[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziedzicem Duninem.  No, wyobraz sobie, że jesteś dziedzicem, bardzo majętnym
człowiekiem, posiadasz wielki pałac, a w pałacu ogromny i bogaty zbiór obrazów i starej
broni. Masz jednak na swym sumieniu zdradę narodu i boisz słę nadejścia Armii Czerwonej.
Gdzie ukryłbyś swe zbiory, gdyby pozostawiono ci na to niewiele czasu i gdybyś lękał się, że
nie zdążysz uciec przed wkraczającą armią?"
Jakoś nie potrafiłem wyobrazie sobie siebie w roli bogatego dziedzica, posiadacza
majątku ziemskiego i pałacu.
 No, gdzie ukryłbyś swoje zbiory?  uparcie zapytywałem sam siebie.
 Zakopałbym je do ziemi - odpowiedziałem.
 Bzdural Nie zakopałbyś ich do ziemi, ponieważ nie wiedziałbyś, jak wiele czasu
upłynie, zanim będziesz mógł je wyjąć ze schowka. Zbiory ukryte w ziemi mogłyby ulec
zniszczeniu .
 No, tak, toteż dziedzic Dunin obrazy schował w suchych podziemiach kościoła .
,,A resztę? Gdzie ukryłbyś resztę swych zbiorów?" - nie ustępowałem.
 W podziemiach pałacu albo w jakiejś pałacowej skrytce .
 Bzdura. Nie zrobiłbyś tego, ponieważ słusznie przewidywałbyś, że zwycięska armia
po wkroczeniu do miasteczka przede wszystkim zajmie pałac na kwatery. %7łołnierze,
usłyszawszy o ukrytych zbiorach, natychmiast rozpoczną poszukiwanie schowka w pałacu. Na
kryjówkę wybrałbyś raczej miejsce, w którym nikt nie ośmieliłby się szukać. Na przykład
kościół. Tam też ukryłeś część swych zbiorów, obrazyr bo one najłatwiej ulegają zniszczeniu.
A resztę zbiorów schowałbyś w miejscu może nieodpowiednim do przecho wywania
obrazów, w którym jednak inne przedmioty, na przykład stara broń, mogłyby spokojnie
spoczywać przez lata .
Rozważałem dalej:
 Przede wszystkim oczywiste jest, że dziedzic Dunin nie był w stanie sam ukryć
zbiorów, lecz musiał do tego celu posłużyć się zaufanym człowiekiem. Zbiory były pokazne, a
poza tym należało ukryć je potajemnie, aby się to nie rzucało w oczy mieszkańcom
miasteczka i służbie pałacowej. Z tego względu dziedzic nie brał chyba osobiście udziału w
przewiezieniu zbiorów z pałacu do schowka .
 Czy dziedzic miał zaufanego człowieka, któremu mógłby powierzyć ukrycie swych
zbiorów?
 Tak. Był nim chyba gajowy Gabryszczak .
 Dlaczego właśnie Gabryszczak?
 Odpowiedzi mogą być dwie. Dunin posłużył się Gabryszczakiem, ponieważ miał do
niego zaufanie. I druga odpowiedz: dziedzic posłużył się Gabryszczakiem, ponieważ nie tylko
miał do niego zaufanie, ale postanowił ukryć swoje zbiory w lesie, w kryjówkach leśnych
znanych tylko gajowemu.
A stąd wniosek: zbiory zostały schowane w jakiejś kryjówce w lasach nad Wisłą...
Tak rozmyślałem wygrzewając się na słoneczku w ciepłe lipcowe popołudnie.
Rozmyślania te nie były zbyt męczące. Cicho i jednostajnie szumiał las, ciepło mi było i
przytulnie w zacisznym obozowisku na skraju wÄ…wozu.
ZasnÄ…Å‚em.
ROZDZIAA SZÓSTY
ZOSTAJ ROMANTYKIEM  ZALICZKA NA DZIEWCZYN 
PRZERA%7Å‚AJCO CHUDA CZY PO PROSTU SZCZUPAA  NOCNE STRACHY 
NAPAD PSÓW  CZARNA LIMUZYNA  CZY ON PRZYJEDZIE  DZIWNE
ZACHOWANIE PANI PILARCZYKOWEJ  WYPRAWA NA WYSPE ZAOCZYNCÓW 
OPIS WYSPY  DZIWACZNA WIZYTA  GROyBY
Obudziły mnie ludzkie głosy rozbrzmiewające jakby tuż nad moim uchem. Zerwałem
się na równe nogi, ale okazało się, że to tylko kobiety, zbierające w lesie jagody. To ich głosy,
potęgowane przez echo leśne, dobiegały do mnie tak donośnie.
Nie zamierzałem ukrywać ani swego obozu, ani swojej osoby. Kobieciny wyszły na
dno wąwozu, zauważyły namiot, zerknąły ku mnie ciekawie. Coś tam poszeptały i znowu
zagłębiły się w las. Pózniej drogą w wąwozie przejechała furka pełna drzewa. Woznica
zobaczył mnie wypoczywającego na materacu i zajadającego pajdę chleba.
Wkrótce znowu usłyszałem w lesie czyjeś głosy. W wąwozie pojawiła się szczupła
dziewczyna ze śmiesznymi warkoczykami. Miała pewnie ze dwadzieścia cztery lata,
warkoczyki sprawiały więc wrażenie dość dziwaczne. Dziewczyna szła zamyślona, niekiedy
zrywała drobne, niebieskie kwiatki i robiła z nich bukiecik, Tych kwiatków najwięcej rosło na
stromym brzegu wąwozu, wiąc dziewczyna z warkoczykami począła się wspinać w moją
stronę. Ale ponieważ szukając kwiatków ciągle miała głową pochyloną ku ziemi, ujrzała mnie
i mój obóz dopiero wówczas, gdy o mało nie nastąpiła nogą na materac.
- Dzień dobry - powitała mnie, jakby trochę przestraszona.
- Dzień dobry pani - odpowiedziałem uprzejmie, - Jakie ładne niebieskie kwiatki! -
dodałem, pragnąc, aby opanowała swój przestrach.
Rozejrzała się po moim obozie. Popatrzyła na żółty namiot, podobny do chatki,
uśmiechnęła się na widok  sama , który wychylał swój larwowaty łeb z namiotowego garażu.
Reflektory  sama przypommały wybałuszone ciekawie gały dziwacznego stworu.
- Poznaję pana - rzekła dziewczyna. - Pan mieszkał koło naszego obozu
antropologicznego.  Aha, to zapewne studentka  wywnioskowałem. Zapytała:
- Czemu się pan przeniósł aż tutaj?
- Lubię samotność. Unikam ludzi, wolę samotnie rozmawiać z naturą.
Powiedziałem byle co, a raczej to, co - jak to się mówi - ślina przyniosła mi na język.
Dziewczyna jednak z wielką powagą potraktowała moje słowa.
- Jest pan pewnie romantykiem - zauważyła.
- Owszem, proszę pani, Westchnęła: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl
  •