[ Pobierz całość w formacie PDF ]

człowiek jest tutaj. Musisz mi dopomóc w odszukaniu go.
 Z całego serca  powiedział d Artagnan  któż to taki?
 Nie wiem.. Wysoki, z twarzą opryszka. Czarne brwi zrastały mu się nad nosem. Co?
Widziałeś go?
D Artagnan dopytywał się:
 Czarne brwi zrastały się... Czy jechał na plamistym koniu? Czy ubranie jego było
ciemnogranatowe lub czarne, naszywane srebrem?
Portos zerwał się z ławki.  Ty go znasz? Chodz! Prowadz mnie do niego! Wstawaj!
 On nie żyje  rzekł d Artagnan.  Siadaj towarzyszu, twój człowiek nie żyje. Powinieneś
go był widzieć na drodze, gdyż ja przejeżdżałem tamtędy na krótko przed tobą. Umarł na
moich rękach...
 Pardieu! Nic nie widziałem!  zawołał Portos i siadł na ławce zrozpaczony. Miły Boże
jestem zrujnowany, zrujnowany! I co ja teraz powiem Aramisowi?!
25
ROZDZIAA IV
Marszałek przyjeżdża, porucznik odjeżdża
 A więc widziałeś Aramisa?  zapytał szybko d Artagnan.
Portos połknął ślinę i spojrzał dziko na Gaskończyka.
 Jestem idiota  wymówił niezgrabnie.  Powiedziałem za wiele. Przyrzekłem...
 Myślę, mój kochany Portosie  rzekł d Artagnan zimno  że dawniej byliśmy szczersi ze
sobą i nigdy nie słyszałeś mnie wyrzekającego na twoją zbytnią otwartość względem mnie.
Ma foi! Jeżeli nie masz do mnie zaufania...
Portos zaczął kląć niemiłosiernie.
 Na miłość wszystkich świętych daj mi nieco czasu!  wołał zrozpaczony.  Mój
przyjacielu, nie rozumiesz mnie! Słuchaj, spotkałem Aramisa w Paryżu. Znalazłem go tam w
okropnym stanie ducha. Ten człowiek znajdował się na dnie rozpaczy, mówił o
samobójstwie... Aramis! Wyobraz sobie! Był ponury nie do opisania. Nie wiem dokładnie, co
było przyczyną tego.
 Myślę, że wiesz  pomyślał d Artagnan, a głośno: czyżby?
 No  Portos zaczął komponować  Aramis dał mi kopertę z pieniędzmi dla... sumę
pieniędzy, jaką zebrał dla pewnej damy, właściwie nie wiem co tam było. Przyrzekłem
dostarczyć to jej. Zmusił mnie do przysięgi, że nie wypowiem jej imienia...
D Artagnan zaśmiał się. Spostrzegł, że olbrzym był w istocie zakłopotany, ponieważ nie
mógł otwarcie wypowiedzieć, co miał na końcu języka. Muszkieter zmiękł.
 I rabusie zabrali pieniądze, hę?  zapytał  nic więcej?
 Nie. To było złoto w rulonach  ciągnął Portos, lecz w tej chwili się zarumienił.  Cały
kłopot, że ja nie wiem ile tego było. Napadli mnie wkrótce po rozstaniu się z Aramisem.
 Aramis nie był ranny, kiedy rozstawałeś się z nim?
 On? Ranny?  Portos patrzył na d Artagnana. Bynajmniej, chyba, że na duchu.
Przekonany, że uniknął dalszych pytań Portos zabrał się do potraw, ustawionych przed
nim.
D Artagnan pogwizdywał z cicha. Teraz dopiero zaczął domyślać się wielu rzeczy. A
więc: Aramis otrzymał list od Marii Michon, którego treść wywarła na nim piorunujące
wrażenie. Natychmiast wysłał Portosa do panny de Sirle  lecz nie z pieniędzmi, ale z listem.
Portos został napadnięty, obrabowany i w pojęciu atakujących uśmiercony. Następnie
zaatakowano Aramisa, zraniono go i obrabowano. Wreszcie wysłano do Grenoble szpiega,
który do miejsca nie dotarł. A jednak Portos wciąż jeszcze go okłamywał. Dobrze więc, nie
prędko otrzyma list z powrotem. Co to za sieć intryg, do której Aramis wciągnął tego
olbrzyma o sercu dziecka? D Artagnan zawrzał gniewem. Mógł Aramis sam zajmować się
podejrzanymi sprawami, nie wolno mu przecież było wciągać prostodusznego, uczciwego
Portosa.
 Powiedz mi wszystko cokolwiek wiesz o tym człowieku, który umarł na drodze w
twoich ramionach  rzekł Portos. Powiedz mi, błagam cię, czyś odebrał od niego rulon złota?
 Nie starałem się szukać żadnych pieniędzy  odpowiedział d Artagnan sucho. Ponieważ
Portos uporczywie ukrywał prawdę i nic nie wspominał o liście, czym mniej mówił tym
lepiej. Aramis niewątpliwie wciągnął towarzysza do jakiegoś spisku, a ponieważ Portos jak
najmniej nadawał się do takich celów, lepiej będzie go stamtąd wydobyć.
26
D Artagnan opowiedział wszystkie szczegóły spotkania umierającego na drodze, o koniu
zabitego i o swym przyjezdzie do Grenoble. Zupełnie tak samo, jak to mówił Richelieumu.
Słysząc to, Portos wpadł w rozpacz. Ponieważ sam nie spotkał ani umarłego, ani
zdychającego konia d Artagnana, wysuwał nowy wniosek.
 Po twoim odjezdzie rabusie na pewno wrócili do swojej ofiary  mówił zrozpaczony.
Okradli go, trupa wrzucili do rzeki, a twego konia zabrali ze sobą. Ach, przeklęte zbóje!
Gdybym miał was w swoich rękach skręciłbym wam karki! Mój przyjacielu, jestem
zrujnowany. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •