[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MacTavish i przypomniała sobie, co się działo w nocy, miała ochotę naciągnąć kołdrę na
głowę i tak już pozostać.
Spała ze swoim mężem. Gdyby jakiś kronikarz obyczajów zajął się wyspą Faires, to
pewnie nie uznałby tego faktu za szczególny występek, jednak Emma uważała to za
niesłychanie gorszący czyn. Przecież James tak naprawdę nie był jej mężem. Mógł być jej
mężem w świetle prawa, ale oni, w myśl umowy pomiędzy sobą, zawarli tylko formalny
związek. Co się więc wydarzyło tamtej nocy w gospodzie? Nie potrafiła sobie te
wytłumaczyć.
Nie miała również okazji, żeby porozmawiać o tym z Jamesem. Ani przez chwilę nie
byli pózniej sami. Następnego ranka, po tej namiętnej nocy, Jamesa nie było już w pokoju,
gdy się obudziła. Kiedy zeszła do jadalni, znalazła tam swojego męża! siedzącego przy stole
w towarzystwie Fergusa MacPhersona, który, jak poinformował ją z uśmiechem James nie
czyniąc żadnych aluzji do ich nocnych szaleństw, jedzie z nimi do Londynu, żeby wybitny
okulista, znajomy Jamesa obejrzał jego oczy.
Emmę to oczywiście zdumiało, ale już nie tak bardzo, jak mogło zaskoczyć ją niegdyś.
To już nie był ten sam James Marbury, który w salonie swojej matki wymierzył kuzynowi
zwalający z nóg cios. To był zupełnie inny James Marbury pragnął nieść pomoc innym, nie
robiąc dokoła tego faktu niepotrzebnej wrzawy. Ta zmiana nastąpiła w nim podczas
ostatniego roku i była coraz bardziej widoczna.
Emma nie mogła tego zrozumieć. Tacy mężczyzni jak hrabia Denham niełatwo się
zmieniali. Z Jamesem stało się dziwnego, co spowodowało, że chciał poślubiać ubogie
wdowy i pomagać małym chłopcom, którzy mieli kłopoty z oczami.
Emma nie miała pojęcia, co to mogło być.
Podróż do Londynu odbyli we trójkę Emma, James i Fergus, Emma nie miała okazji,
żeby zadać Jamesowi choć jedno pytanie, to najważniejsze: Co my teraz zrobimy?
Chyba nie wyobrażał sobie, że mogliby udawać, że nic się nie stało? Coś się
wydarzyło, i to, według Emmy, coś wielkiej wagi.
Może jednak dla światowca, jakim był James, ten fakt miał żadnego znaczenia.
Zachowywał się tak, jakby to była błahostka.
Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że to, co dla niego mogło być zwykłą, nic nie
znaczącą przygodą, dla Emmy było niesłychanie ważnym wydarzeniem. Typowo męskie
zachowanie.
Zaczynała podejrzewać, że coś musi być nie w porządku z Jamesem Marburym. To
prawda, że przez cały rok go nie widziała, ale przez ten czas stał się zupełnie inną osobą...
Ta osoba podnosiła właśnie Fergusa, żeby mógł obejrzeć szable, wiszące nad
kominkiem we wschodnim salonie, szable, które należały do dziadka Jamesa.
Co się z nim stało? pomyślała znowu Emma. To nie był ten James, który uderzył jej
narzeczonego i poszedł do stryjostwa Emmy, żeby ich ostrzec przed planowaną ucieczką
młodej pary.
Będzie musiała spytać o to lady Denham. Kiedy będą same, natychmiast ją spyta, co
się przydarzyło jej synowi w ostatnim roku. Może doznał jakiegoś urazu głowy? A może
spotkał go poważny wypadek? Coś się musiało wydarzyć. Coś, co tłumaczyłoby jego
niezwykłe zachowanie.
Kiedy już się dowie, wtedy jak miała nadzieję zrozumie, co się wydarzyło pomiędzy
nimi tamtej nocy. Czasem się jej wydawało, że to wszystko było snem, dziwnym, cudownym
snem. Od tamtego czasu James nie dotknął jej ani razu podawał jej tylko ramię, kiedy
wysiadała z powozu, albo wyciągał pomocną dłoń. Może tego miłosnego szaleństwa w ogóle
nie było. Może oni się nie kochali tak długo w noc, tak namiętnie, jakby byli stęsknieni za
sobą po zbyt długim rozstaniu...
Oczywiście! A jutro świnie będą miały skrzydła!
Ale Emma nawet temu by się nie dziwiła. Już nic nie było stanie jej zadziwić. Była
teraz w Londynie, a przysięgła sobie przecież, że jej noga nigdy tam nie postanie. Zatrzymała
się w rezydencji hrabiego Denhama, tuż obok domu, w którym się wychowywała obok
rodziny, która wyrzekła się jej za to, że poślubiła człowieka uznanego za nieodpowiedniego
męża dla panny van Court. A do tego wyszła za mąż po rum drugi... Za człowieka, którego
niegdyś najbardziej nie cierpiała.
Pocieszał ją jedynie fakt, że to małżeństwo zostało zawarte w tajemnicy.
Jak się jednak wkrótce okazało, ta nadzieja także była złudna.
- Emmo. Matka Jamesa serdecznie uścisnęła jej dłoń.
Stały przed ogromnym lustrem w złoconych ramach, w pokoju, który Emma miała
zajmować podczas swojego pobytu w Londynie. Tak się cieszę.
Emma, poprawiając swoje niesforne loki, które się rozsypały, kiedy zdejmowała
kapelusz, uśmiechnęła się do lady Denha,. Była przekonana, że matka Jamesa chce
powiedzieć, że cieszy się ze spotkania po tak długiej nieobecności Emmy w Londynie.
- Ja też się cieszę, że panią widzę, milady powiedziała. Mówiła to zupełnie szczerze.
Zawsze bardzo lubiła ciotkę Stuarta. Nie widziałyśmy się bardzo długo.
Lady Denham usiadła w jednym z głębokich, wybitych adamaszkiem foteli, które
stały przy ogromnym, marmurowym kominku w elegancko urządzonej sypialni. James
poszedł do biblioteki, żeby przejrzeć nagromadzoną w czasie jego nieobecności pocztę, a
Fergus został zaprowadzony do dziecinnego pokoju. Chłopca oszołomiły znajdujące się tam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]