[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Sama się zastanów, czego chcesz. Czy musisz sprawdzić już, teraz, jak to jest
i to dlatego, że on tego chce, czy powinnaś poczekać, aż będziesz wiedziała, że
naprawdę jesteś zakochana, pragniesz tego i sama wybierasz właściwy moment. Mnie
się to wydaje nieuczciwe, że on cię zmusza, ale nie wiem, co ci doradzić.
Widziałam jej niezadowoloną minę. Trułam jak stara, więc żeby ją udobruchać,
zaczęłam opowiadać o Rojskim. Tak, to jej zaimponowało - aktor, starszy, znany,
no i koniak, muzyka. Oczy jej błyszczały.
- I co, i co? - wypytywała. - Ty to masz szczęście! - westchnęła. - Przynajmniej
masz co wspominać nawet jeśli się nie zdecydowałaś. Ale co ja mam zrobić z tym
Darkiem?
- Poczekaj, nie spiesz się. Jesteś taka kochliwa, że kto wie, jak długo jeszcze
będziesz z nim chodzić.
77
- Ja, kochliwa? - obruszyła się. - Kto tak mówi? Po prostu mam powodzenie, lubię
chodzić na randki, ale to nie znaczy, że... - zamilkła i naburmuszyła się.
- Wiesz co, wracajmy do domu - zaproponowałam. - Ja jestem za zakochaniem się. A
ten cały Darek niech się odczepi. Powiedz mu, że nie lubisz szantażystów. Hej,
jedzmy!
Spędzałyśmy teraz dużo czasu razem, nie lubiłam wychodzić sama do miasta, bo
znajome dziewczyny zaczepiały mnie i pytały, ile kosztuje taka operacja i czy
nie boli mnie teraz nos? Rozeszła się plotka, że zoperowałam go, żeby dostać się
do PWST. Nikt nie wierzył, że najpierw były egzaminy, a potem zabieg. Czasem
mnie to denerwowało, czasem śmieszyło, ale z radością myślałam o wyjezdzie na
wieś do babci Juli. Jeszcze tylko oddam klucze pani Adzie, podziękuję jej za
wszystko i schowam się przed wścibstwem Wyszkowa w domu pod lipami. A potem
wyjadę do Warszawy i wszyscy o mnie zapomną...
Kilka dni pózniej dzwoniłam do drzwi pani Ady, z bukietem róż i ciastkami z
Horteksu". Dostałam telegram, że wrócili z leśniczówki. Mój Boże! Cały wiek
minął od czasu, kiedy wyszłyśmy stąd z mamą.
Nacisnęłam znów brzęczyk u drzwi pani Ady. Otworzył jej mąż.
- Proszę, proszę. Ada czeka. - Machnął ręką w stronę pokoju.
W pomarańczowych letnich spodniach i białej bluzce wyglądała jak nastolatka - z
daleka, bo z bliska dostrzegłam bladość cery i podkrążone oczy. Ucieszyła się na
mój widok:
- Karolina! Wyglądasz fantastycznie! No, naprawdę fantastycznie. Cyprek, prawda?
- Prawda, ale dlaczego tak cię to dziwi?
- Jak to, nie pamiętasz, to jest Karolina ze szpitala. No ta, co ją pilotowałeś
na egzaminie.
- Co? - zdziwiłam się. - Co to znaczy pilotować"?
- Nie było żadnego pilotowania - uspokajał mnie. - Zdała
78
pani świetnie. Gratuluję. Aleja nic nie rozumiem. Koledzy mówili, że znakomita z
pani charakterystyczna, a tu widzę urodziwą amantkę.
- E, bo ty nic nie pamiętasz. Ona miała inny nos - przypomniała pani Ada, a ja
spiekłam raka. I żeby to zatuszować, podałam jej kwiaty.
- Bardzo, bardzo dziękuję za wszystko.
- Cyprek, wez ciastka i zrób nam kawę, kochany, a my tymczasem opowiemy sobie
to i owo.
Na dywanie wokół leżało pełno kolorowych folderów.
- Nie patrz na ten bałagan. Oglądamy naszą Istrię. Ruszamy za tydzień.
- Więc jednak zdecydowali się państwo?
- Tak, Cyprek wie, jakie to dla mnie ważne... Musimy jechać! Zresztą, tam, na
Istrii, jest normalny sezon wakacyjny. To może się wydawać straszne, ale tak
właśnie jest na tym zwariowanym świecie. Jedni giną od kul snajpera, a inni
bawią się, tańczą, jeżdżą na wakacje... Pamiętam, jak dziwiłam się kiedyś,
czytając pamiętniki Gombrowicza: w Argentynie życie toczyło się normalnie, a u
nas szalała druga wojna światowa, ginęli ludzie... Trudno to zrozumieć, prawda?
Ale tak to jest. Mam świetne wiadomości od naszego znajomego z Istrii. Mówił, że
sezon u nich w pełni, dużo Niemców, Austriaków, Włochów. Obniżyli ceny w
hotelach i pensjonatach i jest tłum jak zawsze... Karolino, czuję się
rozgrzeszona, boja naprawdę muszę tam jechać! Nie ma co gadać, decyzja podjęta,
ruszamy za tydzień. No i oczywiście, mamy kłopoty, bo to nasza specjalność.
- A co się stało? Gdzie Patryk?
- Zpi. Czasem, w upały, nachodzi go chęć drzemki poobiedniej. Nauczył się tego
w leśniczówce. Właśnie z nim mamy kłopot.
- O Boże! A co się stało?
- Właściwie to nie z nim, a z panią Różą. Wyobraz sobie, złamała nogę dwa dni
temu! Jak nie znajdę kogoś do Patryka, to nici z naszej wyprawy. Mówię ci,
prawdziwy koszmar. Boże! Jak mnie męczą te upały! - jęknęła.
- To jak wytrzymasz na Istrii, kochanie? - Pan Cyprek wszedł z tacą do pokoju.
Zapachniało kawą.
79
W trakcie pogawędki przy ciastkach wszedł zaspany, zupełnie goły Patryk.
- Dlaczego nie założyłaś mu majtek? - zdziwił się pan Cyprek.
- Tak gorąco, po co? - Wzruszyła ramionami.
- Ale teraz mu zimno. Ubierz go!
- Sam to zrób, kochanie.
Nic nie powiedział, wziął malca na ręce i wyniósł z pokoju. Pani Ada piła
spokojnie kawę. Wreszcie przyjrzała się uważnie mojej twarzy.
- Trzeba przyznać, że mamy świetnych chirurgów, co? Zrobili kawał dobrej roboty.
- Pani Ado, chciałam podziękować, bo gdyby nie pani...
- Nie dziękuj, nie dziękuj, ale się odwdzięczaj.
- O Boże! Jak? Natychmiast! Czy mogłabym coś zrobić?
- Mogłabyś, gdybyś chciała. Jedz z nami! -Co?
- Tak, jako opiekunka Patryka. On cię lubi, ty go lubisz. Funduję ci całą
wyprawę za opiekę nad małym. Masz paszport?
- Nie mam.
- To nie szkodzi. Mój mąż ma znajomości, załatwi w dwa dni. Cypreczku?
-Tak?
- Nasza Istria uratowana! I Patryk z głowy. Karolina jedzie z nami!
- Naprawdę, pani Karolino?
- No, ja z przyjemnością. Tylko że nie mam pieniędzy, wszystko poszło na mój
nos. Gdyby mi państwo pożyczyli, to...
- My fundujemy, pani daje swoją pracę. Tylko czy naprawdę chce się pani podjąć
opieki nad Patrykiem? On bywa nieznośny, uprzedzam.
- Jestem głodny! Chcę ciastko! - krzyknął mały, wpadając do pokoju.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]