[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- I dobrze, bo nikomu cię nie żal. No to do rana, bawcie się
dobrze - rzucił i nie przestając chichotać, niespiesznie oddalił się w
stronę baraku.
- Nie wiem, czemu go tu jeszcze trzymam - wymruczał pod
nosem Chase, ostrożnie wstępując na schodki werandy.
Mallory otworzyła drzwi i przytrzymała je.
- Pewnie dlatego, że jest uroczy - podpowiedziała.
- Tu nie ma uroczych ludzi - odparł ponurym tonem Chase. -
Tylko pozbawieni złudzeń kowboje, którym w życiu niezbyt się
powiodło. Nie daj się zwieść pozorom.
Mallory nie miała ochoty wdawać się w dyskusje. Odstawiła
torebkę na kuchenny stół, nalała zimnej wody do szklanki i podała ją
Chase'owi razem ze środkiem przeciwbólowym.
- Dzięki temu się wyśpisz.
- Nie mogę się wysypiać - zaprotestował. - A moje codzienne
obowiązki?
- Teraz to są moje obowiązki - sprostowała spokojnie. - Wiem, co
trzeba zrobić. Przygotować śniadanie, oporządzić konie, wyczyścić
Peggy Sue, zrobić lunch, a po południu. ..
- Ty spryciulo! Ale żeś ją zgrabnie wplotła w tę wyliczankę -
skwitował i wziął proszek.
- Naprawdę umiem się nią zająć. Tylko mi pozwól.
Nagle przypomniała mu się Sharon. Ona rzuciłaby ze złością, że
nie obchodzą jej żadne śmierdzące szkapy" i wyszłaby, trzaskając
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
drzwiami. Ta dziewczyna była zupełnie inna.
- Jak dotąd nikomu nie udało się dojść do ładu z Peggy Sue. Skąd
ta niezachwiana pewność, że tobie się uda? Ach tak, prawda. Ty to
wiesz z legendy... - przypomniał z ironią. - Jak to było? Spojrzałaś w
lustro i powiedziałaś: lustereczko, powiedz przecie, z kogo najlepszy
koniarz na świecie", tak?
- Nie. - Kąciki jej ust zadrgały leciutko. - To nie bajka o
Królewnie Znieżce, tylko najprawdziwsza legenda, a mówiłam ci już,
że każda legenda zawiera jakąś mądrość. Ale ty i tak mi nie wierzysz,
więc nie ma sensu niczego ci tłumaczyć.
Przypatrywał się jej ponuro, porządnie już zmęczony jej
absurdalnym uporem w kwestii Peggy Sue.
- Dobra, zdradz tę swoją tajemnicę i miejmy to z głowy. No, wal.
Kuchenna lampa rzucała światło prosto na jej twarz, więc Chase
spostrzegł, że Mallory spłoniła się lekko. Spuściła wzrok. Wyglądała w
tym momencie tak krucho, słodko i niewinnie, iż miał ochotę ją
zapewnić, że nawet jeśli jej nie uwierzy, to i tak uważnie i z pełnym
szacunkiem wysłucha jej słów.
- Widzisz... - zaczęła z ociąganiem - ...ten koń z legendy to wcale
nie koń. To... jednorożec! - Ostatnie słowo wypowiedziała pełnym
zachwytu szeptem.
Chase aż przewrócił oczami. A może miał omamy słuchowe?
- Podobno chciałeś, żebym ci wyjaśniła! - wytknęła mu z
rozdrażnieniem.
Już ją trochę znał, więc wiedział, że nie jest osobą skłonną do
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
irytacji. Skoro tak zareagowała, musiało to być dla niej coś wyjątkowo
ważnego.
- I nadal chcę. Mów.
- Nazwa mojej wyspy, Narwhal, oznacza dosłownie morski
jednorożec". Zresztą istnieją takie, rzeczywiście nazywają się narwale,
mają długi, kręcony róg. Legenda mówi jednak, że na wyspie żyły
jednorożce lądowe, podobne do koni. Jednorożce kochają wolność, w
niewoli marnieją, chorują i umierają. Kochają też wszystko, co jest
czyste i niewinne.
Nie spuszczał z niej badawczego spojrzenia.
- Tak jest napisane w książeczkach dla dzieci - zauważył.
Mallory odwróciła wzrok i w tym momencie zrobiło mu się tak
jakoś niewyraznie. Czyżby miał do czynienia z wariatką?
- Co więcej, ta łąka, o której ci kiedyś opowiadałam, była ich
ulubionym miejscem - ciągnęła, choć już mniej pewnym głosem. - Tam
właśnie żyły, rozmnażały się i... i biegały po wodzie - dodała z
rozmarzeniem.
Chase niedowierzająco uniósł brwi, zapominając, że miał słuchać
z szacunkiem.
- Legenda mówi też, że tylko panna może oswoić jednorożca.
Uniósł brwi jeszcze wyżej.
- I to się sprawdza. Peggy Sue ufa temu, kto jest niewinny.
Brwi mu opadły. Szczęka też.
- Widziałeś, że w mojej obecności była zupełnie spokojna. Ma do
mnie zaufanie, ponieważ... - Podniosła na niego spojrzenie i
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]