[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kantoru.
Elise zmusiła się do uśmiechu.
- Tak szybko nie zdoła pan chyba wybrać gwiazdkowego prezentu.
- U Simonsena też nie załatwi pani sprawunków od razu, tam jest
zawsze mnóstwo klientów.
Przez chwilę szli w milczeniu. Elise starała się maszerować jak
najszybciej, ale bała się, że się potknie i zniszczy piękną suknię.
- Bardzo się pani śpieszy. Mamy sporo czasu. - Wyglądało na to, że
Samson nie może za nią nadążyć.
- Chciałabym załatwić parę spraw, gdy już będę w mieście. Może więc
raczej umówimy się w jakimś miejscu, gdy już wszystko załatwię? Na
przykład pod kościołem Naszego Zbawiciela, tam gdzie przekupki
sprzedają ciastka i owoce? Chętnie zajrzę jeszcze na targ warzywny.
Samson spojrzał na nią z uśmiechem.
- Wybiera się pani do magazynu z sukniami? Pięknie pani wygląda w tej
niebieskiej sukni, to musi być dzieło dobrego krawca.
Elise się zaczerwieniła.
- Dziękuję, ale nie mam tak wysokiej pensji, bym mogła sobie kupować
modne ubrania.
Chciała powiedzieć, że pożyczyła suknię od siostry, ale wówczas
Samson zacząłby się pewnie zastanawiać, dlaczego pożyczyła ją właśnie
dzisiaj.
Nagle Samson się zatrzymał. Z naprzeciwka szedł jakiś młody człowiek,
który chyba znał Samsona, bo uchylił kapelusza.
Samson przywitał się z nim z wyraznym zakłopotaniem. Czyżby się jej
wstydził nawet teraz, gdy miała na sobie tę piękną suknię?
- To pani Ringstad, która pracuje w tym samym kantorze co ja -
wyjaśnił.
Nieznajomy podał jej rękę, ukłonił się i mruknął pod nosem jakieś
nazwisko, którego nie usłyszała. Panowie zamienili kilka słów i Samson
ruszył dalej.
Elise spodziewała się, że wyjaśni jej, kim był ten nieznajomy, ale nic nie
powiedział. Zachowywał się tak, jakby chciał się czym prędzej od niego
oddalić, może miał wobec niego dług albo za nim nie przepadał.
Elise odetchnęła z ulgą, gdy dotarli do Stortorvet i Samson wszedł do
Christiania Glasmagasin. Gdy tylko zniknął we wnętrzu, Elise pobiegła
dalej i po chwili skręciła w lewo w nadziei, że Samson nie patrzy na nią
przez okno.
Zgrzana i zdyszana stanęła wreszcie przed drzwiami z szyldem
Grondahl & Son. Z sercem w gardle zapukała i weszła do środka. Uniosła
brodę i starała się wyglądać pewnie, ale czuła, że nie za bardzo jej to
wychodzi.
Za wielkim biurkiem siedziała sekretarka w bluzce ze stójką i
marszczonym karczkiem. Elise z pewnym wahaniem podeszła do niej.
- Przepraszam bardzo. Nazywam się Elise Ringstad i chciałabym
rozmawiać z panem Benedictem Guldbergiem.
- Jest pani umówiona?
- Prosił, żebym przyszła, gdy będę miała taką możliwość.
- Chwileczkę, zaraz sprawdzę, czy jest w gabinecie.
Zniknęła za jakimiś drzwiami, a Elise rozejrzała się dokoła. Pokój, w
którym się znalazła, był bardzo piękny, stały w nim masywne, wspaniałe
meble, w oknach wisiały ciężkie zasłony ze złotawego brokatu, a na
stoliczku stał srebrny wazon pełen róż. Dziwne, że róże się jeszcze
trzymają, skoro zaczęły się nocne przymrozki.
Wkrótce drzwi się otworzyły i sekretarka wróciła.
- Proszę za mną.
Poprowadziła Elise wzdłuż długiego korytarza i zatrzymała się przed
ostatnimi drzwiami. Zapukała i wpuściła gościa.
- Proszę bardzo.
Elise podziękowała i weszła. Na jej spotkanie wyszedł stosunkowo
młody mężczyzna, wysoki i barczysty, z ciemnymi, gładko zaczesanymi
włosami z przedziałkiem pośrodku i z niewielkim wąsikiem. Przypominał
jej kogoś, kogo widziała na zdjęciu w gazecie, nie pamiętała tylko, w
jakiej.
Wyciągnął dłoń na powitanie i pozdrowił ją serdecznie.
- A więc to jest Elias Aas - uśmiechnął się wesoło, zmierzył ją
spojrzeniem i popatrzył prosto w oczy. - Witamy panią, pani Ringstad. Tak
się cieszę, że mogła pani przyjść tak szybko.
- Pracuję w kantorze majstra Paulsena w przędzalni Nedre Voien i
skorzystałam z przerwy obiadowej.
- I pewnie nie chciała pani przyznać się szefowi, dlaczego wybiera się
pani do miasta - roześmiał się. Pokręciła głową z uśmiechem.
- Zdradziłam to tylko najbliższym. Spodziewam się krytyki i oburzenia.
Redaktor spoważniał.
- Dobrze, że jest pani na to przygotowana. Obawiam się, że zarówno
panią, jak i wydawnictwo czeka sporo szumu. W związku z tym dam pani
pewną radę: proszę nie zapominać, że recenzenci działają przede
wszystkim we własnym interesie. Boją się powiedzieć lub napisać coś, co
mogłoby zepsuć ich renomę albo wzbudzić wątpliwości co do ich
literackiego smaku. Proszę się nie przejmować tym, co piszą! Najlepiej by
było, gdyby w ogóle nie czytała pani recenzji. W każdym razie do czasu,
aż emocje opadną. Zdajemy sobie sprawę z tego, że książka wywoła
skandal. Podejmuje delikatny temat, niektórzy powiedzą, że jest
niestosowna, wulgarna, bezwstydna, nie wiem, co jeszcze. Wszyscy
wiedzą, że prostytucja istnieje, ale nikt nie mówi o tym głośno. A pani
zdobyła się na odwagę, by zapisać dla nas myśli ulicznicy, tak że możemy
się wczuć w jej nieszczęśliwy los. Tego jeszcze nie było! Matki będą się
martwić, że ich córki przeczytają tę książkę, ojcowie będą się
denerwować, że ich żony dowiadują się o takich rzeczach. Przynajmniej
ci, którzy mają coś na sumieniu i wiedzą, gdzie szukać ulicznic. -
Uśmiechnął się i znacząco pokiwał głową. - Proszę wybaczyć, pani
Ringstad, tak się rozentuzjazmowałem, że zapomniałem podać pani
krzesło.
Wskazał jej masywne skórzane krzesło naprzeciwko biurka. Usiadła na
brzeżku.
- Napisałam nie tylko o ulicznicach, proszę pana. Chciałam ukazać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]