[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ty powiedziałeś mi nie tak dawno, że powinnam wrócić do pracy, zanim publiczność o
mnie zapomni.
Rzeczywiście, tak jej powiedział. Ale związek przerwy w pracy i rozstania z Lio-
nelem Bondem był tak oczywisty, że wprost domagał się komentarza.
- Czy małżeństwo z Bondem spełniło twoje oczekiwania? - spytał.
- Najwyrazniej nie, skoro się rozstaliśmy - odpowiedziała sucho.
- Jednak trwałaś w nim przez siedem lat.
- Posłuchaj, cieszę się z wyjaśnienia tamtej sprawy, ale to cię nie upoważnia do
wypytywania o nasze małżeństwo. - Schyliła się po torebkę, którą wcześniej postawiła na
podłodze. - Lepiej już pójdę.
- Tamtego ranka kupiłem ci pierścionek zaręczynowy.
Zamarła.
To niemożliwe. On nie mógł tego powiedzieć.
- Mam go tutaj - kontynuował pospiesznie.
Wyciągnął z kieszeni kurtki małe pudełeczko.
- Na kwicie jest data. Możesz sprawdzić. - Podał jej porządnie złożoną karteczkę.
Patrzyła na niego kompletnie zaskoczona. Rafe kupił jej pierścionek zaręczynowy
osiem lat temu?
- Tamtego dnia... - Przymknął na chwilę oczy, ale zaraz otworzył je, popatrzył na
nią i mówił dalej. - Zamierzałam oświadczyć ci się po lunchu. Miałem ten pierścionek
przy sobie i dałbym ci go, gdybyś się zgodziła. Ale zanim zdążyłem to zrobić, oświad-
czyłaś, że ze mną zrywasz. - Potrząsnął głową. - Zbyt mocno mnie to zabolało, żeby py-
R
L
T
tać o powód. Zanim sobie uświadomiłem, że jednak chciałbym go poznać, ty już poka-
zywałaś się z Bondem. Kiedy ogłosiłaś wasze zaręczyny, pomyślałem, że już nie potrze-
buję wyjaśnień.
Wpatrywała się w niego nieporuszona, niemal nie oddychając.
- Nie martw się, nie nosiłem go ze sobą przez wszystkie te lata. Gdybyśmy wciąż
byli na wyspie, cisnąłbym go pewno do morza. Ale zatrzymałem go, żeby zawsze pa-
miętać, jak kapryśna potrafi być miłość.
Cairo przełknęła, czując krew dudniąca jej w skroniach.
- Miłość...? - spytała słabo.
Rysy mu złagodniały.
- Byłem w tobie bardzo zakochany. Chciałem spędzić z tobą resztę życia.
A ona zaledwie tydzień pózniej wyszła za kogoś innego.
Bo uwierzyła w kłamstwa Pameli Raines.
Bardzo młoda i niepewna siebie uwierzyła, że nie może się spodziewać poważnego
zainteresowania ze strony mężczyzny, takiego jak Rafe Montero.
Oblizała zaschnięte wargi.
- Nie mogę w to uwierzyć.
- To prawda. Jeśli mi, nie wierzysz, spójrz na pierścionek. - Wyciągnął pudełeczko
i otworzył przednią. Wewnątrz leżał duży szmaragd, otoczony przez sześć tylko nieco
mniejszych brylantów. - Wspomniałaś kiedyś, że najbardziej lubisz szmaragdy.
Rzeczywiście, ale nigdy by nie pomyślała, że Rafe był w niej wtedy zakochany. A
nawet chciał ją prosić o rękę!
- Piękny - szepnęła.
- Też tak myślę. - Zamknął pudełeczko i odłożył je na stolik. - Teraz może lepiej
zrozumiesz moje gorzkie komentarze na temat twojego nagłego małżeństwa z Bondem.
Rozumiała go aż za dobrze.
Tylko co powinna teraz zrobić?
Wyjaśnienia Rafe'a dotyczyły przeszłości, ale co czuje do niej dzisiaj?
- Jeśli chodzi o twoje wcześniejsze pytanie, to - nie, małżeństwo z Bondem nie
spełniło moich oczekiwań - powiedziała sztywno.
R
L
T
Obserwował ją uważnie, nie chcąc wyczytać z jej słów więcej, niż rzeczywiście
zawierały. Co gorsza, nie miał najbledszego pojęcia o jej zamiarach, ale był przekonany,
że zasługiwała, by poznać prawdę o wydarzeniach i jego uczuciach sprzed ośmiu lat.
Pokręciła głową.
- Jak to małżeństwo mogło być szczęśliwe, skoro wyszłam za niego, wciąż zako-
chana w kimś innym?
Serce zabiło mu mocno.
- Cairo...
- Pozwól mi skończyć - poprosiła. Trzy tygodnie temu uważałam, że nie mogę za-
wieść zaufania Lionela, ale po tym, co mi powiedziałeś, jestem ci winna pewne wyja-
śnienie. Wyszłam za Lionela, bo mnie o to poprosił, a ja byłam kompletnie zdruzgotana
twoją, jak sądziłam, zdradą. To nie było złe małżeństwo. Od początku dobrze się doga-
dywaliśmy, bo żadne nie zadawało pytań, na które druga strona nie mogłaby odpowie-
dzieć. - Wzruszyła ramionami. - Z pewnością wiele małżeństw ma znacznie słabsze pod-
stawy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]