[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opisu tu, w górach?
- Jest - przyznał Artur.
Dosiadł się do nas Andrzej, Opowiedzieliśmy mu, do czego doszliśmy.
- Wiesz, co mam na myśli? - Artur zwrócił się do Andrzeja.
- Wiem - przyznał Andrzej. - Paweł, chodz, poka\ę ci to miejsce na mapie.
Na ścianie wisiała dokładna mapa Tatr.
- Popatrz tu - Andrzej wskazał punkt na mapie.
Był tam znaczek symbolizujący jaskinię.
- To po słowackiej stronie, w Ciemnosmreczyńskiej Dolinie, poni\ej Wrót Chałubińskiego -
opowiadał Andrzej. - Jak się domyślasz, nazwa dolina pochodzi od Ciemnosmreczyńskiej Turni, ale
starzy górale opowiadają, \e po cepersku mo\na by powiedzieć Turnia Ciemnej Zmierci . Ciemnej
śmierci, czyli zarazy. W tej jaskini mieszkał jakiś mnich, który podobno przed wiekami przyjmował
tam chorych na zarazę, wypędzanych z wiosek, \eby nie roznosili chorób. Oni tam, na odludziu, w
spokoju, umierali. Pasterze i zbójnicy płacili temu mnichowi na utrzymanie, znosili jedzenie, \eby
tylko ci chorzy modlili się za dusze darczyńców, którzy wiele mieli na sumieniu.
- Jaskinia ma około stu metrów długości, ale ma liczne odgałęzienia - kontynuował Artur. -
Jest tam głęboka studnia ze zródlaną wodą, są liczne rozgałęzienia, niektóre wykute, gdzie chowano
zmarłych. Po zapełnieniu takiej groty zasypywano ją kamieniami. Doliczono się pięciu takich
zamkniętych wejść, ale są jeszcze dwa usypiska, których nie udało się zbadać.
- Kiedy moglibyśmy tam pójść? - zapytałem.
- Jak zakończymy kurs - odparł Andrzej. - To nie jest wyprawa dla Zielaka czy Moniki. Ty
te\ musisz wydobrzeć.
- Ale wiecie, \e nie mamy tyle czasu...
- Paweł, nie śpiesz się tak. Co nagle, to po diable - upominał mnie Artur. - Najlepiej
poczekać, a\ zejdzie śnieg.
- Po słowackiej stronie jest go mniej - argumentowałem.
- Bądz cierpliwy - Andrzej poło\ył mi rękę na ramieniu.
Mirek odło\ył gitarę. Wtedy recepcjonistka postawiła na kontuarze baru magnetofon na
baterie i włączyła płytę z najnowszymi przebojami. Młodzi kursanci Andrzeja ucieszyli się i zaczęli
tańczyć klaszcząc w dłonie. Monika podbiegła do Artura i pociągnęła go do tańca. Akurat
rozbrzmiały takty wolnej ballady.
- Czy oni mają się ku sobie? - Andrzej patrzył na córkę i swojego asystenta.
- Nie chciałbyś mieć takiego zięcia? - roześmiałem się.
- Ty zapominasz, co się stało z jego przodkami...
Ostatnie zdania usłyszał siedzący niedaleko Zielak. Przysunął się do nas.
- Wy mu tak dziadków nie wypominajcie - zaprotestował. - Ja \yję, w dobrym zdrowiu,
77
dzięki ziółkom i odpowiedniemu stylowi \ycia. Artur, jak znajdzie sobie odpowiednią kobietę, to
te\ po\yje. To mądry chłopak, nie taki postrzeleniec jak tamci. Ma charakter po matce.
- Właśnie, rozmawiamy o Amikusach, a ani razu nie słyszałem o ich \onach - przypomniałem
sobie.
- To proste - Zielak rozczapierzył palce, \eby w ten sposób liczyć i dobrze nam zobrazować
opowieść. - śona Tadeusza Amikusa była z domu Zagórska, z tych Zagórskich, co była te\ Aniela,
krewna Piłsudskiego. Mojej mamy nie znam, bo jak mówiłem, po tym jak ojciec zginął, oddała
mnie do domu dziecka. Moja \ona od pięciu lat mieszka w Australii, u córki. Je\d\ę tam ka\dego
roku na sześć miesięcy, \eby ganiać za kangurami i pogadać z tubylcami - roześmiał się. - W tej
Australii prawie nie ma gór, a jak są, to niewysokie. Najwy\szy szczyt i tak nazwali po naszemu,
imieniem Tadeusza Kościuszki. Krzysiek miał fajną \onę, ale jako młoda wdowa miała sobie na
nowo nie układać \ycia? Artur nie zaakceptował ojczyma i ustaliliśmy, \e będzie dorastał pod moją
opieką. Jakby się skumał z Moniką, to jeszcze dziś zawlókłbym go z nią do kościoła, \eby ju\ ten
ślub mieli. Miód dziewczyna...
- Za młoda jest - zauwa\ył Andrzej. - Nie ma jeszcze matury.
- A czy to wa\ne? Aadna jak licho, ma takie fikuśne iskierki w oczach, gotować umie,
przynajmniej robi kanapki, bo sam jadłem... Czego chcieć więcej? - Zielak figlarnie zmru\ył oczy i
szeroko się uśmiechnął.
- Na razie ślubu nie będzie - głos Andrzeja brzmiał bardzo powa\nie.
- Będzie i mówię wam, \e będziemy tańcowali na ich weselu...
- Mo\e lepiej nie bawić się w swaty - wtrąciłem.
- Panie ładny z nizin - Zielak podparł się pod boki. - A czemu tobie \adna baba się jeszcze nie
przy gruchała do boku?
- Nie miałem czasu na romanse, du\o pracuję.
- A znajdziesz porządną pannę w swoim wieku? Teraz to ju\ tylko z odzysku, rozwódki,
wdówki...
- Mo\e wybrać młodszą... - podpowiedział Andrzej.
- To ty Monikę szykujesz dla niego? - Zielak udawał oburzenie. - Po moim trupie, \eby
jakiegoś gryzipiórka miała za mę\a...
Tak \artowaliśmy, patrzyliśmy na tańce, przegryzaliśmy herbatę chlebem ze smalcem i
zdawało się, \e w tej chwili, w tej dolinie troski odeszły gdzieś daleko.
78
ROZDZIAA JEDENASTY
WSPINACZKA NA GAADK CZUB " PROBLEMY Z FACETAMI " SPACER DO
ZADNIEGO STAWU " CZY OPAACA SI SZUKANIE SKARBÓW?
Mimo \e zabawa trwała do nocy, wszyscy rano wstaliśmy wyspani i w świetnych humorach.
Przy śniadaniu siedziałem między Andrzejem i Arturem.
- Dasz radę się wspinać? - zagadnął mnie Andrzej.
- Dziś? - upewniałem się.
- Co ci szkodzi? - zachęcał mnie. - No, chyba \e jeszcze zle się czujesz...
- Powinieneś podejść do tego jak do upadku z konia - wtrącił Artur.
- O co chodzi z tym koniem? - dziwiła się Monika, która z Zielakiem siedziała po drugiej
stronie Å‚awy.
- Jeśli spadniesz z konia, musisz natychmiast na niego wsiąść - tłumaczył Zielak - bo w
przyszłości będziesz bała się wsiadać jeszcze raz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]