[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie wdawaj się z nimi w rozmowę, kochanie. Wystarczy, że
będziesz stała i uśmiechała się słodko. Kamera polubi twoją twarz.
- Najtrudniej mi przyjdą te słodkie uśmiechy - rzuciła zgryźliwie.
Jednak zaraz wyprostowała się, poprawiła włosy i makijaż... i
przemieniła się w beztroską, zadowoloną z życia dziewczynę.
Piękną dziewczynę, dodał w duchu Marc.
Jak się okazało, na dole czekało nie dwóch, ale kilkunastu reporterów,
do tego całkiem spory tłumek zaintrygowanych gapiów.
- Kiedy zamierzacie się pobrać? - wykrzyknął jeden z dziennikarzy.
- W miarę możliwości jak najszybciej - odparł Marc
niezobowiązująco.
- Nie obawiacie się, że kryminał może pokrzyżować wam plany?
Zanim Marc zdążył otworzyć usta, Dana oznajmiła z uśmiechem:
- Skądże! W naszym kraju nie zamyka się ludzi za przestępstwa,
których nie dokonali.
Ktoś w tłumie roześmiał się głośno, poszły w ruch kamery, rozbłysły
flesze.
Marc pochylił się i szepnął Danie na ucho:
- Piękny ruch, skarbie. Dzięki.
Po dwudziestu minutach ciągłego uśmiechania się Marc skinął
anula & polgara
wszystkim głową, po czym pomógł Danie wsiąść do auta. Jechał powoli,
patrząc w lusterku na rozchodzących się dziennikarzy.
- Chyba mają, co chcieli - powiedział.
- Też tak sądzę. A ta durna mina przykleiła mi się chyba do twarzy. -
Potarła dłonią policzki.
- Co powiesz na to, żebyśmy pojechali do domu i zrobili sobie coś
smacznego do jedzenia? Po kolacji zrobię ci masaż w nagrodę za
zwycięską potyczkę z prasą.
Zmierzyła go krótkim spojrzeniem, potem z wielką ulgą zdjęła buty.
- Masaż najbardziej przydałby się moim stopom. Trzeba zawieźć
materiały od Jasmine do FBI, więc musimy sprawdzić, czy nikt nas nie
śledzi.
Droga do domu zajmowała mu zazwyczaj dwadzieścia minut, a teraz
jechali przeszło godzinę. Marc cały czas zastanawiał się, w jaki sposób
udowodnić powiązania Davida Chastaina z kartelem narkotykowym i
tym samym pozbyć się zarzutów.
W końcu postanowił, że włamie się do biura Chastaina i pobuszuje w
jego teczkach. Może szczęście mu dopisze i natknie się na dowody
obciążające skorumpowanego prokuratora. Wiedział jednak, że Dana,
jako przedstawicielka prawa, nigdy się nie zgodzi na taką akcję.
Trzeba wymyślić coś innego, postanowił w duchu.
Potraktował ją jak królową. Kolacja, najlepszy merlot, jaki miał w
piwnicy, a przedtem długa kąpiel. Sprawiło to większą przyjemność
jemu samemu niż tej niby-królowej. Około północy zasiedli przy
kominku. Dana była urocza, pełna kobiecego czaru i zdawać by się
mogło - potulna, uległa.
Taka, jaką chciał ją widzieć.
Przysłonił dłonią usta, udając, że ziewa.
- Najwyższa pora na łóżko, nie sądzisz?
- Owszem... Dziękuję za miły wieczór, Marc. Chwycił ją wpół i
postawił na nogi, ale ona, niczym wańka-wstańka, wróciła do
poprzedniej pozycji. Efekt był taki, że Marc wykonał kolejny ruch,
przytulając ją do siebie. Tak było znacznie lepiej, wygodniej,
przyjemniej. Zastanawiał się, czy zanieść ją do jej, czy do jego łóżka.
Jednak Dana była tak senna, że ledwie trzymała się na nogach. Marc
anula & polgara
pokiwał smętnie głową. Dlaczego znów zachowuje się jak idiota?
Przecież dała mu wyraźnie do zrozumienia, że dla niej liczy się tylko
FBI. Nie zamierzał wykorzystywać chwili jej słabości.
- Masz rację, pora spać - mruknął. Odpędziwszy niestosowne
pragnienia, wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka w pokoju gościnnym.
- Dobranoc, Dano. Śpij dobrze.
Otulił ją troskliwie kocem i odgarnął pasmo włosów z jej policzka.
Idąc do swojej sypialni, myślał, że za chwilę Dana zaśnie twardym
snem, on zaś miał plan, który zamierzał zrealizować. Przekonał się już
wprawdzie, że sypiała czujnie, lecz mimo to miał nadzieję, że uda mu się
wymknąć.
Włączył telewizor w swojej sypialni. Głos z ekranu to dobre alibi. Po
chwili zgasił wszystkie światła i czekał.
Gdy był już tak śpiący, że chętnie zrezygnowałby ze swoich
zamierzeń, uznał twardo: teraz albo nigdy. Przemknął przez hol obok
drzwi do pokoju gościnnego i prześliznął się do pogrążonej w mroku
kuchni. Chciał wyjść tylnymi drzwiami i wypchnąć z posesji auto.
Z butami w ręku podszedł do drzwi. Zanim nacisnął wyłączający
alarm guzik, przypomniał sobie swoje szczenięce lata, kiedy nierzadko
robił właśnie to co teraz. Co się z nim dzieje, do licha? Dorosły
mężczyzna wykrada się chyłkiem z własnego domu!
Dana będzie wściekła, gdy stwierdzi, że wyszedł z domu sam, bez
niej.
I nagle zmienił zdanie. Jak może tak postępować! Spiskować
przeciwko niej jak smarkacz. Ona nie zasługuje na takie traktowanie!
Postawił buty na podłodze i zapalił górne światło. Idąc korytarzem,
włączał boczne oświetlenie.
Otworzył drzwi do jej sypialni i ku jego zdumieniu zobaczył
kompletnie ubraną, gotową do akcji Danę.
- Zrezygnowałeś? - zapytała.
Nie patrząc na niego, sprawdzała broń.
- Wiedziałaś? Zachichotała.
- Na twoim miejscu też bym zrezygnowała. - Wsunęła broń do
kabury i narzuciła żakiet na ramiona. - Raz na zawsze wbij sobie do
głowy, że dopóki trwa akcja, nigdy nie wyjdziesz z domu beze mnie...
anula & polgara
Ale cieszę się, że sam zrezygnowałeś z tego pomysłu.
- To co... razem zrobimy najazd na biuro Chastaina?
- Nie, bo jest to sprzeczne z prawem... i prawdopodobnie na nic by
[ Pobierz całość w formacie PDF ]