[ Pobierz całość w formacie PDF ]
fretki.
ByÅ‚bym zaskoczony, gdyby inni te¿ je usÅ‚yszeli. Ale nic na to
nie wskazywało. Nicabar dyskutował cicho z Naskiem. Zapewne
omawiali plan ataku na Icarusa . Iykamowie wci¹¿ wpatrywali
siê we mnie z nienawiSci¹. Bardzo wolno obróciÅ‚em gÅ‚owê i zer-
kn¹Å‚em na dolny otwór wentylacyjny.
Przez kratkê ledwo dostrzegÅ‚em znajomy ksztaÅ‚t. Nie mogÅ‚em
rozpoznaæ, czy to Pix, czy Pax. Stworzonko przekrzywiaÅ‚o Å‚ebek
na bok, jakby wygryzało sobie coS z sierSci. Z powrotem prze-
niosÅ‚em wzrok na biurko, ¿eby nie wzbudzaæ podejrzeñ.
Nicabar wci¹¿ rozmawiaÅ‚ z Naskiem i spogl¹daÅ‚ na mnie k¹-
tem oka. OpuSciÅ‚em jedn¹ powiekê o milimetr. OdpowiedziaÅ‚ mi
tym samym. Potem jakby przypomniał sobie o swojej legityma-
cji na biurku i schowaÅ‚ j¹ do kieszeni. Legitymacja oczywiScie
nie byÅ‚a jego; zabraÅ‚em j¹ agentowi Patthów na Dorscind s World
po tym, jak mój stary kumpel James Fulbright próbował zainka-
sowaæ za mnie nagrodê. Najwyraxniej Thompson nie byÅ‚ ksiêgo-
wym, tylko kimS o wiele wa¿niejszym.
Pewnie jesteS ciekaw, co zaplanowaliSmy? zapytał Ni-
cabar, jakby czytał w moich mySlach.
Nie, nie zaprzeczyłem. Nic mi nie mów. Uwielbiam
niespodzianki.
Gratulujê dobrego samopoczucia odparÅ‚ surowo. Los
zaÅ‚ogi Icarusa zale¿y tylko od ciebie. Na twoim miejscu& Co
to, do cholery? ZerwaÅ‚ siê i podskoczyÅ‚ do Sciany. Nask wydaÅ‚
dziwny skowyt.
Nie bez powodu. Z górnego i dolnego otworu wentylacyjne-
go buchn¹Å‚ nagle gêsty, jasno¿Ã³Å‚ty dym.
Pali siê! wykrztusiÅ‚ Enig.
281
Wy trzej wynoScie siê st¹d! warkn¹Å‚ Nicabar. SchyliÅ‚ siê
do ni¿szego wlotu i niemal znikn¹Å‚ wSród dymu. Ochrona, za-
mkn¹æ górny nawiew!
Dwaj z piêciu Iykamów spróbowali dosiêgn¹æ dxwigni przy
wlocie pod sufitem. Znad podłogi dobiegł zgrzyt rozrywanego
metalu i dym zacz¹Å‚ siê rozwiewaæ. Nicabar wyprostowaÅ‚ siê.
Trzymał trzymilimetrowe, półautomatyczne kochran-uzi Ful-
brighta.
Dwa pierwsze strzaÅ‚y poÅ‚o¿yÅ‚y trupem dwóch pilnuj¹cych
mnie Iykamów. Trzeci stra¿nik zd¹¿yÅ‚ unieSæ broñ i wycelowaæ,
ale straciÅ‚ szansê, kiedy kopniêciem podbiÅ‚em mu ramiê do góry.
Nicabar załatwił po kolei wszystkich Guzowatych. Poderwałem
siê z krzesÅ‚em na plecach i rzuciÅ‚em na biurko Naska.
Patth zorientowaÅ‚ siê w porê. GwaÅ‚townie odsun¹Å‚ siê z fote-
lem i otworzyÅ‚ szufladê. Ale odjechaÅ‚ za daleko i nie siêgn¹Å‚ do
niej. Niepotrzebnie zrobiÅ‚ unik, bo wysokoSæ biurka i monitory
uratowaÅ‚y go przed moj¹ szar¿¹. Kiedy straciÅ‚em impet na prze-
szkodzie, dał nura do przodu w kierunku szuflady.
Nawet nie próbuj ostrzegł go od drzwi znajomy głos.
Nask zamarÅ‚ z rêk¹ w powietrzu, potem odwróciÅ‚ gÅ‚owê. Ja
te¿, choæ sÅ‚abo widziaÅ‚em. Drugi wysiÅ‚ek w krótkim czasie spra-
wiÅ‚, ¿e oczy znów zasnuÅ‚a mi czerwona mgÅ‚a.
W progu stał Ixil z pistoletem plazmowym. Celował w Na-
ska i zagradzaÅ‚ drogê ucieczki dwóm zaszokowanym pilotom.
Rozumiem powiedział Nask. Znów na niego spojrzałem.
WyprostowaÅ‚ siê i opuSciÅ‚ rêkê.
Nasza klasa znowu razem stwierdziłem. Własny głos
zadudniÅ‚ mi gÅ‚ucho w uszach. Kowal pod moj¹ czaszk¹ widocz-
nie skoñczyÅ‚ przerwê na lunch, bo mÅ‚ot znów siê odezwaÅ‚. Mo¿e
ktoS ma proszek od bólu głowy?
Mamy coS lepszego pocieszył mnie Ixil. Pokazał pilo-
tom, ¿eby stanêli obok Naska i zamkn¹Å‚ drzwi. Everetta. Czeka
na zewn¹trz.
Everetta? powtórzyÅ‚em jak echo. KazaÅ‚em mu zostaæ
z Shawnem.
S¹ przy nim Tera i Chort wyjaSniÅ‚ Nicabar. StaÅ‚ obok mnie
i ogl¹daÅ‚ kajdanki. PomySleliSmy, ¿e mo¿esz potrzebowaæ le-
karza bardziej ni¿ on.
282
Nie potrzebujê, chocia¿ mogÅ‚o tak byæ przyznaÅ‚em. Wska-
zaÅ‚em gÅ‚ow¹ jednego z martwych stra¿ników. Ten ma klucze.
W sakiewce przy pasie. Jak mnie znalexliScie?
Prawdê mówi¹c, nie zgubiliSmy ciê nawet na chwilê.
Nicabar przyklêkn¹Å‚ i pogrzebaÅ‚ w sakiewce. Tera chciaÅ‚a spraw-
dziæ, dok¹d idziesz po to, co wiesz.
PopatrzyÅ‚em na Naska. StaÅ‚ sztywno i przygl¹daÅ‚ siê nam
uwa¿nie.
Nie przejmuj siê, ¿e coS wygadasz uspokoiÅ‚em Nicaba-
ra. Nie obstawili aptek na chybił trafił. SłyszałeS, co mówił.
Zbieraj¹ informacje o zaÅ‚odze.
Sporo ju¿ wiemy pochwaliÅ‚ siê Nask. Prêdzej czy póx-
niej dostaniemy was. Nad¹Å‚ siê. A wtedy po¿aÅ‚ujesz, ¿e nie
dogadaliSmy siê tu i teraz. Bardzo tego po¿aÅ‚ujesz.
Szczerze w¹tpiê. Mo¿e siê zaÅ‚o¿ymy? zaproponowaÅ‚em,
chocia¿ w dziewiêædziesiêciu procentach byÅ‚a to pewnoSæ siebie
na wyrost. CzuÅ‚em, ¿e przegraÅ‚bym zakÅ‚ad. Przynajmniej w daj¹-
cej siê przewidzieæ przyszÅ‚oSci. Mów, jak to byÅ‚o? zwróciÅ‚em
siê z powrotem do Nicabara. Po moim wyjSciu zadzwoniÅ‚a do
ciebie, ¿ebyS mnie SledziÅ‚?
UmówiliSmy siê wczeSniej, ¿e tak zrobiê odparÅ‚. ZnalazÅ‚
klucze i zacz¹Å‚ dopasowywaæ je do kajdanek. Kiedy Iykamowie
ciê porwali, przyszedÅ‚em za wami tutaj, a potem wezwaÅ‚em Ixila.
Przyniósł potrzebne chemikalia i przygotowałem Swiece dymne
z zapalnikiem czasowym. Wysłał fretki na zwiady, a po ich powro-
cie wÅ‚o¿yliSmy im uprz¹¿ do przyci¹gniêcia tu Swiec i broni.
Zdj¹Å‚ mi kajdanki. RozmasowaÅ‚em nadgarstki. Zatem fretka
w otworze wentylacyjnym przegryzaÅ‚a uprz¹¿, ¿eby uwolniæ siê
od baga¿u, zanim nast¹pi wybuch.
Jaki jest dalszy plan?
Nicabar wskazaÅ‚ gÅ‚ow¹ trzech Patthów.
Skujemy naszych przyjaciół i wyniesiemy siê st¹d.
Dobry pomysł pochwaliłem. Jest tylko jeden problem.
Ich statek Rozwa¿ny . Musi byæ spory, inaczej Nask nie pory-
waÅ‚by siê na Icarusa . Je¿eli siê uwolni¹, zanim opuScimy pla-
netê, mog¹ spróbowaæ nas przechwyciæ.
SÅ‚usznie przyznaÅ‚ Nicabar. A zatem& Zajmê siê nimi,
jeSli chcesz.
283
Lepiej uwa¿ajcie ostrzegÅ‚ Nask. Z jego gÅ‚osu caÅ‚kiem
zniknêÅ‚a przymilnoSæ. Teraz czaiÅ‚a siê w nim groxba. Za za-
mordowanie obywateli Patthaaunutthu zostaniecie ukarani z nie-
wyobra¿aln¹ surowoSci¹.
Nicabar spojrzaÅ‚ na niego drwi¹co.
A sk¹d wasi bêd¹ wiedzieli, kto to zrobiÅ‚?
S¹ sposoby zapewniÅ‚ go Nask tym samym tonem. Na
wszystko s¹ sposoby.
Niewa¿ne wtr¹ciÅ‚em siê, zanim Nicabar zd¹¿yÅ‚ odpowie-
dzieæ. Nie zastrzelimy z zimn¹ krwi¹ bezbronnych cywilów.
To co? zirytowaÅ‚ siê Nicabar. Zostawimy ich tutaj? Tak,
jak stoj¹?
Ixil wyst¹piÅ‚ krok naprzód i wrêczyÅ‚ mi swoj¹ broñ.
Zostawimy ich. Ale niezupeÅ‚nie tak, jak stoj¹. B¹dx tak
uprzejmy, Jordan, i przypilnuj ich. A ty, Revs, otwórz górny wlot
wentylacyjny, ¿eby wpuSciæ Pixa.
Co ty knujesz? zapytaÅ‚em, patrz¹c jednym okiem na Pat-
thów, drugim na Ixila. Wzi¹Å‚ pistolet elektryczny i zacz¹Å‚ maj-
strowaæ przy dwóch regulatorach.
Zrobimy eksperyment wyjaSniÅ‚. OdkryÅ‚em tê regula-
cjê w spluwach, które zdobyÅ‚eS na Xathru. WÅ‚aSciwie s¹ o wiele
za sÅ‚abe, ¿eby stanowiæ skuteczn¹ broñ.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]