[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nad słusznością różnych swoich wyborów Mali nie chciała się teraz zastanawiać. Z latami
wiele okoliczności, które popychały ją w tę a nie inną stronę, traciło na znaczeniu. Pozostawał
tylko egoizm, który złośliwie szczerzył do niej zęby. Egoizm i nienawiść. Pragnienie, by się
mścić i ranić. Tak to przynajmniej było w odniesieniu do Johana, pomyślała i skuliła się.
Chwilę po tym, jak Mali z Sivertem weszła do izby, pociągnęła za sobą Havarda do sieni.
Mąż objął ją i mocno przytulił.
- A więc on wrócił - szepnął z wargami przy jej włosach. - Tak się cieszę ze względu na
ciebie, Mali. Wiem, jaka trudna była dla ciebie ta sprawa z Sivertem. Teraz będzie ci dużo
łatwiej.
Mali kiwała głową, z policzkiem przytulonym do jego piersi. Z oczu znowu pociekły jej
łzy.
- Ale jest coś, o czym powinieneś wiedzieć - wyznała cicho. - On się ożenił z Tordhild, w
dodatku mają syna.
Poczuła, że Havard drgnął.
- Owszem, oboje wiedzą, że to wbrew prawu - mówiła dalej Mali pospiesznie. - Ale
przecież wiesz, w dokumentach nie ma nic na temat tego, że są bliskimi krewnymi. To wiedzą
tylko oni i my dwoje, ty i ja. On liczy, że my o tym nie powiemy... nikomu - dodała.
Havard nie od razu odpowiedział i Mali przestraszona wymknęła się z jego objęć.
- Przecież nie masz zamiaru mówić...
- Naturalnie, że nic nie powiem - zapewnił Havard cicho, opierając się ciężko o drzwi
izby. - Po prostu nie myślałem, że...
- On mówi, że dla niego nigdy żadna inna kobieta nie będzie miała znaczenia -
powiedziała Mali. - A z dzieckiem, które im się urodziło, wszystko jest w porządku. Sivert
twierdzi, że nic mu nie brakuje. A ja tak się tego właśnie bałam. Tylko że oni nie będą mieć
więcej dzieci, o tym też mnie poinformował.
- Dzieci nie zawsze przychodzą na zamówienie - przypomniał Havard.
- Sivert mówi, że załatwił tę sprawę w pewnym szpitalu za granicą - bąknęła Mali,
unikając wzroku męża. - Po prostu Sivert nie może już mieć więcej dzieci. Ale on sam tak
chciał - dodała pospiesznie. - Jest tylko jedna kobieta, z którą chciałby mieć dzieci, i to jest
właśnie Tordhild. Zdawali sobie jednak sprawę z ryzyka i właśnie dlatego...
Stali przez chwilę bez słowa. W końcu Havard objął żonę.
- Twój syn jest dorosłym mężczyzną - powiedział cicho. - A ja szanuję ludzi, którzy
potrafią podjąć decyzję, kiedy trzeba. Twój najstarszy syn zawsze to potrafił.
Pogłaskał ją pospiesznie po policzku.
- Dobrze wiesz, że ja nigdy pary z ust nie puszczę - powtórzył. - Mam nadzieję, że Sivert
odwiedzi nas kiedyś z całą rodziną.
- No, nie wiem - mruknęła Mali. - Kiedy go pytałam, to mi nie odpowiedział.
- No ale w każdym razie jesteś babcią - uśmiechnął się Havard. - Pomyśleć, że jestem
ożeniony z babcią!
Nagle Mali przypomniała sobie Dorbet. Powinna przecież porozmawiać z Havardem o
córce. Teraz jednak odsunęła od siebie tę sprawę. To może poczekać, w każdym razie tych
kilka dni, które Sivert miał spędzić w domu.
Kiedy Sivert wyznał przy stole, że on i Tordhild się pobrali, wszyscy przyjęli to z wielkim
zaskoczeniem, ale też życzyli mu szczęścia. Mali zauważyła, że Sivert spogląda niepewnie na
Havarda, kiedy jednak ojczym podszedł, uścisnął mu rękę i złożył najlepsze gratulacje, Sivert
się uspokoił. Jakby ciężar spadł mu z serca.
- Pobraliście się? - powiedziała Dorbet urażonym tonem. - Przecież to ja miałam być
waszą druhną. Tordhild mi to obiecała.
Dorbet okazywała wielkie zainteresowanie przyjazdem najstarszego brata. Zledziła
wzrokiem Siverta, gdziekolwiek się ruszył. Mali widziała podziw w jej oczach i ów podziw
odnosił się zapewne w równej mierze do jego powierzchowności jak i faktu, że siostra
widywała jego zdjęcia w gazetach, wiedziała, jaki jest sławny. Dla Dorbet bowiem sława
znaczyła wiele. Do gazet zaglądała wyłącznie po to, by oglądać nowe zdjęcia gwiazd
filmowych i modelek. Wciąż żyła w wierze, że światowa sława to szczyt szczęścia.
Zazdrościła ludziom znajdującym się w centrum zainteresowania.
Sivert roześmiał się i potargał jej bujne włosy.
- Tak, przypominam sobie - przyznał. - Ale w tamtych czasach ty byłaś jeszcze małą
dziewczynką. Teraz naprawdę wyrosłaś - dodał. - Gdybym nie wiedział, kim jesteś, na pewno
bym cię nie poznał.
Przyjaznie szturchnął ją w bok i mrugnął porozumiewawczo.
- Nie musisz być niczyją druhną - uśmiechnął się szeroko. - Nie minie wiele czasu, a sama
zostaniesz panną młodą. Jestem pewien, że kawalerowie wypatrują za tobą oczy.
Dorbet uśmiechnęła się zadowolona i odrzuciła w tył swoje rozpuszczone włosy. Spojrzała
ukradkiem na Knuta, który siedział spokojnie w kącie i nie uczestniczył w rozmowie.
- Mam dopiero piętnaście lat - oświadczyła Dorbet, posyłając Sivertowi urzekający
uśmiech. - Spytaj mamę, bo ona uważa, że będę mogła patrzeć na chłopców dopiero, kiedy
będę stara i siwa.
Sivert śmiał się głośno.
- Ja to rozumiem - powiedział. - Bo jak się zapatrzysz na jakiegoś biedaka...
- Ale ona naprawdę ma dopiero piętnaście lat - przerwała im Mali. - I myślę, że nie
powinieneś wbijać jej w dumę jeszcze bardziej - dodała, krojąc kolejną kromkę chleba. -
Dorbet nie trzeba poprawiać samopoczucia.
Sivert ściągnął brwi i popatrzył na matkę. Wydawało się, że zrozumiał, iż temat jest bardzo
niebezpieczny.
- A gdzie Oja, gdzie on się podziewa? - spytał. - No i Ruth? Muszę się z nimi zobaczyć,
zanim wyjadę.
- Oja powinien niedługo wrócić - odparła Mali krótko, wciąż z tą surową miną. - On jest w
Gjelstad.
- W Gjelstad? Co on ma tam do roboty? - spytał Sivert i zaczął jeść kolejną kanapkę.
- On się zaleca do Liny - odparła Dorbet, zanim Mali zdążyła otworzyć usta. - A Lina
wcale nie ma więcej niż piętnaście lat - dodała, wydymając wargi. - I nikt nie protestuje,
kiedy Oja lata do Gjelstad, wystrojony, uczesany na mokro. Tutaj we dworze ludzi traktuje się
różnie, widzisz. Oja może robić, co chce, ale ja...
- Głupstwa - przerwała jej Mali ostro. - Oja wcale tak często w Gjelstad nie bywa. I jest
różnica między tobą a Ruth Liną z Gjelstad - dodała. - Ona i Oja są dobrymi przyjaciółmi i
lubią ze sobą przebywać.
- Dobrymi przyjaciółmi - przedrzezniała ją Dorbet. - Ty, mamo, widzisz tylko to, co
chcesz widzieć. Bo Oja wcale nie o przyjazni tak rozmyśla.
Umilkła, bo matka posłała jej surowe spojrzenie. Ale Dorbet mówi chyba prawdę,
pomyślała Mali. Ona też nie lubiła tych ciągłych wypraw Oi do Gjelstad, ale niewiele mogła
zrobić. Chłopak jest dorosły. Gdyby ktoś mógł powstrzymać rodzącą się więz między nim a
Liną, mogłaby to zrobić tylko Helga. Ona jednak najwyrazniej przyjmowała Oję z radością,
tak przynajmniej wynikało z tego, co dotarło do Mali. Helga zaczęła się domyślać, że lepszej
partii córka nie znajdzie, chociaż gdyby wyszła za Oję, byłaby młodą gospodynią u Mali. No
ale Helga wiedziała przecież, że Mali wiecznie żyć nie będzie. I że nie minie zbyt wiele lat, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •