[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kaszkę na drugie śniadanie. - Muszę się już wprawiać - rzekła z szelmowskim uśmiechem.
Mali jednak wydała polecenia obu służącym, żeby zarówno Ane, jak i Ingeborg pomagały
opiekować się Marileną. Herborg miała ręce pełne roboty przy Małej Mali, a Dorbet często
zle się czuła i musiała leżeć.
Oczywiście Mali również zajmowała się małą, gdy tylko mogła. Jednak większość czasu
spędzała na tkaniu. Ostatnio tyle się wydarzyło, że musiała odłożyć na bok zlecenie z
Ameryki. Przez jakiś czas myślała nawet, że nie będzie mogła pojechać. Nie teraz, kiedy Ruth
odeszła. I dopóki Havard nie wróci do zdrowia. Chciała porozmawiać z mężem, ale bała się,
że jeśli usłyszy, jak bardzo jest mu potrzebna tu w domu, to sama zrezygnuje z wyjazdu. A
przecież tak bardzo chciała jechać. Czuła, że tego potrzebuje. Choć musiała przyznać, że to
długa i męcząca podróż, to jednak chciała choć na chwilę wyrwać się ze wsi. Poczuć wiatr w
skrzydłach i przekonać się, że jeszcze potrafią ją unieść. A raczej to, co z nich pozostało,
pomyślała.
W pierwszym okresie po pogrzebie Ruth nie potrafiła myśleć ani o tkaniu, ani o podróży
do Ameryki. Czuła się jakby obezwładniona smutkiem i całkiem pochłonięta sprawami
związanymi z pochówkiem. Ale kiedy Sivert i Tordhild wrócili do Oslo, znowu zaczęła tkać.
Na początku chodziła do tkalni, żeby po prostu pobyć przez chwilę sama. Bardzo
potrzebowała owej samotności. Najpierw przechadzała się tylko po pokoju i oglądała prace,
które leżały gotowe, wciągała specyficzny zapach włóczki i czuła, że to daje jej ukojenie.
Pewnego dnia usiadła do rozpoczętej pracy. Po jakimś czasie tkanie ją pochłonęło bez reszty,
a kiedy wreszcie rozprostowała plecy i wstała, poczuła, że to jej dobrze zrobiło. Przez wiele
godzin nawet nie pomyślała o Ruth. Nie pragnęła wcale zapomnieć o śmierci córki, ale
potrzebowała chwili oddechu. Azylu. %7łycie musi płynąć dalej, na nic się nie zda rezygnacja i
poddanie smutkowi. Obawiała się, że to właśnie dotknęło Havarda. Znowu pomyślała, że
musi z nim porozmawiać. Nie wolno jej dłużej zwlekać.
Skończyła gobelin, który czekał do tej pory w krosnach, i zaczęła nowy obraz. Po prostu
nagle poczuła taką potrzebę. Właściwie nie planowała robić więcej prac przed wyjazdem do
Ameryki, ale po śmierci Ruth ciągle w jej głowie pojawiały się kolory i obrazy, zarówno w
czasie dnia, jak i podczas snu. W końcu się poddała. Wiedziała, że nie zazna spokoju, dopóki
nie wykona na krosnach tego obrazu, który ciągle do niej powracał z nową siłą.
Właśnie nad nim pracowała. Bywało, że płakała przy tkaniu. Mimo to czuła, że praca
przynosi jej ulgę. Jak gdyby wplatała w obraz własny smutek. Nie wiedziała, czy zabierze ów
gobelin do Ameryki. Zastanowi się, gdy przyjdzie na to czas. Jeżeli w ogóle będzie mogła
wyjechać, pomyślała znowu.
- Rozmawiałam z Herborg i Oją - rzekła Mali któregoś wieczoru, kiedy szykowała się do
snu.
Havard leżał już w łóżku. Podłożył rękę pod głowę i przyglądał się żonie, jak rozczesuje
długie, gęste włosy. - Chrzest odbędzie się dziewiątego maja. Herborg czuje się już dość
silna, a i dziecko jest już wystarczająco duże. Jest zdrowe i pogodne, więc powinno niezle
znieść wyprawę do kościoła. Wiesz, dobrze by było, żeby chrzest odbył się jeszcze przed
ślubem Dorbet.
Havard nie odpowiedział. Mali odłożyła grzebień i wśliznęła się do łóżka obok męża.
- Słyszałeś, co mówiłam, Havardzie?
Dotknął dłonią jej włosów i patrzył, jak prześlizgują się między jego palcami.
- Jesteś taka piękna, jak byłaś jako młoda dziewczyna - rzekł cicho, nie odpowiadając na
jej pytanie.
Mali spojrzała na niego zaskoczona. Miał smutną twarz i błyszczący wzrok. Mali ścisnęło
się serce. Taki wstęp nie wróżył nic dobrego. Zwykle oznaczało to, że Havarda coś gnębi.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała i pogładziła męża po policzku. - Jestem już
starą babcią.
- Nie, nigdy naprawdę się nie zestarzejesz - zaprzeczył. - Na to jest w tobie zbyt wiele
życiowej odwagi.
- %7łyciowej odwagi...
- Tak, ty nigdy się nie poddajesz. Nie chodzi mi o to, że różne bolesne zdarzenia nie mają
na ciebie wpływu. Nie, nie jesteś zimna i nieczuła. Wręcz przeciwnie. - Ujął w dłoń pasmo
włosów i odgarnął z jej twarzy. - Ale jesteś najsilniejszą kobietą, jaką znam - rzekł cicho. -
Jesteś nieugięta. Udowadniasz to przez całe życie.
Mali wygodnie ułożyła się na ramieniu męża i pieszczotliwie przeczesała palcami jego
włosy.
- Tak, chyba zawsze byłam silna - przyznała. - Po prostu musiałam, inaczej bym zginęła.
Nie tylko ja - dodała z namysłem. - Pociągnęłabym za sobą wielu innych. Jednak nie posia-
dam nadludzkiej mocy, Havardzie. Wiesz o tym przecież lepiej niż inni. Gdybyś ty nie okazał
się silny wtedy, kiedy Ruth... Szybko otarła twarz i odchrząknęła.
- To dzięki twojej sile udało mi się przez to przejść, Havardzie. Zdajesz sobie chyba z tego
sprawę.
Nie odpowiedział. Leżał w milczeniu, bawiąc się jej włosami.
- Co ci jest, Havardzie?
- Ruth nie żyje - rzekł ochryple.
Mali odwróciła się na bok i przytuliła do męża. Objęła g mocno ramionami i przygarnęła
ku sobie.
- Nie mogę się od tego uwolnić - mówił dalej, ledwie słyszalnie. - Nie mogę spać po
nocach i rozmyślam, co powinienem był zrobić...
- Nie mogłeś uczynić nic więcej, Havardzie.
- Powinienem był już dawno temu przegnać Samuela.
- Nie miałeś do tego prawa - przekonywała Mali, odgarniając mu grzywkę z czoła. -
Wybór należał do Ruth. Sama zdecydowała się wyjść za niego za mąż.
- Ale nie mogła wiedzieć, że taki z niego diabeł - płakał Havard. - Powinienem był...
Mali gładziła go po plecach. Czuła, jak jego ciałem wstrząsa szloch.
- Prześladowały mnie takie same myśli, Havardzie - szepnęła. - Zwierzyłam się z nich
Sivertowi i to on uświadomił mi, że Ruth była dorosła. %7łe miała prawo dokonywać własnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •