[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaklÄ…Å‚ pod nosem, wstaÅ‚, wÅ‚ożyÅ‚ spodnie i ko­
szulkÄ™.
- To na pewno Matt. Zaczekaj tutaj.
Lecz Rhiannon również wstała.
- Ja też powinnam już iść. Najwyższa pora
wziąć prysznic. Mam wyrzuty sumienia, że ani
przez chwilę nie pomyślałam o ojcu...
- Leżąc w moich ramionach - dokończył za nią
Lee z figlarnym błyskiem w oku. - Nic nie szkodzi.
Pomyślimy o nim razem, jak tylko załatwię swoje
LINDSAY ARMSTRONG
78
sprawy. Na razie wez kąpiel tutaj. Możesz włożyć
mój szlafrok.
- Ależ, Lee, tak nie można - wykrztusiÅ‚a z za­
żenowaniem.
- Nie odchodz, proszę. Jak wrócę, wspólnie
znajdziemy wyjÅ›cie z sytuacji. Bez obawy, pomo­
gę ci - zapewnił, patrząc poważnie w jej oczy.
Rhiannon wykąpała się, umyła głowę, włożyła
granatowy szlafrok Lee i wróciła przez salon do
sypialni. Wszystkie czynnoÅ›ci wykonywaÅ‚a auto­
matycznie, podczas gdy jej myśli krążyły na
przemian wokół ojca i kochanka. Lee wrócił
zaraz po niej z herbatą i grzanką na tacy. Postawił
wszystko na podręcznym stoliku. Podszedł bliżej,
nie odrywajÄ…c oczu od jej twarzy. Mimo oporu
rozchylił poły szlafroka, obejrzał ją od stóp do
głów.
- Jesteś niezwykle piękna - wyszeptał, po
czym owinÄ…Å‚ jÄ… z powrotem.
- Co siÄ™ znowu wydarzyÅ‚o? - spytaÅ‚a z za­
kłopotaniem.
- Matt z Mary wracajÄ… jutro do naszego miesz­
kania w Brisbane, w dużym stopniu za sprawą
Andrei.
- Nie potępiaj ich. To ich życie, niech sami
decydują, - Rhiannon zagryzła wargę. - Z tego
wniosek, że już mnie nie potrzebujesz - dodała po
chwili wahania.
NA ZAOTYM WYBRZE%7Å‚U
79
- Ależ jak najbardziej - zaprotestowaÅ‚, zaglÄ…­
dając jej głęboko w oczy.
- Miałam na myśli moje usługi - wyjaśniła
z wysiłkiem.
- Co to, to nie, ale ty sama jesteÅ› mi potrzebna.
Wzięła z tacy grzankę i filiżankę z herbatą.
W innych okolicznoÅ›ciach jego troska przyniosÅ‚a­
by jej ukojenie, ale nie teraz, gdy dręczyły ją setki
wątpliwości.
Lee również wziął sobie śniadanie, po czym
usiadł obok.
- Pasujemy do siebie pod każdym względem,
Rhiannon. Mnie również miÅ‚ość przyniosÅ‚a wiel­
kie rozczarowanie. Moje chłodne podejście do
życia wynika z gorzkich doświadczeń. - Przerwał.
Przez chwilÄ™ uważnie obserwowaÅ‚ jej twarz. - Po­
za tym masz rację. Southall również odgrywa dość
znaczącą rolę w całej sprawie - dodał.
- Jaką? - spytała prawie bezgłośnie.
Nie odpowiedział od razu. W skupieniu mieszał
herbatÄ™ ze zmarszczonymi brwiami.
- Jak wiesz, znacznie młodsza od ojca Andrea
skłoniła go do porzucenia Australii i zamieszkania
z nią na południu Francji. - Upił łyk. Jego rysy
nagle stężały. - Pewnie uważasz, że mieli prawo
układać sobie życie, jak chcieli. W zasadzie masz
rację, lecz po jego śmierci Andrea zapałała nagłą,
dość podejrzaną miłością do domu, który moja
mama urządziła i w którym umarła. Chce tu
zami es zkać na st ałe za wszel ką cenę, a j a nie
zamierzam na to pozwolić.
- Nadal niewiele rozumiem - przyznała Rhian-
non, marszczÄ…c brwi.
- Odziedziczyliśmy Southall wraz z Mattem,
ale Andrea wymusiÅ‚a na ojcu umieszczenie w tes­
tamencie pewnej klauzuli. Otóż jeÅ›li po jego Å›mier­
ci żaden z nas nie osiądzie tu wraz z rodziną,
Andrea ma prawo tu mieszkać.
W głowie Rhiannon panował kompletny chaos.
- A wiÄ™c to dlatego dokÅ‚adaÅ‚eÅ› wszelkich sta­
raÅ„, by nakÅ‚onić Marta do przeprowadzki - pod­
sumowała, gdy wreszcie nieco uporządkowała
myÅ›li. - UrzÄ…dziÅ‚eÅ› przyjÄ™cie, żeby przekonać Ma­
ry, że i tu nie zabraknie jej rozrywek, wynająłeś
mnie do pomocy...
- Uważasz moje starania za czystÄ… manipula­
cjÄ™, prawda? Nie masz racji. To moja macocha od
samego poczÄ…tku manipuluje Mary. Kiedy Matt jÄ…
poślubił, Andrea pojęła, że bez interwencji z jej
strony z jej planów wyjdą nici. Gdy Matt zabrał
żonÄ™ podczas podróży poÅ›lubnej na poÅ‚udnie Fran­
cji w celu odwiedzenia grobu ojca, przystąpiła do
dziaÅ‚ania. Bez trudu odgadÅ‚a, że Mary nie od­
powiada spokojny, wiejski styl życia, toteż wystar­
czy trochę nad nią popracować, by sprzeciwiła się
mężowi.
Rhiannon wzięła głęboki oddech.
- Być może niesłusznie ją potępiasz. Jestem tu
NA ZAOTYM WYBRZE%7Å‚U 81
wprawdzie obca, ale z daleka czasami wiÄ™cej wi­
dać. Spróbuj więc wziąć pod uwagę mój punkt
widzenia. Nie można wykluczyć, że twój ojciec,
bardzo samotny po Å›mierci żony, naprawdÄ™ zako­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •