyło?, zadawała sobie pytanie.
Czuła do tego mężczyzny coś, czego nigdy wcześniej nie zaznała. Był nie tylko
niesamowicie przystojnym światowcem, emanowała z niego również siła. Lisa
wyczuwała jakiś zwierzęcy magnetyzm, który wywierał na nią niebezpieczny wpływ.
Przypominając sobie, jak Brent szedł przez trawnik, Lisa pomyślała, że poruszał się
z gracją młodego dzikiego kota. Było to, łagodnie mówiąc, trochę przerażające i
zbijające z tropu.
Lisa pamiętała, co Bonnie Riddle powiedziała jej wczoraj po drodze do Białych
Dębów. Opisała Adama Brenta jako bezwzględnego samca. Pózniej przypomniała
sobie, że Brent poświęcił trochę uwagi każdej kobiecie obecnej dziś na seminarium.
Och, Lisa, ale z ciebie idiotka zaśmiała się głośno i pomyślała, jaki pokorny
stał się Brent po ich małym porannym nieporozumieniu.
Była zbyt podniecona, by cokolwiek napisać, ułożyła się więc na łóżku i zaczęła
czytać, dopóki nie zmorzył jej sen. Obudziła się nagle po szóstej. Rzuciła okiem na
zegar i pomyślała: O mój Boże, nie zdążę."
Wbiegła do łazienki i przygotowała sobie kąpiel. Chciała dla niego pachnieć
słodko i kobieco. Zachichotała nieśmiało, gdy zdała sobie sprawę ze swoich myśli.
Po kąpieli osuszyła się i natarła wszystkie zakamarki ciała talkiem. Postanowiła
założyć jasnoniebieską bawełnianą sukienkę, którą kupiła sobie na taką właśnie
okazję. Pod szyją upięła białą jedwabną chustę. Kiedy się już ubrała, przyglądnęła
się uważnie swojemu odbiciu w lustrze.
Nie musiała nosić makijażu, zawsze miała doskonałą cerę, a opalenizna
sprawiała, że jej cudownie szmaragdowe oczy zdawały się błyszczeć silniej niż
zwykle. Rozpuszczona grzywa gęstych kasztanowych włosów jaśniała w promieniach
słońca. Wciągnęła policzki i zerknęła w lustro. Ze ślicznie uformowanymi brwiami,
wysokimi kośćmi policzkowymi i mocno rysującym się podbródkiem wyglądała,
jakby zeszła z okładki magazynu mody. Leciutko ściągnęła wargi i w ostatniej chwili
zdecydowała się delikatnie je umalować.
Strzeż się, Adamie Brent zaśmiała się. Dokładnie o ósmej usłyszała
samochód zajeżdżający przed jej domek, a w chwilę pózniej rozległ się natarczywy
dzwonek u drzwi. Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić i ruszyła, by mu
otworzyć.
Adam Brent przyglądnął jej się uważnie, a jego oczy zabłysły z podziwu. Miał na
sobie ciemnoniebieski blezer, białą jedwabną koszulę i białe drelichowe spodnie.
A niech to uśmiechnął się ciepło. Gdzież podziała się ta mała
dziewczynka, którą spotkałem dzisiejszego ranka?
Lisa uśmiechnęła się skromnie.
I pan wcale tak zle nie wygląda, panie Brent odrzekła.
No tak, PANIE BRENT. Sprawiasz, że czuję się jak stary facet. Proszę cię,
Liso, mów do mnie Adam, po prostu Adam.
W porządku, Adamie powiedziała. Chętnie zaprosiłabym cię na drinka,
ale nie mam tu żadnego alkoholu.
Nic nie szkodzi, przecież to jeszcze nie koniec konferencji.
Lisa zarzuciła na ramiona biały szal i podeszła do samochodu. Było to niski
czarny kabriolet. Brent otworzył przed nią drzwiczki i pomógł jej wsiąść. Kiedy już
wygodnie usiadła na przednim siedzeniu, obszedł samochód i zasiadł za kierownicą.
Obserwowała, z jakim mistrzostwem zmieniał biegi wjeżdżając na dróżkę. Kiedy
limuzyna toczyła się w kierunku wyjazdu, inni studenci udający się na kolację za-
trzymywali się i gapili zazdrośnie na ich dwoje. Lisa czuła się dumna jak paw
siedząc u boku tak przystojnego i sławnego mężczyzny. Wpatrywała się przed siebie,
pogrążona w myślach, gdy mknęli autostradą. Nagle zdała sobie sprawę, że Brent
jej się przygląda, odwróciła się więc do niego i uśmiechnęła. Odwzajemnił uśmiech
[ Pobierz całość w formacie PDF ]