[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Termin? - powtórzyła nie zrozumiawszy.
- Podwójnego ślubu.
Vanessa przez chwilę poczuła delikatne ukłucie w sercu. Czyżby to był zawód? A czego się
spodziewała, że chodziło mu o termin ich kolejnego spotkania?
Brock zauważył kalendarz na biurku i palcem wskazał na datę.
- Myślę, że ten dzień będzie idealny dla wszystkich.
- Ale na przygotowania zostanie mniej niż trzy tygodnie! - zaoponowała.
- Chcesz powiedzieć, że sobie nie poradzisz? - spytał, przyglądając jej się z zaciekawieniem.
- No, dobrze - zgodziła się niechętnie. Miała szczerą nadzieję, że zanim odbędzie się ślub, ona nie
będzie już pracowała w hotelu Tempest Maui. - Będę się musiała sprężyć, aby wszystko wypadło
doskonale.
- Wierzę w ciebie, Vanesso - odparł czule. - Jestem pewien, że mnie nie zawiedziesz.
Wzruszenie ścisnęło ją za gardło. On jej ufał pomimo
110
Charlene Sands
tych wszystkich wpadek, nie wahał się zaryzykować i powierzyć jej przygotowanie tak ważnej
uroczystości, jaką jest ślub matki i brata.
- A może twoi bliscy potrzebują więcej czasu? - spytała nieśmiało.
- Mama była samotna przez większość swojego życia. Ani ona, ani jej narzeczony nie chcą dłużej
czekać. Trent także okazuje już zniecierpliwienie.
- No dobrze, postaram się wszystko przygotować.
- Wyświadczysz mi ogromną przysługę. - Vanessa zadrżała. Nie chciała, by Brock cokolwiek jej
zawdzięczał. - Lucy pomoże ci we wszystkim.
Zwietnie! Teraz jeszcze Lucy jest w to zamieszana.
- Wspaniale - rzuciła ze sztucznym uśmiechem.
- Dziękuję ci bardzo. - Oparł dłonie na biurku i patrzył na nią bez słowa. Po chwili wyciągnął rękę,
dotknął jej policzka i obrysował kontur warg. Vanessa poczuła wibracje w całym ciele, rozkoszne i
niepokojące zarazem.
- Udanego obiadu.
Nim zdążyła odpowiedzieć, Brock już wyszedł z pokoju. Vanessa przyłożyła dłonie do rozpalonych
policzków, walcząc z odpowiedzią na pytanie, które męczyło ją od dłuższego czasu. Czy możliwe jest,
aby jednocześnie kogoś nienawidzić i kochać? Nie mogła się dłużej oszukiwać. Doskonale znała
odpowiedz, ponieważ jej serce nie potrafiło kłamać.
Zakochana oszustka
111
W poniedziałkowy poranek Akamu doszedł do wniosku, że warto było przeprowadzić cały
ukartowany wcześniej z Brockiem plan, choćby tylko po to, by zobaczyć zdumioną minę Vanessy.
Kiedy weszła do Sali Słonecznej, przygotowanej do otwarcia wystawy, zauważyła, że po drugiej
stronie, w Sali Błękitnej, nikogo nie ma.
- Co się stało z ludzmi z Ochrony Praw Zwierząt?
- Są w innej sali - odpowiedział Brock, wychylając się zza pleców Akamu. - W nocy pękła rura w Sali
Błękitnej i zalało cały pokój. Trzeba było wynieść stoły, krzesła, dywany. Sama rozumiesz, ile to
zamieszania. Na szczęście już opanowaliśmy sytuację. Trzeba tylko poczekać, aż wszystko wyschnie
i zostanie posprzątane.
- Dlaczego nikt mnie nie zawiadomił? - spytała gniewnie.
Brock uśmiechnął się, słysząc jej lodowaty głos. Nie spodziewała się, że ktoś pokrzyżuje jej szyki.
- Och, nie było takiej potrzeby. To się stało bardzo pózno w nocy. Wezwaliśmy ekipę. Ty i tak byś nic
na to nie poradziła.
Vanessa z kwaśną miną obserwowała, jak jej pracownicy wnoszą do sali rękodzieła Lily i ustawiają je
na wcześniej przygotowanych stelażach. Tyle wysiłku, planowania i wszystko na nic.
- No dobrze, a gdzie umieściliście miłośników zwierząt?
- W salonie na pierwszym piętrze - wyjaśnił Akamu.
112
Charlene Sands
- Jestem pewny, że przewodniczący organizacji będzie zachwycony widokiem na ocean, jaki się
stamtąd rozciąga. Muszę już iść - dodał, spoglądając na zegarek.
Vanessa zirytowana całą tą nieprzewidzianą sytuacją ruszyła również, gotowa wrócić do swoich
obowiązków, a przede wszystkim do obmyślania kolejnej intrygi.
- Chwileczkę - zawołał Brock, doganiając ją przy schodach. Zdecydowanie złapał ją za rękę, oplatając
dłonią jej nadgarstek. - Chcę z tobą porozmawiać.
- O czym? - spytała obojętnie, choć jego dotyk palił jej skórę.
- G tym - mruknął i przyciągnął ją do sobie, wpijając się w jej wargi. Wciąż jej pragnął, pomimo tego,
co mu zrobiła, co planowała zrobić. Nie potrafił jej wybaczyć, ale nie potrafił też być nieczuły na jej
wdzięki. Była dla niego jak narkotyk. Czuł się od niej uzależniony i potrzebował jej wciąż więcej i
więcej.
Nie zamierzał jej jednak pozwolić na zrujnowanie ślubu swojej matki i brata. Niech myśli, że jej ufa,
niech się cieszy. To tylko spotęguje jej rozczarowanie.
- Brock - szepnęła Vanessa, oddychając z trudem.
- Co takiego? - odparł, przesuwając wargami po jej szyi. Jeszcze nigdy nie musiał tak walczyć ze
zwierzęcym instynktem. Jeszcze chwila i wezmie ją tu, na korytarzu.
Cofnął się, spoglądając na nią z takim samym nienasyceniem, z jakim ona patrzyła na niego.
- Brock - powtórzyła raz jeszcze, jakby jego imię by-
Zakochana oszustka
113
ło najpiękniejszym słowem na świecie, a jednak jej oczy wypełniły się łzami. Po chwili wyminęła go i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]