[ Pobierz całość w formacie PDF ]
balkonowych.
Silvia natychmiast wstaje i podchodzi do barierki tarasu, prosi o
papierosa.
Mam dla ciebie złe wieści. Alberto siedzi w więzieniu.
Alberto...twój narzeczony, który chciał uciec do USA. Może
wreszcie dowiem się o nim czegoś więcej. Dziwne, że nawet Jos�
Antonio, który tyle mówił o tobie, zwykle nie wspominał o
Alberto.
Niczego nie ukrywaliśmy przed tobą. Nie mówił o Alberto bo
tego sobie nie życzyłam.
Czy wiesz pytam że gdyby przelatywał nad nami
amerykański helikopter, potrafiłby wykryć twój ognik papierosa i
wskazać gdzie jesteś?
Tutaj na balkonie?
Tak.
I co myślę o Alberto?
Tego nikt nie potrafi wykryć, jeśli sama nie powiesz.
A grecka maszyna do wykrywania prawdy?
Powiedz, gdzie złapali Alberto?
Na Santa Maria. Już na morzu. Mieli łódz motorową, a on
tratwę.
Gdzie siedzi?
W Kombinacie del Este.
Odwiedzasz go w więzieniu?
Byłam na rozprawie i ...
Przyciągam ją znowu do siebie i mocno całuję. Nie czuję oporu z
jej strony, tylko ostry zapach jej przepoconego swetra. W tej
samej chwili wołają nas z pokoju, żebyśmy przyszli spełnić toast.
Do wyboru jest azerbejdżański koniak i kubański rum caney.
Widzę jak jeden z biesiadników w pośpiechu wyjmuje rękę
spomiędzy ud swojej partnerki, aby móc podnieść kieliszek.
Do wypicia toastu jednak nie dochodzi, ktoś chce wypić za
wolną Kubę", ktoś inny głośno i ironicznie się śmieje. Margaret
intensywnie się we mnie wpatruje. Przekrzykując gwar pyta: Po
co przyjechałeś na Kubę?".
Dla niej...
Dla kogo?
Dla Silvii.
To zabierz ją ze sobą.
Tak, zabiorę.
Nie odważysz się.
Nie martw się o to.
Margaret zrywa się z krzesła, podchodzi do Silvii, zbliża się na
odległość wyciągniętej ręki i teraz jej zadaje pytanie:
Wierzysz mu?
Tak, wierzę.
To przestań wierzyć. Nigdzie stąd nie wyjedziesz. Tam nie
mogłabyś żyć, tam nie wytrzymasz. Jesteś czarna, nie widzisz
tego?
Silvia odwraca się i wybiega na balkon. Idę za nią.
Margaret mówi bzdury, jest pijana.
Silvia obraca się do mnie, obejmuje mnie ramionami, całuje w
usta. Przytula się swoim policzkiem do mojej twarzy i mówi:
Nie, to prawda. Margaret mówi prawdę. Około północy
mieszkanie Enrique zaczyna się
opróżniać. Wychodzą ostatni goście, niektórzy wracają aby
wypić jeszcze po kieliszku. Na ulicy jest paskudnie. Leje. Woda
przedostała się też z balkonu na klepkę w pokoju przez szparę
pod drzwiami. Silvia przenosi się na fotel, który ktoś opuścił.
Margaret znowu wybucha, chcąc dowieść swojej racji, ale
Mulatka nie chce jej słuchać. Gospodarze odprowadzają gości.
Zostajemy przez chwilę sami.
Chodz ze mną do hotelu.
To niemożliwe. Muszę wracać do domu.
Dlaczego?
Nie widzisz, włosy mi się skręciły. Słychać trzask
zamykanych na dole drzwi i huk
ulewy. Silvia podchodzi do okna i wodzi palcem po szybie.
Dobrze, powiem ci dlaczego. Wyszłam za mąż.
To niemożliwe.
Miałam czekać na ciebie?
Dlaczego mi nie napisałaś?
Czy to coś zmienia? Nie mogłam być sama. Czy miałam żyć
nadzieją, że przylecisz, aby mi powiedzieć, jak bardzo mnie
kochasz i pożądasz. Uciekłam braciom mojego męża z dworca,
do ciebie. Ale nie pójdę z tobą. Nie będziesz, moim mężem, bo
jesteś obcy i biały. Biały i obcy, obcy i biały! Słyszysz co mówię,
słyszysz? Słuchaj!
1 zupełnie niespodziewanie także chyba dla samej siebie, Silvia z
całym rozmachem bije mnie w twarz, poprawia drugą ręką, i
znowu. Teraz bije pięścią.
Jesteś obcy, jesteś biały, dlaczego Bog mnie tak pokarał. Nie
jesteś mój! - Znowu bije mnie w twarz. W tym momencie
otwierają się drzwi i wchodzą Enrique z żoną. Silvia usuwa się na
kolana i obejmuje mnie obydwiema rękoma. Podnoszę ją i całuję
jej twarz, usta, policzki, szyję, ręce. Mówię głośno, aby słyszeli
gospodarze:
Przecież wiesz, że cię kocham.
Kłamiesz szepcze Silvia. Kłamiesz. Juz nic więcej nie
mów.
Odwraca się ode mnie i prosi Enrique o papierosa.
Gdzie mieszkasz? pyta ją Enrique.
W Luyano, pod Hawaną.
Możemy jechać mówi Enrique odwiozę cię do hotelu
Roberta.
Nie - krzyczy Silvia odwieziesz mnie do
domu.
Wyjeżdżamy z bocznej uliczki Miramaru na Piątą Avenidę.
Strumienie wody zalewają szybę. Silvia siedzi przy mnie i czuję
ostry zapach jej skóry. Najgrozniej jest na moście nad
Almendares, który zakrywa rzekę skromnym dachem szerokości
kilku metrów. Tutaj fala atakuje ostro, i należało wcześniej
skręcić w prawo. Przerywamy jednak rwący potok nie zwalniając
ani na chwilę. Mijamy następnie hotel Riviera", zostają już tylko
trzy skrzyżowania: La Torre, Conejito i Habana Libre".
Już jej nie proszę, aby została ze mną. Wyskakuję z samochodu
pod samym hotelem. Patrzę jak Enrique ostro bierze zakręty. Nie
mam pojęcia ile wypił, ale nic mu się nie stanie. Zwietnie
prowadzi samochód. A ponadto jest cudzoziemcem, nikt go nie
będzie kontrolował.
Hotel jest ciemny i jego wielki hall zupełnie pusty. Pod recepcją
stoi brodaty Amerykanin, który jest odszczepieńcem, bo
przyjechał wspomagać antyamerykańską rewolucję. Wjeżdżam
na górę, otwieram drzwi. Zapomniałem zgasić światło. Przykła-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]